Kochana Annie!
Na wstępie BARDZO Ci dziękuję za ten tydzień. Mimo, że wiedziałem Cię tylko parę razy kiedy wychodziłas po list, nie zamieniliśmy teoretycznie nigdy żadnego zdania, a wiesz o mnie więcej niż moja rodzina. Znasz mnie o wiele lepiej od najbliższych dla mnie osób. Właśnie za to bardzo Ci dziękuję. Za to, że czytałas moje listy, że mogłem Ci się wygadać. Teraz jest mi lżej, o wiele lżej. Nawet nie wiesz jak się ciesze, ze na Ciebie trafiłem. Dosłownie, spadłas mi z nieba.
Od razu mowie, ze ten list będzie inny od każdych. Będzie pisany inaczej, a to tylko dlatego, że jestem w fatalnym stanie. Otóż... pamiętasz jak pisałem, że mam plan? O którym się dowiesz niedługo? Właśnie... dzisiaj jak wyślę Ci list zrobię to. Od paru miesięcy zastanawiałem się nad popełnieniem samobójstwa. Dawałem sobie tydzień na decyzje. Myślałem, w sumie miałem nadzieję, że zmienię zdanie ale mój stan zaczął się pogarszac. Wszędzie gdzie nie byłem widziałem ważne dla mnie osoby. Zacząłem bardziej dostrzegać swoje błędy. Może to przez to ze dawałem sobie do świadomości myśl, że lada moment i mnie już nie będzie. Nie wiem... może zacząłem dostrzegać jak bardzo zjebalem niektóre sprawy i jak bardzo brakuje mi niektórych osób. Tak kurwa. Zjebalem swoje życie po całości. Juz od samego początku zacząłem sobie je jebac. Począwszy na zamykaniu się w pokoju, kończąc pisaniem listów, które zmierzają do mojej śmierci. Tak, planowałem od samego początku. Wachalem się. Chciałem przeanalizować całe swoje życie, a nie miałem sposobu jak. Nie chciałem ich pisać i zostawiać. To, że pokazałem Tobie te listy czuje się jakbym dyskutował z Tobą na ten temat mimo, że jest inaczej. Przez ten cały tydzień uświadomiłem sobie jaki byłem, jestem i będę zjebany. Zamiast po ludzku rozwiązać problemu, unikam go
Staram się od tego uciekać. Przestaje dawać sobie z tym radę. Jak wiesz, chodziłem do psychiatrów ale za cholerę nikt nie umiał mi pomóc. Bylem na tyle zamknięty w sobie ze się poddawali. Ja teraz tez się poddaje. Nie wiem jeszcze jak to zrobię,nie mam cholernego pomysłu. Coraz bardziej rozmyślając o śmierci czuje się jakbym myślał o wolności. Słodkiej, jebanej wolności tak naprawdę od wszystkiego co mnie otacza.
Przeraża mnie tylko to ze to juz dzisiaj. Jednak nadal nie przyjmuje tego do wiadomości, aczkolwiek jestem pewny ze to zrobię. Choćby nie wiem co, nikt się o tym nie dowie. Znaczy ... dowiedzą się po fakcie...do tego listu masz dołączony jeszcze jeden list. Jest to kopia listu, który wyślę do mojej rodziny. Z resztą oni nie wiedzą gdzie dokładnie mieszkam, tak samo jak Ty.
Dobra, skończymy ten temat i zacznijmy dokładny temat śmieci
To będzie ciekawsze.
Zawsze przerazał mnie fakt, jak to 4 lub 5 letnie dzieci nie rozumieją pojęcia "śmierć ". Wiem, to małe dzieci aczkolwiek to słowo mimo wszystko jest słowem wielkim i od najmłodszych lat powinno się znać jego znaczenie. Często spotkałem się z sytuacją, gdy małe dzieci będąc na cmentarzu ze swoimi rodzicami nie rozumiały czemu modlą sie nad właśnie tym grobem. Często też słyszałem pytania typu "co się z nim stalo" oraz "co się teraz z nim / nią dzieje".
Mało kto podawał im definicje tego słowa. Najczęściej było "jest teraz w lepszym świecie z aniołkami".
Tak na prawdę nikt z nas nie wie co jest po śmierci.
Właśnie, dobre pytani.
Co jest po śmierci?
Jest wiele teorii na ten temat. Niektórzy uważają, że jest sąd ostateczny. Idziemy do piekła lub nieba. Prowadzimy życie poza grobowe.
A niektórzy po prostu uważają, że nic nie ma.
I to mnie najbardziej przeraża.
Skoro po śmierci może nie być nic, odciąłem się od ludzi to ludzie będą mnie traktować jakby mnie nigdy nie było?
Czy może jednak będą rozpaczac po moim odejściu.
Tego boje się najbardziej.
Nie boję sie możliwego bólu.
Boje się co będzie potem.
A jeśli coś pójdzie nie tak i obudze się w szpitalu? Wokół mnie będzie rodzina, może nawet i Ty. Będę się na was wszystkich patrzeć i jedyne co wtedy poczuje to wstyd. Jestem tego pewien. Wstyd, że już nawet kurwa samobójstwo mi nie wychodzi.
Ale nawet jeśli.
Nikt z bliskich nie wie gdzie mieszkam. Sąsiedzi mnie w sumie nie znają. Nikt nie da rady mnie uratować.
A co jeśli ktoś z mojej rodziny pójdzie do skrzynki dopiero po tygodniu? A mnie już od tego tygodnia nie będzie i będę leżeć w grobie?
Kurwa mać.
Nie wiem czy chcesz to wiedzieć ale pisząc to lecą mi łzy. Nie chciałem mieć tak zjebanego życia. Najgorsze jest to, że mógłbym teraz wszystko naprawiać.
Ale nie.
Nie mogę.
Za mocno ich skrzywdzilem żeby teraz od nic tak wrócić.
Udawać dalej szczęśliwą rodzinkę i zachowywać się jakbym nic wcześniej nie było?Czy to dziwne, że wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa zaczęły nagle do mnie "wracać"? Czy to juz znaczy, że mój organizm przyzwyczaja się do tego i chce mi pokazać jak bardzo to wszystko było zjebane?
Nie ma tutaj już dla mnie miejsca.
Jednak dalej chciałbym żyć ale nie mogę.
Postawiłem sobie warunek i nie mogę.
Nie chce.
Kurwa
To nie ma sensu.
Coraz więcej czasu z tą myślą doprowadza mnie do pierdolca.
100 myśli na sekundę.
Z nową myśla chce tego, a z każdą kolejną nie chce.Annie.. mam do Ciebie prośbę..
Czy... jeśli mnie już nie będzie to przyjedziesz na mój grób? Może to dziwna prośbą ale bardzo bym tego chciał...To jak... zbliżamy się do końca?
Nie chce tego. Chce żeby ten list był jak najdłuższy. Chce wyjść z myśli o zabiciu się.
Z jednej strony nie mam co tutaj już pisać, a z drugiej strony mógłbym ciągle o tym samym. Ale to nie ma sensu..Jeszcze raz dziękuję Ci za to wszystko. Po prostu za to, że czytałas te listy. Widziałem jak czekałaś na nie. Pokazałas tym jak bardzo Ci zależy. Dziękuję Ci za to. Za to, że to czytałas. Po prostu.
Może to mało ale dla mnie to bardzo dużo. Poczułem jakaś więź pomiędzy nami albo raczej pomiędzy listami.
Strasznie się ciesze, ze trafiłem na Ciebie, a nie na przykład na jakiegoś starego faceta...
Nie wiem jak mam Ci podziękować za to. Wiem, że mogę przesądzac ale naprawdę jestem Ci wdzięczny.Mam do Ciebie jeszcze jedna, ostatnią prośbę.
Rób wszystko aby Twoje życie było jak najpiękniejsze. Masz ja tylko jedno więc nie zmarnuj tego, drugiego nie będzie.Dziękuję, że poświęcilas mi swój cenny czas.
Ciesze się, że mogłem Cię "poznać".Riker
---------------------------------
Co sądzicie o tym rozdziale?
Moim zdaniem jest trochę słaby, efekt miał być lepszy, no ale cóż...
Postaram się aby następny list do jego mamy był napisany szybciej niż poprzednie.Mam teraz pytanie i prośbę do was.
Z racji tego, iż nie mam pojęcia czy mam to kontynuować dacie mi jakieś pomysły?
W kwestii co może być dalej po listach ...
Pomysł który najbardziej mi się podoba będzie miał dedykacje pod następnym rozdziale. Nie wiem jak to zrobić ale jakoś do tego dojdę XDByłam wam bardzo wdzięczna!
Także...
Do następnego!A! Rozdział nie sprawdzony wiec za wszelkie błędy przepraszam.
CZYTASZ
7 Letters | R.L.
FanfictionMijały dni... Tygodnie... Miesiące... Minął rok od najgorszej decyzji. Każdy dzień był tak samo szary. Ostatnie 7 dni... Ostatnie 7 listów... Co będziecie po tym? Jak wyśle je wszystkie?