Trzeci list - Trzeci dzień.

115 12 2
                                    

Droga Elizabeth
Pewnie sie zastanawiasz czemu akurat Elizabeth. Już Ci wyjaśniam. Widziałas wczoraj takiego chłopaka ubranego na czarno prawie naprzeciwko Twojego domu? Spokojnie, to tylko ja.
Miałem wrażenie, że czekasz na te listy. Obserwujesz mnie jak wrzucam je do skrzynki? Parę minut po tym wręcz rzuciłaś się na skrzynkę. Zrobiło mi się strasznie miło, że chcesz to czytać. Patrząc na Ciebie jak wchodząc do domu już otwierając kopertę uśmiechnąłem się sam do siebie, co mi sie często nie zdarza. Chciałem Ci dać ten list wczesniej ale stałaś przy skrzynce i po prostu przeszedłem obojętnie koło Twojego domu. Z racji tego, że to trzeci dzień i jak ja to uznaje "trzecia rozmowa" nie jestes dla mnie całkiem obca, mimo, że nie znam Twojego imienia, nie wiem o Tobie nic. Wtedy nie widziałem Twojej twarzy bo było ciemno. Uznałem, że nie będę pisać do Ciebie "Nieznajoma". Moim ulubionym filmem są Piraci z Karaibów, a ulubioną żeńską postacią jest właśnie Elizabeth więc sama już mozesz odpowiedzieć sobie na pytanie czemu akurat to imię.
Przechodząc do listu dzisiaj będę Ci pisał o mojej przeszłości. Wiem, juz było o tym w sumie w pierwszym liście. Tym razem jednak chodzi o moje dzieciństwo oraz to jak byłem traktowany w szkole. Pewnie temat tego, jak to było u mnie w domu oraz jak byłem traktowany mało Cie interesuje, ale to jest jeden punkt z "mojego planu". Tak na prawde opowiem Ci moja historię ale jak to było od samego początku oraz ukazując moje uczucia, a do dzisiaj pamiętam je bardzo dobrze.

Czyli jak już wiesz, a moze i nie - mam rodzeństwo. Jestem najstarszy z całej naszej piątki. Z kazym kolejnym dzieckiem byłem odrzucany na dalszy plan. Moja matka miała już gdzieś moje małe sukcesy, bardziej interesowały ja wyczyny Rydel lub Rossa. Jeśli np Rocky albo Ryland coś zepsuli, zgadnij na kogo szła zawsze wina? Aż takie to oczywiste? Haha, oczywiście, że na mnie, bo jakby inaczej... Mimo wszystko nigdy nie miałem za złe za to mojemu rodzeństwu, to nie ich wina, że w naszym domu panowała faworyzacja. Uwierz, po paru latach da się do tego przyzwczaić.

W szkole nigdy nie byłem typem wzorowego ucznia, aczkolwiek moje oceny nigdy też nie były najgorsze. Zazwyczaj moja średnia wynosiła 4.06 - 4.40. Nigdy nie sprawiałem problemów. Byłem osobą, która przychodziła do tej szkoły żeby tylko sie czegoś nauczyć i jak najszybciej z niej wyjść. Nie brałem udziału w jakichkolwiek wycieczkach klasowych, nigdy w nic sie nie angażowałem. Zazwyczaj też byłem traktowany jak powietrze, nikt sie mną nie przejmował. Niestety zmieniło się to gdy poszedłem do liceum. Wydaje się to głupie? Byłem ofiarą typowego znęcania się. Działo się głównie przez mój wygląd. W liceum zacząłem zapuszczać grzywkę. Moje włosy były w kolorze blondu. Ubierałem sie najczęściej w koszule. Gdy zapominałem ubrać moich szkieł kontaktowych nosiłem czarne okulary, przysłowiowe kujonki. Byłem uznawany za typowego homoseksualistę. To wystarczyło żebym był gnębiony. Jeszcze duży udział miało w tym moje rodzeństwo. Kiedy Ross albo Rocky zadarl z takimi, ja dostawałem. Myśleli, że oni się tym przejmą. Wcale tak nie było. Nie raz to widzieli i przeszli koło mnie obojętnie. No może oprócz Delly, tylko ona czasem mnie wspierała. Gdyby to całe gnębienie było tylko w szkole... Otóż było one nawet na moim osiedlu. Często wybijano mi szyby w pokoju, pisano dziwne rzeczy na mój temat na różnych portalach społecznościowych. Często przychodzili do mnie do domu. Moi rodzice uważali, że to moi znajomi ze szkoły więc często im otwierała. Przychodzili tylko po jedno - Pieniądze. Działo się tak zawsze kiedy zabrakło im na dragi. Oczywiście, zawsze mogłem ich wsypać. Jednak nigdy tego nie zrobiłem. Czemu? Haha, za bardzo się bałem. Dodam, że byłem i nadal jestem pierdolonym tchórzem, więc nic dziwnego. Naczyciele nigdy nie zwracali uwagi czemu mam zranioną twarz, a na poprzedniej twarzy było wszystko okej. Też poniekąd się ich bali. To było chore. Cała sytuacja w szkole była i kto wiem, może nadal jest chora. przez to wszystko znacznie pogorszyłem sie w nauce. Moimi ocenami nie były 4 i 5 tylko 2 i 3 oraz liczne jedynki. Liczyło się tylko dla mnie aby zdać tą szkołe, nic więcej. Aby uciec od rzeczywistości, której nienaiwdziłem zacząłem uczyć się na różnych instrumentach, a najbardziej przypadła mi gitara basowa. Stworzyłem sobie swój mały świat, w którym byłem tylko ja.

Zakończenie szkoły było dla mnie zbawieniem. Kompletnie nie miałem pomysłu co bym chciał robić w moim życiu, a był już czas żeby na cos się zdecydować. Przez moje zainteresowanie muzyką tak jakby polączyłem nasze rodzeństwo. Oni też zaczęli grać, no oprócz Rylanda, który zajął się sportem. Czułem sie wtedy doceniany, że ktoś w końcu chwali to co robię i wiem, że nie jest to beznadziejne i idiotyczne. Poczułem w końcu miedzy nami przyjaźń, a najbardziej ze strony mojej młodszej siostry - Rydel. Dzięki niej poznaliśmy Ellingtona, który stał się perkusistą naszego "małego" zespołu R5. Wtedy małego... Nie sądziliśmy, że nasza sława zajdzie tak daleko. Każdego cieszyło to tak samo. Jednak mój charakter dalej nie został zmieniony. Może i zacząłem być bardziej otwarty do ludzi jednak czasy szkolne zostawiły mi małą ryse na psychice. Nigdy nie potrafiłem wybaczyć rodzicom, że byłem tak przez nich traktowany. Nie pamięta, żeby podczas całej naszej kariery usłyszalem od nich "Jesteśmy z ciebie dumni" Albo chociaż " Kochamy cie". Po paru latach naszej działaności większość z nas znalazła sobie drugie połówki, nawet ja. Straciliśmy ten zapał jaki mieliśmy na początku kariery. Delly, bo tak nazywałem Rydel zaszła w ciąże i nasze występy też zaczęły być tylko sporadycznie. Zaczęliśmy rozchodzić się w swoje strony, wiedzieliśmy, że kiedyś to się stanie ale nie sądziliśmy, że tak szybko. Wtedy zaczęły się moje problemy z Vanni, z dragami. Zaczęli mówić, że popadam w depresję. Ja tego nie odczuwałem. Nie sądziłem, że to aż depresja. Jak to się wszystko toczyło to juz wiesz i jesteś informowana na świerzo.

Zapomniałem napisać wątek o dragach... Moje uzaleznienie zaczynało się w liceum, kiedy byłem gnębiony. Byłem ich tzw testerem narkotyków. Mieło to na celu sprawdzić, co im się będzie dziać kiedy wezmą dany narkotyk. Powoli zacząłem sie od tego uzależniać. Pff, to było takie wiadome. Jednak umiałem sie opanować. Kupowałem sobie działki, albo o dziwo oni mi dawali, za to, że w pewnym stopniu im pomagałem. Wiedziałem, że to było złe, jednakl to była kolejna ucieczka od rzeczywistości. Właśnie, znowu ta pierdolona ucieczka. Moje całe życie sie na niej opiera. Wiesz.., ucieczka od problemów, rozwiązanie dla tchórzy. Wracaj... mój nałóg zaczął sie pogaraszać kiedy moje problemy się nasilały. Tak, brałem je przez cały czas ale z umiarem. Jednak umiałem sie chamować, co mnie bardzo cieszyło...

Szczerze mówiąc zastanawia mnie co sobie myślisz, kiedy to wszystko czytasz? Czy jest Ci smutno? Czy może jednak płaczesz ze smutku bo masz podobnie? Albo po prostu bawi Cie to wszystko i dlatego chcesz tak szybko przeczytać kolejne, żeby mieć się z czego pośmiać? Szczerze mówiąc bardzo bym chciał żebys przyjmowała to neutralnie. Nie chciałbym żebyś sie z tego śmiała bo wiem, że bez tego i tak jestem żałosny, pisze listy bez ładu i składu. Taka pizda życiowa. Również nie życze nikomu, żeby miał tak jak ja. Jak pewnie zauważyłaś ten list zbliża się do końca. Jesteśmy juz na trzecim liście czyli trzecim dniu. Coraz bardziej robię się pewny swojej decyzji. Wspominałem Ci o niej? Jak nie to dowiesz się tego w ostatni dzień, czyli w siódmym liście.

Riker

7 Letters | R.L.  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz