Prolog

196 18 15
                                    

Tego dnia w wiosce żywiołów, każdy członek klanu, który ukończył dwunasty rok życia, mógł wybrać swojego zwierzęcego opiekuna.

- Dziś jest ten dzień.

Uśmiecham się i ostatni raz spoglądam w lustro, poprawiając swoje długie białe włosy. Ruszam w stronę głównego placu, na którym mam się spotkać z pozostałymi dzieciakami i naszym wodzem, najpotężniejszą osobą z klanu. Wódz potrafi władać wszystkimi żywiołami co trafia się tylko w jego rodzinie. Kolejny będzie jego syn, który właśnie dziś wybierze ze mną zwierzęcego opiekuna. Chłopak ma na imię Aron i w tej chwili włada tylko powietrzem, tak jak ja.

- Dzień dobry, pani Grun. – Pomachałam starszej Pani siedzącej w bujanym fotelu na tarasie.

Akurat czytała książkę a obok niej leżał jej wilczy opiekun, oczywiście powiązany z jej żywiołem, czyli ziemią. Wilk był cały ciemnobrązowy, na łapach miał korę a gdzieniegdzie wyrastały mu małe listki.

- Dzień dobry słoneczko, to dziś ten dzień, prawda?

Staruszka uśmiechnęła się do mnie. Bardzo dobrze wiedziała, że nie mogę się doczekać dnia, w którym dostanę swojego zwierzęcego opiekuna.

– Wybierz mądrze. Pamiętaj, że musi połączyć was wieź.

- Pamiętam, pamiętam. – jeszcze raz się uśmiechnęłam do Pani Grun i ruszyłam dalej.

Wioska na prawdę tętniła dzisiaj życiem. Wszyscy byli cały czas w ruchu i coś robili. Każdy zaangażował się w pomoc przy przyjęciu z okazji dnia wyboru. Niestety jest to uroczystość tylko na cześć Arona a nie nas wszystkich. Gdzieniegdzie już zauważyłam wiszące dekoracje. Nawet rozstawiono już dwa podłużne stoły na przekąski dla całej wioski i szykowano scenę dla grajków. Trochę to niesprawiedliwe, że to przyjęcie tylko dla niego, ale zniosę to. Myślę ze on i tak nie jest tym zachwycony, czuje pewnie przez to jeszcze większą presje gdy wszyscy myślą, że wyjdziesz z najlepszym opiekunem.

Na miejscu spotkania byli już prawie wszyscy, brakowało tylko Arona.

- Wodzu a gdzie jest Aron?

- Musiał komuś pomóc, chwilę na niego poczekamy.

Wódz mimo tego, że jest dla syna surowy to zawsze go kryje. Myślę, że tu chodzi o coś innego. Aron nie jest typem pomocnika, raczej łobuza. Cała wioska dużo od niego oczekuję a on jest jeszcze bardzo młody, za duża presja na nim jest przez co odreagowuje złym zachowaniem.

- Hej wam...

Przybył książę mroku. Często tak na niego mówię, bo czasami w jego oczach dostrzegam mrok, skryty gdzieś głęboko.

- Dobrze, skoro cała siódemka już jest to zapraszam za mną. – Powiedział wódz i zaczął nas prowadzić w tylko sobie znanym kierunku.

Przez całą drogę, która trwała około trzydziestu minut, nikt się nie odzywał, wszyscy milczeli i w ciszy obserwowali otoczenie. Gdy w końcu zatrzymaliśmy się przed wejściem do lasu, wódz oznajmił, że mamy czas do wieczora, żeby odnaleźć swojego zwierzęcego opiekuna i że on będzie na nas czekał w tym miejscu.

- To mamy tam tak po prostu wejść, wodzu? – zapytał ktoś z siódemki.

- To nie jest zwykły las drogie dzieci. Gdy tam wejdziecie, zobaczycie trochę inny świat, w którym nasi opiekunowie chodzą sobie normalnie leśnymi dróżkami. Zobaczycie wiele różnych stworzeń i na pewno, wiele was zaskoczy. Musicie wybrać mądrze, między wami ma być nierozerwalna więź i, możecie mi wierzyć lub nie, ale poczujecie to od razu gdy zobaczycie tego konkretnego. – w tym momencie spojrzał na swojego opiekuna, który towarzyszył mu od początku.

Hope doesn't die (W TRAKCIE PISANIA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz