Stoję w kościele przy moim świadku i czekam na Evelyn. Nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję się zagubiony w rzeczywistości. Szepty i śmiechy cichną. Zaczyna grać muzyka, a ja odwracam się. Widzę piękną młodą kobietę w białej sukni, a u jej boku wysokiego, postawnego mężczyznę- pana Horstes. Zbliżają się do mnie coraz bardziej. Wygląda ślicznie. W końcu przekazano mi pannę młodą.
Ceremonia ślubna odbywa się bez większych komplikacji. Na moim palcu znajduje się obrączka. Nie widzę w niej niczego wyjątkowego, ale jakaś kobieta poleciła mi ten wybór... kobiety w końcu wiedzą lepiej, prawda?
- A teraz możesz pocałować pannę młodą.
Zwracam głowę w stronę mojej żony. Wędruję wzrokiem po jej twarzy, a gdy nie widzę protestu ujmując dłońmi policzki Evelyn delikatnie całuję ją. Po kilku sekundach odrywamy się. W oczach Hemmings błyszczą łzy. Uśmiecham się w jej stronę i ściągam ręce. Słyszę brawa.
Na sali strasznie dużo zjawiło się osób. Oprócz ważnych gości pojawili się moi i dziewczyny znajomi. Mało czasu spędziliśmy razem nie z przymusu. W sumie teraz nadchodzi pierwszy taniec. Wstaję i proszę kobietę do tańca. Porusza się z taką gracją, którą każdy może jej zazdrościć. W końcu inne pary dołączają do nas.
Gdy jakiś mężczyzna odbija mi partnerkę kieruję się do mojej mamy i zapraszam do tańca. Tańcząc pytam:
- Czy Evelyn mmiała kogoś przede mną? Rozbiłem jej jakiś związek?
- Z tego co wiem to nie, ale z nieoficjalnych źródeł to tak.
-Czuję się okropnie teraz.
I w końcu ostatni goście opuścili salę. Co teraz. Podchodzi do nas mój teść.
- Przez najbliższe dni będziecie mieszkać pod moim dachem.
Wiem, że jeśli wylądujemy pod jego dachem będziemy musieli spać w jednym łóżku...
- Dlaczego nie u mnie? Do czasu znalezienia mieszkania to byłoby lepsze wyjście.
- Niby dlaczego?
- Z całym szacunkiem, ale chciałbym dać pańskiej córce to, co najlepsze, więc uważam, że...
- Nikt cię nie pytał o zdanie. To moja córka, jedynaczka...
-Zróbmy tak. Pan ustawi zasady, a ja się zastosuję pod warunkiem, że do czasu zamieszkania w swoim domu będziemy mieszkać u mnie.
- Musimy iść w takim razie na męską rozmowę, Luke. Clarissa! Pilnuj jej.
Kierujemy się w stronę dworu. Wchodzimy do strasznie drogiego samochodu.
- Luke, widzisz to moja decyzja, że teraz jesteś z moją córką. Wyjechała do szkoły do Ameryki, a gdy wróciła była oziębła, nie miała w ogóle szacunku. Kiedyś byliśmy ze sobą blisko, a teraz...
- Czego pan ode mnie oczekuje?
- Zmień ją.
- To dlatego zmuszenie do ślubu?
- Tak. Moje warunki są proste. Nie możesz dać sobą pomiatać, ale pamiętaj, że masz ją mimo wszystko szanować.
- Okej..
- Idźmy już.
Skierowaliśmy się po moją żonę.
- Chodź Evelyn, idziemy.
- Nigdzie nie pójdę!
- Evelyn... Jest późno..
Nie wiem co zrobić. Jak ją zaciągnąć do domu?
-Nie chcę..
- Proszę, jak chcesz poawanturujesz się jutro. Każdy jest zmęczony.
Jesteśmy sami na sali. Super. Zostawili problem dla mnie.
- Ale... ale nie zrobisz nic, czego bym nie chciała?
- Nie zrobię. Chodź już.
W domu jest jeszcze gorzej. Nie pomyślałem wcześniej, że można zrobić problem ze sypialnią.
- Nie Luke, nie będziemy spać w jednym łóżku!
- Evelyn... Masz zamiar wyrzucać mnie z sypialni do końca życia?
- Nie. Mam zamiar wziąć z tobą rozwód.
- Wiesz, że nie możemy...
- W każdym razie. Śpisz w innym pokoju.
- To mój pokój!
- Nie obchodzi mnie to!
- Zróbmy tak, ja prześpię się na fotelu, a ty w łóżku.
- Niech będzie.
Idę do pokoju gościnnego po kołdrę i poduszkę. Przekraczam próg pokoju, a tam dziewczyna stoi w samej bieliźnie przed lustrem.
- Evelyn?
Szybko odwraca się w moją stronę i piszczy.Słyszę kroki po schodach. W mgnieniu oka podchodzę do niej i zakrywam ją swoim ciałem.
- Wszystko w porządku?
- Tak mamo,możesz wyjść, proszę?
- Och... Jasne. Tak. Miłej nocy.
Zamyka drzwi. Odsuwam się od małżonki, odwracając się tyłem.
- Ubierz się.
W końcu zasypiam. To był ciężki dzień.
_________
Hejka! Jak sądzicie, Evelyn będzie taka ciągle czy może Luke ją uspokoi? ^^