Budzi mnie krzyk Eve, która krzyczy na jakąś kobietę. Wstaję i idę tam, skąd słychać głos Evelyn.
- To powinnaś...
- Co tu się dzieje? - przerywam monolog kobiety patrząc na moją żonę i służącą.
- Nie interesuj się tak.
- Odpuść sobie.
- Cara, co się stało?
- Nie powinnam była, mój błąd.
- Evelyn, idź do pokoju i po prostu tam bądź, dobrze?
- Tym razem pójdę.
Gdy słyszę zamykane drzwi dziewczyna przede mną rozpłakuje się.
- Opowiesz mi?
- Luke, twoja żona jest okropna. Traktuje każdego jak śmiecia. Chciałam ci zrobić śniadanie, bo wiem, że zawsze wstajesz o ósmej, a ona zaczęła mnie wypytywać dlaczego tu jestem. Powiedziałam jej, że sobie dorabiam, aby mieć co jeść. Ta zaczęła się ze mnie śmiać. Oznajmiła, że to moja ostatnia praca i ją wkrótce strace. Przypadkowo położyłam za blisko Evelyn talerz i go nie zauważyła i wszystko wylądowało na jej rękawie. Naprawdę nie chciałam, ale to nie moja wina.
- Nie stracisz tej pracy. Jak będzie się coś działo przyjdź do mnie. Zaraz pójdę po kogoś, żeby to posprzątał, a ty zrób ponownie śniadanie, okay?
- Dobrze, dziękuję.
Kieruję się na schody do mojego pokoju. Na łóżku siedzi Evelyn i maluje paznokcie. Naprawdę?
- Musimy porozmawiać.
- Groźnie - śmieje się- ale ja nie chcę.
- To będę musiał Cię zmusić.
Podchodzę do szafy, wyciągam dwie pary kajdanek. Wracam do kobiety i dwoma ruchami obezwładniam jej ręce, które drugim zestawem przyczepiam do ramy łóżka.
- Uczyłeś się na psa?
- To zaskakujące, że nie masz kultury.
- Mam.
- To pokaż ją, miej szacunek dla pracowników, dla mnie, moich i swoich rodziców. Zachowuj się adekwatnie do otoczenia, sytuacji. Teraz sobie to przemyśl, gdy zmądrzejesz to usunę kajdanki.
- Luke!
- Tak?
- Nie jesteś nic wart...
- Tak, tak. Cześć.
Zamykam drzwi, opierając się o nie.
Co robić?
Proszę Erica, aby posprzątał w kuchni.
Wchodzę do, wcześniej odwiedzonego przeze mnie, pomieszczenia i biorę swoje śniadanie.
- Cara?
- Tak?
- Wszyscy już jedli?
- Ja jeszcze nie.
Patrzę na nią uważnie.
- Weź moje dwa tosty.
- Al...
- Po prostu to zrób.
Gdy nastolatka bierze posiłek i zostaję sam w kuchni, postanawiam wrócić do pokoju. Moja żona leży na łóżku tak, jak ją zostawiłem.
- Jadłaś coś dzisiaj?
- Nie jestem głodna.
- Twoje ciało mówi mi co innego.
- Nie chciałam ok?
Podchodzę do niej. Obok jej nóg kładę talerzyk.
- Nie bądź takim dupkiem i..
- Lepiej nie mów, gdy jesz.
Karmię ją. Niepewnie konsumuje tosty. Mówię, że zaraz wrócę i przynoszę szklankę ze sokiem.
- Teraz się nie ruszaj.
Odkluczam kajdanki i podaję napój.
- Pij.
Biorę gitarę do ręki i zaczynam grać.To pierwszy raz, gdy Evelyn na mnie nie krzyczała przez dłuższy czas.