Od tygodnia trwały przygotowania, mimo niechęci kobiety do mnie stwierdziła, że mi pomoże. Sam nie wyrobiłbym się w czasie, a to oznaczałoby wojnę domową z rodzicami. Widząc uśmiech dziewczyny, gdy patrzy na swoje wypieki sprawia większe zadowolenie u mnie. Cieszę się, że to Evelyn została moją żoną. Mimo wszystko widzę, że czuje się tu dobrze. Dekorując stół świąteczny na sześć osób zbytnio się zamyślam, następnie wpadając na towarzyszkę.
- Przepraszam...
- Ta, idę się uszykować.
Do teraz niepojęte jest to, jak młoda pani Hemmings potrafi tak dużo poświęcić czasu na samą kąpiel. Nic dziwnego, że już w południe wszystko dopięte na ostatni guzik.
Jakoś trzy godziny później schodzi, pomijając fakt, że suknia którą ubrała delikatnie ją pogrubia, nie wierzę w to co widzę. Patrzy śmiejąc się. Nie rozumiem, co śmiesznego we mnie jest. Właśnie teraz chciałbym powiedzieć wszystko, ale nie mogę. Ogarniające uczucie beznadziejności staje się nieznośne. Eve i tak mnie nie znosi. Mijam ją, wchodzę do swojego pokoju. Stawiam na szarą koszulę, czarne spodnie, niestety buty. Staję przed lustrem, układam włosy najlepiej jak potrafię.
Dziesięć minut do kolacji z rodzicami. Potem bal charytatywny. Jutro jakieś spotkanie z dziećmi z domu dziecka, ludźmi z domu spokojnej starości i dopiero bal sylwestrowy. Kolejne nudne spotkania i bankiety. Czasami mam ochotę to rzucić.
Na dole, w jadalni Evelyn siedzi przy stole. Z tym samym zamiarem kieruję się do pomieszczenia, gdy słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram i witam się z rodzicami i teściami. Przechodzimy do właściwego pomieszczenia. Zasiadamy do kolacji, która przez uroczystość wypada o wiele wcześniej, niż zwyczajnie.
- Chciałbym podziękować za zaproszenie- mówi mój rodzic.
- My także, to świetna okazja by lepiej się poznać, porozmawiać.
- To nic takiego. Święta powinny być spędzone w gronie rodziny.
- Jesteście ze sobą pół roku. Myśleliście o dzieciach?
- Jeśli mam być szczera, to nie chcę mieć dzieci. Luke się zapewne ze mną zgadza, prawda?
- Zwyczajnie chcemy poczekać. To nie ten czas.
- Synu, a kiedy będzie? Zaraz przejmujesz firmę po mnie, a co potem? Komu ją przekażesz? Musisz mieć co najmniej jednego syna.
- Nie martw się o to. Po nowym roku o tym pomyślimy. Znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Reszta posiłku przemija w spokojnej atmosferze. Słychać tylko odgłosy sztućców, talerzy, szklanek.
Po skończonym posiłku ojciec mojej żony kolejny raz wyciąga mnie na rozmowę.
- Czy wasze małżeństwo odbyło się z nocą poślubną.
- Nie... Nie chciałem jej zmuszać.
- Powinieneś. To wbrew wszystkiemu.
- Porozmawiam z nią o tym. Proszę nie naciskać.
- Jasne, Luke, ale wiesz...
- Wiem, wiem.
- Zbierajmy się na ten bal.
Jedziemy trzema samochodami. Eve nie odzywa się do mnie, aż do momentu, gdy zatrzymuję pojazd na czerwonym świetle.
- Słyszałam waszą rozmowę.
- I co w związku z tym?
- Na nic nie licz. To tyle.