W pośpiechu złapałam do ręki moją mascare i dokładnie malując rzęsy przygotowywałam się psychicznie na wyjście do mej znienawidzonej szkoły. Następnie pakując do plecaka jabłko, pośpiesznie wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl, że już jutro jadę na najlepszy koncert w życiu. A wystąpić miał Slash feat Myles Kennedy & The Conspirators. A wiecie dlaczego tak strasznie cieszę się na ten koncert? Wiadomo, zobaczę na żywo Slasha, legendę hard rocka, mojego ulubionego gitarzyste z Guns n roses. Ale przede wszystkim posłucham i zobaczę... Mylesa! To moja miłość. Odkąd pamiętam jestem jego największą fanką. Myles jest moim życiem, żyję dla niego i dla koncertów. Chociaż wiem, że moje marzenie dotyczące trasy koncertowej z nim nigdy się nie spełni, ehh, pomarzyć zawsze można. Dotarłam do szkoły, pełna niechęci i złego nastawienia do lekcji, które miały się dziś odbyć. A z resztą co ja będę się tym przejmować. Jestem już myślami daleko z Mylesem.
Weszłam do szatni i zaczęłam rozwiązywać glany. Po chwili siedziałam już obok sali matematycznej.
- Ana! Hej! - krzyknęła Rose, moja przyjaciółka.
- No hej. - odpowiedziałam znudzona
- Jak tam? Gotowa na koncert?
- Jeszcze pytasz? Od miesiąca nie myślę o niczym innym. - od razu humor mi się poprawił.
- Haha wiem. I pewnie nie pomyślałaś, że dziś na matmie będzie sprawdzać zadania domowe.
- No co ty? Ja i zadanie z matmy? Hahaha ha
- Tak myślałam, dlatego zrobiłam ci ten raz, żebyś nie pojechała na koncert w świadomości, że dostałaś kolejną jedynkę.
- Wiesz, że w tym dniu nic nie jest w stanie zniszczyć mi humoru, ale i tak dziękuję. - powiedziałam po czym rozległ się głośny dzwonek.
Weszłyśmy do klasy zajmując trzecią ławkę po lewej.
- Jak będę sprawdzała obecność, proszę podchodzić i oddawać mi wasze zadania domowe.
Nadeszła moja kolej.
- Anastasia Winslet.
- Kennedy, proszę pani. - powiedziałam po czym szeroko się uśmiechnęłam.
- Oj dziewczyno przestań żyć marzeniami. Dobrze wiesz, że to nigdy się nie spełni.
- Zobaczymy. - mówiłam oddając jej kartkę.
Słyszałam, że ona też lubi Mylesa. Trochę mi to do niej nie pasowało, no ale cóż.
Po skończonych lekcjach wróciłam do domu, puściłam na fulla "Iris of the Storm" i nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż o jutrzejszym dniu.