Czy on chce mnie zabić?

270 25 9
                                    

Dziś jest pierwszy dzień na naszym obozie konnym. Jesteśmy tutaj ja i moja przyjaciółka Kornelia. Kiedy dojechałyśmy na miejsce nikogo jeszcze nie było, więc stwierdziłyśmy, że zwiedzimy stajnię. Poszłyśmy drewnianym mostkiem przez mały strumyczek, a potem dróżką, która zaprowadziła nas do siodlarni. Zobaczyłyśmy tam 25 podpisanych siodeł i ogłowi. Każde było wypastowane i powieszone. Z siodlarni zawędrowałyśmy do stajni. Byłyśmy zaskoczone, a jednocześnie zauroczone i oczarowane wielkością tego pomieszczenia. Niestety nie spotkałyśmy żadnego konia. Pewnie były na pastwisku. Z zegarka Kornelii wyczytałyśmy, że już za 10 minut będzie obiad. Skończyłyśmy więc zwiedzanie, żeby czasem się nie spóźnić. Na obiad były naleśniki. Potem pani Kasia, która była instruktorką powiedziała, że idziemy do stajni poznać konie. Kiedy weszliśmy całą grupą do pomieszczenia konie stały już w boksach. Przechodziliśmy obok każdego z nich, a pani mówiła jak ma na imię i przedstawiała nam krotką historię z jego życia. Najbardziej urzekła mnie starsza już klacz o imieniu Penelopa. Kiedy była jeszcze źrebakiem sprzedano jej matkę Małą Mi. Potem stwierdzono u niej jakąś kontuzje stawów. Kiedy jej właściciele to usłyszeli postanowili sprzedać ją swojemu koledze, który skupywał konie na rzeźnię. Jednak przeszkodziła mu w tym pani Monika, czyli właścicielka tego miejsca. Zaproponowała temu mężczyźnie dwa razy więcej, niż zaoferowała mu rzeźnia. Zgodził się więc i tak klaczka znalazła się tutaj. Nikt na niej nie jeździ. Można się tylko nią zajmować. Mnie to w cale nie zniechęciło, więc pani Kasia obiecała mi, że będę mogła pomagać w opiece nad Penelopą. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Pani instruktor wytłumaczyła nam także dział dotyczący koni. Każdy miał mieć swojego konia na tydzień. Ja dostałam klacz o imieniu Nadzieja, a Nela wałacha z imieniem Junior. Nadzieja była karo-srokata. Była piękna i niewiarygodnie przyjazna, ale miała swój charakterak. Junior był gniady. Miał smukły łeb jak na araba czystej krwi przystało, jednak jego humorek nie był już tak atrakcyjny. Zdarzało mu się gryźć. O godzinie 15 mieliśmy pierwszą jazdę na obozie. Zaczęliśmy od rozprężania koni, poprzez kłus, a na galopie i niskich przeszkodach kończąc. Pani powiedziała, że jest z nas wszystkich bardzo dumna. Podzieliła nas na dwie grupy: maneż i teren. Obie z Nelką byłyśmy w tej drugiej grupie. Oprócz nas byli jeszcze Karolina, Ola i Jaś. Reszty imion jeszcze nie pamiętam. Jaś był jedynym chłopakiem na obozie.
Nie był jakiś mega przystojny, ale brzydki też nie był. Nie wiem tylko dlaczego ciągle gapił się na mnie. Czy on chce mnie zabić? 

...............................................

Hej!
Witam w pierwszym prawdziwym rozdziale mojej historii. Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam na kolejny rozdział.
#DemiKateAm <3

Wakacje w SiodleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz