New Life... (1)

115 3 3
                                    

*01.09.15 r. godz. 20.00*

R5 własnie skończyło trasę koncertową. Wydana płyta, trasa koncertowa, sława to wszystko w przeciągu roku? Nie do końca...

*Oczami Rossa*

-Laura!- pierwszy raz od roku wypowiedziałem to imię

-Ross!- moje imię wypowiedziane jej głosem wydaje się najpiękniejszym z imion. Nie zauważyłem kiedy, lecz staliśmy już przytuleni

-Tak bardzo się stęskniłem... -powiedziałem trwając w uścisku-Co ty tu tak właściwie robisz , przecież twój dom jest w świecie czarów, coś się stało?-zaczęła płakać

-On... wrócił rozumiesz!Zabił moich rodziców! ... Ross tylko tu JESTEŚMY bezpieczni, chociaż i tak długo nie będziemy-mówiła przez płacz

-Ćććć wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Jesteśmy wszyscy razem w 7 ! On nie da rady nam niczego zrobic ja...-chciałem powiedzieć coś co powinienem zrobić dawno temu lecz...

*oczami Rydel*

Wszyscy razem weszliśmy do salonu, stali tam już Laura i Ross, cali zapłakani... CHWILA ! LAURA? Płacze?... MORT... strach, znów to uczucie w brzuchu. Rozejrzałam się po rodzeństwie i spojrzałam na Ell'a ich miny mówiły same za siebie, każdy już wiedział co się stało, nie było potrzebne ani jedno słowo...

-Laura! Kochanie tak bardzo się stęskniłam! Nie płacz! Vanessa też tu jest? -podbiegłam do niej i mocno przytuliłam po czym otarłam jej łzy

-Nie, znaczy musiała zostać jeszcze jeden dzień i porozmawiać z Volturimi ale jutro będzie...

-To dobrze, wiem co czujesz ale nie możesz płakać, musisz być silna, pamiętaj, zawsze będziemy razem i nic nam się nie stanie tak?! Oczywiście będziecie z Vanką u nas mieszkać, nie to nie pytanie to ROZKAZ!-Na jej twarzy pojawił się lekki, prawie niezauważalny uśmiech

-Delly... dziękuję Ci...

*narrator*

Po tym krótkim dialogu Marano przywitała się z resztą Lynch'ów i Ratliff'em. Wszyscy starali się aby ten wieczór był chociaż trochę wesoły, lecz nie wychodziło im to za dobrze. W końcu zmęczeni wydarzeniami z ostatniego czasu poszli spać, jak można się domyślić nie było to zbyt proste..

*ranek, następny dzień, po śniadaniu*

Poranek był wesoły, tak jakby poprzedniego wieczoru nie było. Wszyscy śmiali się i wygłupiali jak kiedyś. Aż nagle w drzwiach salonu stanęła Vanessa

-Dzień dobry!-powiedziała ze sztucznym uśmiechem, za to Riker nie krył swojej radości

-Van! Żyjesz! Cześć...- chłopak zauważył minę starszej Marano, natychmiast stracił humor, zresztą jak wszyscy...

-Mam złe wieści-powiedziała

____________________________________________________________________________________

Dzień dobry! Tak wiem miałam już dawno to napisać, lecz dopiero teraz znalazłam czas na ogarnięcie swoich pomysłów... Mam nadzieję, że nie jest aż tak beznadziejnie... Myślę, że będziemy teraz czytać się częściej ;) BUZOAKI!

PS Teraz będę podpisywać się Milka-MILKA












The magic lurking around the corner-Lynch and Marano story [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz