Rozdział 2: Fox w akcji

8.7K 315 9
                                    

Cała niedzielę przespałam. Trudno jest się przyzwyczaić do zmiany strefy czasowej. Ani ja, ani Beau nie zdążyliśmy nawet obejrzeć w całości domu. Gdy wstałam była jakoś po dziesiątej. Dopiero teraz znalazłam czas na dokładne obejrzenie domu. Zaczęłam od swojego pokoju. Ciemne ściany, wielkie łóżko i meble. Nic specjalnego, a jednak miało to swój urok. Coś, co spodobało mi się dużo bardziej, to wielka garderoba za rozsuwanymi drzwiami. Znalazłam w niej mnóstwo ubrań na każdą okazję i całkowicie w moim stylu. Przy takiej wypełnionej garderobie miałam problem, żeby odnaleźć specjalną skrytkę, w której znajdowały się potrzebne gadżety, akcesoria i broń. Zanim zaczęłam zwiedzać resztę domu, rozpakowałam walizki. Znajdowało się w nich wszystko, z czym nie chciałam się rozstawać. Na dnie znalazłam zdjęcie w ramce. Uśmiechnęłam się delikatnie i palcem przesunęłam po szkle.

- Tak cholernie za wami tęsknię. Obiecuję, że zrobię wszystko, by pomścić waszą śmierć.

Odłożyłam zdjęcie do skrytki i wybrałam się na zwiedzanie pozostałych pomieszczeń. Na sam koniec zatrzymałam się w kuchni. Była w pełni wyposażona. Braciszek się postarał. W pierwszej kolejności zrobiłam naleśniki dla siebie i Beau, który pewnie jeszcze spał, a później zabrałam się za kawę. Nie minęło dużo czasu, a na dole pojawił się szatyn. Uśmiechnął się uroczo i usiadł obok mnie na kanapie w salonie.

- Jesteś boska! I śniadanie i kawa. Normalnie żyć, nie umierać. - Chłopak cmoknął mnie w podziękowaniu w policzek.

- Wolę to ja gotować i jeszcze trochę pożyć, niż miałabym jeść to, co ty zrobisz. Bo halo? Oboje dobrze wiemy, że w tym jesteś kiepski.

- Ale jestem dobry w czym innym i dobrze o tym wiesz. - Poruszył zabawnie brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.

Oj wiem, wiem. Zdążyłam się przekonać. Beau był pierwszym i jedynym chłopakiem, z którym byłam tak blisko. Znaliśmy się odkąd stałam się pełnoprawnym członkiem Unbroken. Był i jest moim wsparciem. Czasem zastanawiam się, jak sobie na to zasłużyłam.

Po śniadaniu, chłopak posprzątał, a ja przybrałam się w coś bardziej odpowiedniego na wyjście do ludzi. Gotowa zeszłam na dół i zaczekałam, aż Brooks się ogarnie. Następnie ruszyliśmy w stronę garażu. To co tam zobaczyłam całkowicie wryło mnie w ziemię. Stała tam piękna, biała i tylko moja maszyna. Zaraz obok niej motocykl dla Beau i jedno auto. Zgaduję, że dla Brooksa na wyścigi. Cudowny pomarańczowy McLaren. Wsiedliśmy na motocykle i odpaliliśmy silniki. Ten dźwięk to muzyka dla moich uszu. Wyjechaliśmy powoli z garażu i założyliśmy kaski.

- Jedziemy na plażę?! - krzyknęłam aby szatyn mógł mnie usłyszeć.

- Jasne, wbij do GPSa, Rose.

Chwilę później delikatnie poklepałam moje cacko i ruszyłam przed siebie. Gdy zatrzymałam się na światłach, zrównał się ze mną Beau. Pokręcił trochę głową i już wiedziałam o co chodzi. Kiedy tylko światło zmieniło się na zielone, ruszyliśmy przed siebie. Każde z nas chciało wygrać ten mały pojedynek. Jednak jak już wspominałam wcześniej, to ja ścigam się na tych maszynach. Nie bałam się, że przegram, ale trochę rywalizacji wprawiło mnie w świetny humor.

Zgasiłam motocykl i zeszłam z niego ściągając kask. To samo zrobił Brooks, jak tylko zatrzymał się obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego triumfalnie i ruszyłam w stronę plaży. Chłopak zrównał się ze mną i zarzucił mi rękę na ramię. Spacerowaliśmy tak wzdłuż brzegu i cieszyliśmy się piękną pogodą, zupełnie jakbyśmy byli zwykłymi ludźmi bez mrocznej historii i niebezpiecznej misji przed sobą. W drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze do jakiejś knajpy, bo zaczął doskwierać nam głód.

Kiedy wróciliśmy do domu, od razu udałam się do skrytki w łazience. Było ich kilka, wszystkie dobrze ukryte. Bez stosownej wiedzy wręcz nie do znalezienia. Otworzyłam skrytkę, która bardziej przypominała sejf i wyciągnęłam z niej telefon. Włączyłam go i zadzwoniłam pod jedyny numer, który znajdował się w kontaktach. Po trzecim sygnale usłyszałam znajomy głos.

Osiągnąć Cel || 5SOS - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz