Rozdział 1: Żegnaj mój azylu

14.4K 330 63
                                    

Razem z przyjaciółmi spędziłam ostatnie dni w moim ukochanym miejscu. Będę tęsknić za tym miastem i za ludźmi, którzy sprawiali, że żyłam na nowo. Obracałam się towarzystwie, które niewiele wiedziało na mój temat, ale mieli do mnie ogromne zaufanie. Robię wszystko, by nie zawieść osób, na których mi zależy. Ludzie na ulicy się nas bali, a przynajmniej takie wrażenie odnosiłam, kiedy wręcz schodzili nam z  drogi. To trochę zabawne. Wystarczy, że człowiek czasem założy coś czarnego, ma tatuaże i korzysta z życia, a przez to staje się mniej akceptowany przez społeczeństwo.

Nie należę do najgrzeczniejszych osób. Zostałam wyszkolona by przetrwać, nawet kosztem życia innych. Wiele razy usłyszałam, że nie mam sumienia i w jakiejś części na pewno jest to prawdą. Szanuję jedynie życie bliskich mi osób. Choć moje otoczenie często bywa niebezpieczne, to do tej pory byłam w stanie poradzić sobie ze wszystkim w pojedynkę. Tylko dzięki ciągłym treningom i stałym rozwijaniu swoich umiejętności jeszcze jestem sobą i nie mam goryla chodzącego za mną krok w krok.

Jeśli mam być szczera, to nigdy nie byłam tak czymś podekscytowana, jak misją, do której przygotowuję się tak długo. Nareszcie nadeszła szansa na pokonanie wrogiego gangu Rebels i zrewanżowanie się za śmierć moich rodziców. To przez nich zostałam pozbawiona tego, co w życiu najważniejsze i stałam się tak oziębłą osobą. Za jedno mogę im podziękować. Jestem najsilniejszą wersją siebie i teraz jedynie to ma znaczenie. Jestem w stanie poświęcić swoje życie, aby tylko usunąć tych sukinsynów z powierzchni ziemi.

Osoby, które są bezpośrednio odpowiedzialne za śmierć moich rodziców już od dawna wąchają kwiatki od spodu, lecz to nie ja dokonałam tej zemsty i nie czuję żadnej ulgi. Moim celem stali się ich następcy. Tym razem wszystko pójdzie po mojej myśli.

- Li! Czy ty nas w ogóle słuchasz? Mówimy do ciebie od kilku minut, a ty tylko patrzysz na nas nieobecnym wzrokiem. Coś się stało? - Eliza jak zwykle marudzi, ale to niezwykle ciepła osoba, wyczulona na zachowanie innych.

- Przepraszam. Po prostu... - przerwałam próbując wymyślić na szybko jakąś wymówkę - ...będę za wami tęsknić. Nie chcę wyjeżdżać. Wolałabym zostać tutaj. Tu jest moje miejsce. - W pewnym sensie była to prawda, ale chciałam również zacząć tę misję i pomścić rodziców.

Weszliśmy właśnie do cukierni. Było dziś naprawdę gorąco, więc lody to wspaniały pomysł. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a ja wręcz rzuciłam się na jeden z foteli. Wtedy poczułam niewielki ból w okolicy krzyża. Cholera! Na śmierć zapomniałam o mojej broni. Jestem idiotką, przecież zawsze mam ją przy sobie. Więc jak mogłam o niej zapomnieć? Zmieniłam pozycję i poprawiłam ją delikatnie, aby nie wystawała zza koszulki.

Zamówiliśmy sobie desery. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, krzyczeliśmy, a niekiedy nawet śpiewaliśmy. Ludzie nawet nas nie upominali. Albo się nas bali, albo po prostu stwierdzili, że ich upomnienie nie przyniesie oczekiwanych rezultatów.

- To co teraz robimy? Może skatepark? Co wy na to? - zapytałam, gdy skończyliśmy zajadać się lodami.

Wszyscy ochoczo przytaknęli i bawiąc się ruszyliśmy w stronę jednego z naszych ulubionych miejsc. Po drodze oddzieliłam się trochę od reszty, bo zadzwonił mój kuzyn.

- Czego? - warknęłam, ale mimo wszystko się uśmiechnęłam.

- Jak zwykle miłe powitanie... Mam tylko jedno pytanie i daję ci spokój. Jesteś już spakowana? Przypominam, że lecimy jutro wieczorem.

- Nie spakowałam się, ale znasz mnie, zrobię to w pięć minut. Zapomnę o większości rzeczy, ale wyrobię się w te cholerne pięć minut. Cześć! - Rozłączyłam się zanim zdążył odpowiedzieć.

Osiągnąć Cel || 5SOS - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz