- Proszę być cicho. Nie możecie rozmawiać ze sobą ani nic robić. Mam nadzieję, że to was oduczy złego zachowania. A! Zapomniałabym! Proszę swoje telefony złożyć do tego pojemnika - jędza podała wiklinowy koszyczek do chłopaka siedzącego najbliżej niej. Czarnowłosy uczeń z niechęcią wyjął swoją komórkę, włożył do opakowania i podał koszyk dalej. Zewsząd było słychać pomruki niezadowolenia. Super. Jedyna nadzieja, żeby nie zanudzić się na śmierć, została właśnie pogrzebana. Ona naprawdę nienawidzi uczniów.
Rozejrzałam się. Kara odbywała się w dziwnej klasie, w której jeszcze nigdy nie byłam, w piwnicy. Był mrok. Światło dochodziło jedynie z wątpliwej jakości żarówki, która nie była niczym przykryta - najzwyczajniej w świecie zwisała z sufitu. Ściany były szarego koloru. Nie było tu żadnych mebli, oprócz biurka nauczyciela wraz z krzesłem, które spokojnie mogłoby należeć do mega zaradnego i bogatego businessmana oraz kilku zdezelowanych ławek i krzeseł dla uczniów. Albo więźniów, jeżeli ktoś tak woli.
Nauczycielka usiadła na swoim skórzanym fotelu, wyciągnęła nogi na stole i sięgnęła po gazetę Party. No jasne. Co innego mogłaby czytać pozbawiona własnego życia osobistego osoba, która zamiast pójść na miasto albo spędzić czas z rodziną, woli siedzieć w szkolnej piwnicy? Tylko Party. A, przepraszam. Kompletnie zapomniałam, że ona nie ma rodziny. Serio, kto by ją zechciał?
Nagle ktoś zapukał do drzwi, co sprawiło, że wszyscy podnieśli głowy, włącznie ze mną.
- Dzień dobry! - w drzwiach ujrzałam z Antka. Z szerokim uśmiechem spoglądał na nauczycielkę. - Nie wiem czy pani wie, ale dzisiaj byłem na wagarach. To było bardzo, bardzo złe i nieodpowiedzialne. Nie uważa pani, że należy mi się kara?
- T-tak, masz rację. Usiądź proszę - patrzyła na niego skonsternowana. Po chwili się otrząsnęła. - Zasady znasz. Nie wol...
- Tak, znam. Nie wolno rozmawiać ani nic robić - wyrecytował bez zająknięcia. Po chwili z zuchwałym uśmieszkiem ruszył w moją stronę. Spoglądał mi głęboko w oczy. To było dziwne. Bardzo dziwne.
Bez pytania usiadł obok mnie, oparł głowę na łokciu i zaczął się we mnie wpatrywać, co, nie powiem, było nieco krępujące. Po około pięciu minutach nie wytrzymałam.
- Możesz przestać się na mnie patrzeć? - wyszeptałam tak, żeby historyczka mnie nie usłyszała.
On uśmiechnął się do mnie i nawet nie starając się zniżyć swojego głosu, powiedział:
- Masz piękny głos. I jesteś piękna.
Poczułam jak oblewa mnie gorąco. Zawstydzona, popatrzyłam się na pedagożkę.
Ona spojrzała się tylko na nas, ale nic nie powiedziała.
- Hej - odezwał się do mnie Antek, tym razem ciszej. - Nie wstydź się.
- Wcale się nie wstydzę - odparłam buńczucznie. To nie była prawda, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Akurat - zaśmiał się cicho. Okej, jednak wiedział.
- Od kiedy się do mnie odzywasz? - postanowiłam iść za ciosem i dowiedzieć się o nim kilku rzeczy, skoro miałam okazję. - Podobno nie lubisz ludzi.
- Nie lubię ludzi - ponownie się zaśmiał. - Kto ci tak powiedział? Zresztą nieważne. Nie lubię tylko niektórych ludzi. Tak w zasadzie to całej szkoły. Oprócz ciebie. A poza tym, to przecież się do ciebie odzywam. Pamiętasz? Ostatnio cię wołałem.
- Wiesz... Ej, ty! nie jest dobrym sposobem na zawarcie znajomości.
- No wiem... Nie mam w tym zbyt dużego doświadczenia. Ale przecież ruszyłaś w moją stronę!
- Bo byłam w szoku! To był odruch: ktoś cię woła, ty idziesz w jego stronę. Rozumiesz?
- Jasne... Wmawiaj sobie. Po prosu uległaś mojemu czarowi - uśmiechnął się pewnie.
Zaśmiałam się cicho. Zaczęłam się zastanawiać, jak to się stało, że w jednej chwili Antek przeszedł taką przemianę. Jeszcze niedawno nawet nie pomyślałabym, że będę z nim kiedykolwiek rozmawiać, a teraz, proszę bardzo! W ciągu tego krótkiego czasu zmienił się nie do poznania. Czyżby kosmici przeszczepili mu mózg?
Czas szybko minął i co dziwne, zasmuciło mnie to. Nie spodziewałam się, że tak miło spędzę ten czas. Antek chyba też nie był zachwycony, bo kiedy ruszyłam w stronę szatni, on poszedł za mną. Nie zadawałam jednak pytań. Podczas gdy zmieniałam buty, zakładałam szalik, czapkę i kurtkę, on cierpliwie czekał. Po chwili razem poszliśmy w stronę wyjścia.
- No to cześć - powiedziałam nieśmiało. On popatrzył na mnie spod uniesionych brwi.
- Chyba nie sądzisz, że puszczę cię samą do domu. Jest ciemno. Nie wiadomo, kto czyha za rogiem.
- Ale jest dopiero 17!
- Ale jest ciemno! Nie puszczę cię samej do domu. Koniec i kropka.
- Jasne, mamo - powiedziałam z przekąsem. Zaśmiał się z mojej miny.
- No chodź już, córciu. I przestań wreszcie narzekać.
Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Z jednej strony się z tego cieszyłam, bo spędzenie z nim jeszcze więcej czasu było bardzo pociągającą perspektywą. Z drugiej zaś strony, nie byłam pewna czy chciałam, żeby Antek znał mój adres. Kto wie, jaki będzie jutro, pojutrze, za tydzień? Może ktoś znowu przeszczepi mu mózg i stanie się psychopatycznym zabójcą?
Wszystkie wątpliwości rozwiały się w chwili, gdy objął mnie ramieniem. Do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach męskiej wody toaletowej. W jego ramionach poczułam się miło, ciepło, bezpiecznie. Tak, jakby to tam było moje miejsce. Był ode mnie sporo wyższy, z czego byłam zadowolona. Z moimi 173 centymetrami wzrostu może i nie byłam mega wysoka, ale większość chłopaków w szkole była podobnego wzrostu. Wreszcie mogłam się przy kimś poczuć jak mała dziewczynka.
Gdy dotarliśmy do domu, nie miałam ochoty się z nim rozstawać. Cały czas trzymał mnie w ramionach.
- To tu? - spytał rozczarowany. - Strasznie szybko tu dotarliśmy - dodał, gdy zobaczył moją nietęgą minę.
- No cóż... To do zobaczenia - powiedziałam niepewnie.
- Do zobaczenia - powiedział. Po czym przytulił mnie do siebie. Staliśmy tak objęci przez kilka minut. Potem czule pocałował mnie w policzek, odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę.
Co to było? Czy dzisiejsze popołudnie rzeczywiście miało miejsce, czy po prostu znowu miałam sen z Antkiem w roli głównej?
Jedno jest pewne. Już nic w moim życiu nie będzie takie samo.
CZYTASZ
Hateful love
Teen FictionAlicja to zwykła, szara dziewczyna. Kiedy przeprowadza się do stolicy, jej życie zmienia się o 180 stopni. Poznaje miłość swego życia - tajemniczego "bad boya". Ktoś jednak tego nie akceptuje. Ma na celu jej zniszczenie. Kim jest? Dlaczego to robi?