*Oczami Antka*
Mój telefon zawibrował. Moje serce szybciej zabiło, a na twarzy momentalnie pojawił się banan. To sms od niej!
Dziękuję ci, Bestio. Przez ciebie muszę zostać za karę po lekcjach.
Mój uśmiech natychmiastowo zgasł. Aż mi się mnie żal zrobiło. A konkretnie mojej głupoty. Jest w tej szkole dopiero od niedawna, a już zdążyła zarobić karę. I to przez kogo? Kto jest taki mądry? No oczywiście, że przeze mnie. A ja co robię? Jaram szluga w parku na ławce.
W mojej głowie szybko zrodził się genialny plan: pójdę na karę razem z nią! W końcu często tam bywam, więc czemu by nie zajrzeć tam dzisiaj? Może jakoś się do niej zbliżę. Może zmieni swoje nastawienie do mnie...
Wstałem z ławki i ruszyłem alejką w stronę bramy. Wszędzie dookoła mnie były zielone, a niektóre już nieco czerwone i brązowe przyprószone jesienią drzewa, krzewy i kwiaty. Mnóstwo kwiatów. Róże i jeszcze jakieś żółte, fioletowe i różowe. W zasadzie to rozpoznałem tylko róże, więc nie będę się wymądrzał. Właśnie wyobraziłem sobie ją, wśród tych róż, trzymającą mnie za rękę. Całującą mnie...
Mój Boże. Ona całkiem mnie opętała. Nie ma bata. Musi być moja.
Po chwili rozejrzałem się. W pobliżu nikogo nie było. Jedynie jakieś 100 metrów dalej starsza babka wyprowadzała yorka. Serio? Pies to ma być pies, a nie przytulanka. Po chwili kobieta włożyła go do błyszczącej różowej torebki. Nawet nie wiem, co mam myśleć na ten temat. Po prostu no comment.
Szybko poszedłem w stronę krzewu różu. Urwałem jedną, najpiękniejszą. Miała nieco jaśniejszą barwę, niż inne. Była największa, wyróżniała się spośród wszystkich. Tak samo jak moja Alicja.
Moja? Boże... Ja naprawdę oszalałem.
Dyskretnie schowałem różę pod poły mojej kurtki i poszedłem w stronę szkoły.
Kiedy byłem już pod budynkiem szkoły, stchórzyłem. Przecież my się nawet nie znamy. Hej! Przecież ona nawet nie wie, że to ja napisałem tego sms-a. Czy to nie będzie dziwne, jeżeli nagle sobie wejdę i usiądę obok niej?
Zresztą kogo to obchodzi?
Nie mogę tej róży jej dać. To byłoby zbyt dziwne.
Położyłem kwiat obok bramy. Może komuś się spodoba.
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę klasy, w której odbywają się kary. Miałem okazję być tam już kilka razy. Albo kilkanaście. Prawdę mówiąc, bywam na prawie każdej karze. Ale hej! To niesprawiedliwe. Wszyscy uczniowie to prawie dorośli ludzie, a traktuje się nas jak dzieci. Albo jak więźniów, zważywszy na to gdzie musimy przebywać. Piwnica, szare ściany, żarówka zwisająca z sufitu... A poza tym, trafiasz tam za byle co. Powiesz coś nie tak? Kara. Nauczycielka uzna, że odnosisz się do niej bez szacunku? Kara. Ktoś cię złapie na tym, że nie słuchasz jakichś bzdetów, które nigdy nie przydadzą się w życiu? Kara. Mam już po dziurki w nosie tych kar.
Ale ta będzie wyjątkowa. Bo ona tam będzie.
Zapukałem do drzwi i wolno je uchyliłem. Nauczycielka siedziała za biurkiem. Po chwili podniosła na mnie swój wzrok. Nikt w szkole jej nie lubi, ale mi ona wisi. Nie czepia się mnie, nie zwraca uwagi... W zasadzie czuje do mnie respekt, jeśli tak to mogę nazwać.
- Dzień dobry! - zacząłem. - Nie wiem czy pani wie, ale dzisiaj byłem na wagarach. To było bardzo, bardzo złe i nieodpowiedzialne. Nie uważa pani, że należy mi się kara?
- T-tak, masz rację. Usiądź, proszę - zawahała się. Aż chciało mi się z niej śmiać. - Zasady znasz. Nie wol...
- Tak, znam - przerwałem jej. Byłem tu już tyle razy, że mógłbym powtórzyć każde słowo, które zwykle mówi. - Nie wolno rozmawiać ani nic robić - uśmiechnąłem się do niej.
CZYTASZ
Hateful love
Teen FictionAlicja to zwykła, szara dziewczyna. Kiedy przeprowadza się do stolicy, jej życie zmienia się o 180 stopni. Poznaje miłość swego życia - tajemniczego "bad boya". Ktoś jednak tego nie akceptuje. Ma na celu jej zniszczenie. Kim jest? Dlaczego to robi?