Następnego dnia obudził mnie wyjątkowo dzwonek telefonu, a nie budzik. Z zamkniętymi oczami przyłożyłam do ucha urządzenie, wydając z siebie przeciągły, zaspany jęk. Rozmówca się zaśmiał, dzięki czemu od razu wiedziałam z kim mam (nie)przyjemność.
- Dzień dobry Beth - Jack przywitał mnie głosem pełnym energii, co było po prostu niemożliwe. Kto normalny cieszy się po wstaniu przed godziną szóstą?
- Dlaczego dzwonisz przed alarmem? - wymamrotałam między ziewaniem - Która jest w ogóle godzina?
- Dochodzi siódma, nie mów, że nie jesteś jeszcze gotowa?
Po słowach chłopaka poderwałam się z łóżka jak oparzona. Od razu się rozbudziłam, poważnie, w mgnieniu oka. Jeśli mój przyjaciel dzwoni to znaczy, że jest w drodze po mnie. Tym samym daje mi jakieś pięć minut na ubranie, umycie, uczesanie i umalowanie. Dlaczego do cholery budzik zawiódł? Nie zastanawiałam się długo tylko od razu ubrałam na siebie pierwszą, lepszą rzecz z szafy. Outfit nie był zbytnio dobrany, bo kto zakłada do pudrowej spódnicy koszulkę tego samego koloru? Jednak wtedy nie sprawiało mi to problemu, pognałam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności.
- Jeszcze momencik, przysięgam - sapnęłam do słuchawki to samo, co dziesięć minut wcześniej - Zaspałam, okej? Nie bądź taki niecierpliwy, nie chciałbyś żebym wyszła bez makijażu.
- Beth, dla mnie jesteś piękna nawet kiedy leżysz pijana w klubie - mogłam wyczuć, że Jack się teraz uśmiecha.
Znałam go na wylot, wiedziałam jaką minę ma kiedy się denerwuje, jaką kiedy jest szczęśliwy, a jeszcze inną kiedy jest zazdrosny. Nie odpowiedziałam mu już, jedynie się zaśmiałam i odłożyłam komórkę, bo przeszkadzała mi w robieniu makijażu. Musnęłam ostatni raz usta pomadką, chwyciłam w biegu torbę, założyłam buty i parkę, a minutę później siedziałam już w samochodzie przyjaciela. Przywitaliśmy się na buziaka w policzek i zmuszona byłam wysłuchać jego narzekania na moje spóźnienie. Hej, nie moja wina, że nie zadzwonił mi budzik.
- Robisz coś dzisiaj po szkole? - zapytałam kiedy wyjechaliśmy z podjazdu domu.
- Zapraszasz mnie na randkę? - Jack spojrzał na mnie przelotnie, po czym z powrotem wrócił wzrokiem na drogę.
- Niedoczekanie twoje, po prostu mógłbyś zawieźć mnie do Sweet Heart, a później do domu - uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na udzie chłopaka.
To nie tak, że chciałam wymusić na nim zgodę. Po prostu, z niewiadomych powodów, potrzebowałam dzisiaj towarzystwa. Patrzyłam na profil Jacka, obserwując jak nabiera powietrze ustami, a później wypuszcza je ze świstem. Poruszyłam ręką, która wciąż znajdywała się na jego nodze, bo chłopak wyraźnie już pękał. Kiedy mówiłam, że go znam, nie kłamałam. Mam też swoje sposoby na przekonanie go do poszczególnych spraw.
- Okej, pojedziemy tam, a później do ciebie, jeśli mnie zaprosisz.
Klasnęłam w dłonie z satysfakcją, po czym skinęłam głową. Tak czy inaczej często bywał u mnie w domu, także nie było to jakimś wyszukanym wymaganiem. Zwłaszcza, że mieszkałam sama.
Reszta drogi do szkoły minęła nam na śpiewaniu piosenek z radia i naśladowaniu głosów nauczycieli. Oczywiście przez moje zaspanie, spóźniliśmy się dwadzieścia minut na pierwszą lekcję. Jednak tym razem nikt nic nie mówił, bo właściwie, to codzienność.
Mieliśmy razem wszystkie zajęcia oprócz wf, ale to chyba wiadome. Przeszłam do segmentu sportowego i przebrałam moje niedobrane ubrania na strój sportowy. Nie przysłuchiwałam się zbytnio rozmowom innych dziewczyn z szatni. Po dzwonku wszystkie weszłyśmy na salę i po rozgrzewce, rozpoczęłyśmy grę w siatkówkę. Wyjęłam telefon z kieszeni spodenek, w celu położenia go na parapecie. Kiedyś w szkole już ktoś okradł damską przebieralnie, dlatego teraz nosiłam go ze sobą. W tym samym momencie urządzenie zawibrowało na znak nowej wiadomości. Obejrzałam się na boki czy aby na pewno nauczycielka nie patrzy, po czym z powrotem przeniosłam spojrzenie na ekran.
CZYTASZ
Persecutor... Or not? // PL
Teen Fiction"Stał tam, na środku ulicy w deszczu. Krople moczyły jego ubranie i niszczyły fryzurę. Nie reagował, po prostu patrzył do góry, prosto w moje okno. Nie znałam go, a on wciąż za mną chodził. Nie opuszczałam domu samotnie, zawsze ktoś był ze mną, tak...