Chapter 1

587 56 9
                                    

Kolejne, słoneczne dni upływały mi nieubłagalnie szybko, zważając na to, że krok po kroku zbliżały się dwumiesięczne wakacje. Nigdy nie czułam się aż tak wyczerpana całym tym rokiem szkolnym, co bardzo mnie dziwiło, bo zawsze byłam takim typem człowieka, który jest pełny pozytywnej energii. Już od paru miesięcy przed początkiem wakacji odliczałam co dzień ile zostało czasu do upragnionej przerwy od szkoły, która dawała mi niezwykły wycisk, nie pomijając faktu, że byłam w klasie maturalnej. Codziennie, moi kochani nauczyciele co słowo przypominali mi, że ostatnia klasa liceum to już nie są głupie żarty i, że matura zadecyduje o naszej marnej przyszłości, z czym akurat się zgodzę, ale nie będę wgłębiała na razie się w ten temat. Kolejnym, właściwie najważniejszym powodem, dla którego z taką niecierpliwością czekałam na wakacje był koncert mojego ulubionego zespołu, który miał się odbyć tuż przy początku lipca tym razem w moim rodowitych kraju. Oczywiście, na którego miałam zaszczyt pojechać, co - przyznam - było już moją zwykłą tradycją, a dlaczego? Mój fangirling* był wtedy na tak wysokim poziomie, że zawsze wyskrobywałam skądś pieniądze i gdy tylko usłyszałam, że chłopcy organizują gdzieś koncert, od razu tam jeździłam, aby móc kolejny raz poczuć emocje, które zawsze towarzyszą zwykłej fance, podczas spotkania i posłuchania na żywo swojego idola. Teraz spokojnie można to nazwać taką małą obsesją na ich punkcie, do której wtedy się w ogóle nie przyznawałam.

W końcu nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień, czyli zakończenie roku szkolnego, co oznaczało wspaniałą wolność. Świadomość, że już nigdy więcej nie będę musiała chodzić do szkoły była chyba najlepszym odczuciem jakie kiedykolwiek miałam i doznałam. Dlatego gdy tylko mój budzik zadzwonił punkt siódma, wyskoczyłam energicznie z łóżka i pierwszą rzeczą jaką wtedy zrobiłam, było odsłonięcie moich fioletowych zasłon, co spowodowało, że cały mój pokój został rozświetlony małymi promieniami słońca. Uśmiechnęłam się sama do siebie, na widok tej pięknej pogody, która jak na zawołanie dopasowała się do odpowiedniego dnia, pokazując, że jest to najlepszy dzień dla większości uczniów i dopiero po paru minutach stania w jednym miejscu, skierowałam się w stronę łazienki. Gdy skończyłam juz poranną toaletę, ubrana i umyta poszłam w stronę kuchni, z zamiarem zjedzenia śniadania. Po skończeniu, spojrzałam ostatni raz na zegarek i gdy byłam już całkowicie pewna, że wszystko spakowałam do mojej małej torebki, wyszłam z domu, kierując się w stronę miejsca gdzie umówiłam się z moją przyjaciółką.
Szłam chodnikiem, omijając co chwilę różnych ludzi, którzy mieli miny jakby nie pochwalali mojego dobrego humoru, którego było widać na kilometr. Może to głupie, ale z kolejnymi minutami wydawało mi się, że świat staje się co raz piękniejszy.
- Evans! - usłyszałam swoje nazwisko, ale nie przejęłam się tym zbytnio i szłam dalej, całkowicie ignorując tą osobę. Byłam zbyt zajęta swoimi myślami, abym mogła poznać, że był to głos mojej przyjaciółki, która stała po drugiej stronie ulicy i zawzięcie machała do mnie rękoma. Dopiero po chwili mój instynkt podpowiedział mi, żebym się odwróciła, więc tak też zrobiłam. Moim oczom ukazała się czarnowłosa dziewczyna, która w tamtej chwili przebiegała przez ulice, niezdarnie potykając się co chwilę o zwykłe powietrze.
- Cześć - przywitała mnie zdyszana i oparła ręce o swoje nogi.
- Hej - zaśmiałam się cicho na widok mojej przyjaciółki, która zawsze miała słabą kondycję i nawet zwykłe przebiegnięcie przez ulicę było dla niej dużym wysiłkiem. Nie była ona gruba, powiedziałabym nawet, że wręcz za chuda jak na jej wiek. Miała kościste nogi, a jej skóra była całkiem blada, co dodawało jej uroku trupa. Czarne proste, włosy sięgały jej do ramion, a oczy były koloru niebieskiego, czego zawsze zazdrościłam.
- Chodźmy, już Lottie, bo jak kolejny raz z rzędu spóźnimy się na zakonczenie to wychowawczyni nas zabije - oznajmiła, a ja kiwnęłam głową na znak, że się z nią zgadzam i ruszyłyśmy w stronę szkoły, która rozprzestrzeniała się już tuż za rogiem skrzyżowania.

- Mimo wszystko będzie mi was bardzo, bardzo brakować - powiedziałam ze łzami w oczach do mojej dotychczasowej paczki, z którą trzymałam się od początku liceum. Nie przewidywałam takiego zwrotu akcji, ale skoro tak musiało być to musiało. Ryczałam jak syrena straży pożarnej, gdy tylko wychowawczyni wygłosiła ostatnie słowa na pożegnanie w naszej klasie i już sama nie chce myśleć jak musiałam wyglądać, z tym rozmazanym tuszem do rzęs na policzkach.
- Już nie becz dziewczyno, przecież to nie koniec świata. Tak nagle raczej nie urwiemy kontaktów, no nie? - powiedział rozbawiony Claus, mój przyjaciel należący do tak zwanej "paczki", który w tamtej chwili poklepał mnie tylko mocno po plecach. Prychnęłam obrażona, bo podważył moją dotychczasową godność i ostatni raz przeleciałam wzrokiem po klasie, która była wypełniona już absolwentami liceum z mojej byłej klasy.
- Wiesz co, Lucy? - zwróciłam się do czarnowłosej - Chyba jednak będę trochę tęsknić za tą klasą, wiesz? - uśmiechnęła się do mnie jedynie i wskazała na mój telefon, który trzymałam w ręku. Zerknęłam na jego ekran i mimowolnie moje kąciki ust poleciały automatycznie do góry. Nacisęłam na zieloną słuchawkę.
- To co laska? - usłyszałam męski głos, który należał do nikogo innego jak do mojego internetowego przyjaciela - Zaczynamy wakacje od koncertu chłopców, prawda?

Och, teraz to się dopiero będzie działo - pomyślałam rozbawiona jak i zarazem podekscytowana na myśl, że niedługo pierwszy raz spotkam tego frajera i to w dodatku na koncercie moich idoli. Niczym normalnie życiowy goal, prawda?

⚫⚫⚫

Hmm... Taką notkę powinno się chyba na początku zacząć od przywitania jeśli się nie mylę, więc hejo, hej cześć i czołem! Witam was w pierwszym rozdziale "Love Tour" i mam nadzieje, że ten rozdział wam się spodoba. Wiem, że nic się w nim specjalnego jak na razie nie dzieje, ale jak to w pierwszych rozdziałach: zawsze musi być nudno, aby móc rozpocząć jakoś tą fabułe! Ok to ja się z wami żegnam i nie wiem: dawajcie gwiazdki, komentujcie etc, a będę bardzo szczęśliwa! Do zobaczenia w następnym chapterze!
Luke pojawi się prawdopodobnie w 2 albo 3 rozdziale, więc bądźcie cierpliwi!

Lots of love,
lovemyangelsxx
Twitter: @luvmydraco

love tour [lh] zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz