1.

224 15 6
                                    






Czarna taksówka zatrzymała się z piskiem opon, przed jednym z większych budynków w Londynie. Po chwili wypadł z niej kilkuletni chłopczyk, śmiejąc się wesoło i pokazując kilka dziur, po mleczakach w swojej jamie ustnej. Zaraz za nim, żegnając się z kierowcą wybiegł dwudziestokilkuletni mężczyzna, z równie wielkim uśmiechem na twarzy. Chwycił młodszego za rękę i powoli wspinali się po wielkich schodach, prowadzących do wejścia Wydawnictwa „Hall".

- Wujku, kupisz mi w kawiarni lody? - wysoki brunet musiał opuścić głowę w dół, żeby jakoś usłyszeć głos swojego bratanka pośród tysiąca innych hałasów na ulicy.

- Nie mogę. Dobrze wiesz, że nie wolno Ci jeść słodyczy, a w szczególności przed obiadem. - chłopczyk zrobił naburmuszoną minę. Nie w smak mu była odmowa wujka, dlatego postanowił spróbować tej samej metody co zawsze. W końcu dla lodów czekoladowych mógł zrobić wszystko.

- Tatuś na pewno, chętnie usłyszy co dzisiaj robiliśmy. - zaczął powoli wdrażać swój plan, cały czas obserwując, skupionego na stopniach wujka. Starszy natomiast zmarszczył brwi słuchając, co tym razem wymyślił ten mały urwis, żeby dostać to, czego chce. - Ta Pani w parku była bardzo miła.

Luke gwałtownie się zatrzymał, spoglądając na Charliego, który niewinnie się do niego uśmiechał. Jego brat bardzo nie lubił, gdy wychodził z młodym na spacery i próbował swoich sztuczek na dziewczynach, przy okazji wykorzystując bratanka. Ale co poradzi, że te wszystkie laski, lecą na samotnych mężczyzn z dziećmi.

- No dobra, dostaniesz te lody, tylko ani słowa ojcu, bo mnie udusi. - przewrócił oczami, wyobrażając sobie, jak jego starszy brat, kolejny raz daje mu kazanie na temat jego zachowania. Charlie natomiast radośnie podskoczył i przytulił się do nogi wujka. Luke wiedział, że jego bratanek, tego typu zagrywek nauczył się właśnie od niego. Może i nie był najlepszym przykładem dla sześcioletniego dziecka, ale kochał go całym sercem i był świadomy tego, że młody owinął sobie go wokół palca.

Luke pociągnął za klamkę i przepuścił pod ramieniem Charliego, który radośnie wbiegł do środka, od razu krzycząc do siedzącej na recepcji Kate, że dostanie lody. Pulchna blondynka, widząc chłopca, szeroko się uśmiechnęła i wstała od biurka, pozwalając malcowi wpaść w jej ramiona. Luke pokręcił tylko głową i przewrócił oczami. Ten urwis owinął sobie wokół palca, nie tylko jego. Podszedł do stojącego obok drzwi Toma, tutejszego ochroniarza i podał mu rękę.

- Cześć Luke. Czym Cię dzisiaj przekonał? - tęgi mężczyzna, wyglądający jakby uciekł z więzienia, przez swoją łysą głowę i tatuaże, patrzył z rozczuleniem na Charliego i śmiał się jak nastolatka. Luke uznał to, za naprawdę bezcenny widok i doskonale to rozumiał, chłopca nie dało się nie kochać.

- Znów próbowałem podrywu na samotnego ojca w parku. - burknął pod nosem i oparł się o ścianę, tak jak to zrobił jego towarzysz. Obydwoje obserwowali poczynania Charliego i Kate. Chłopczyk strasznie gestykulował, a kobieta bacznie go słuchała.

- Cwany z niego dzieciak. Nie dziwię się, że zawsze chodzi taki zadowolony, skoro ma tyle asów w rękawie.

- Wiesz jak trzeba przy nim uważać? Wszystko wykorzystuje przeciwko Tobie. I jeszcze używa tych swoich, małych, brązowych oczu, żeby tylko dostać, to czego chce.
Mężczyźni pokręcili jednocześnie głowami i rozpoczęli rozmowę na temat wczorajszego meczu.

W tym samym czasie do recepcji, podeszło kilku klientów, dlatego Charlie musiał rozstać się jedną ze swoich ulubionych cioć. Wiedział, że jest ona tylko taka przyszywana, ale i tak bardzo ją kochał. Tak samo jak wujka Toma. Jego zazdrościli mu wszyscy koledzy, kiedy przychodził po niego do szkoły. Wyglądał groźnie i chłopczyk nie musiał się bać, że ktokolwiek go zaczepi na korytarzu. Bardzo mu to pasowało i nie był zły na swojego tatusia, że czasami nie ma dla niego czasu. W podskokach przebył drogę do stojących przy wejściu wujków i zarządził, że to jego pora na lody.

Jestem rycerzem, tato! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz