- Charlie, kochanie musisz wstać.
Louis od kilku minut, bezskutecznie próbował obudzić swojego syna. Wiedział, że przekonanie go do wyjścia z sali będzie prawdopodobnie równie trudne. Nie miał serca odrywać chłopca od ukochanej cioci, ale obiecał Panu Hallowi, że zostawi go samego z Sue. Ojciec kobiety, był już o wiele spokojniejszy, po tym, gdy lekarz wytłumaczył mu, że pacjentka zemdlała z powodu dużego stresu i złej diety. Wystarczyło ją tylko przypilnować i nie narażać na zbędne irytacje. Louis westchnął kolejny raz z rzędu i w końcu chciał wziąć chłopca na ręce, ale jak na złość, on się akurat przebudził i szybko wyrwał z objęć ojca i jak tylko mógł zbliżył się, do leżącej Sue. Pan Hall zaśmiał się dźwięcznie, gdy zobaczył zaistniałą sytuację i dopiero wtedy Charlie go zauważył. Chłopczyk trochę się speszył i Louis to zauważył, więc od razu wziął się za tłumaczenia.- Kochanie, to jest tata Sue, Pan Hall. Przywitaj się, proszę.
Malec niepewnie wyjrzał zza poduszki, na której spała Sue i wymamrotał ciche dzień dobry. Starszy mężczyzna od razu zrozumiał za co jego córka pokochała tak bardzo tego brzdąca.
- Pan Hall prosił, żebyśmy zostawili go samego z Ciocią.
Zachary zdziwił się, że chłopczyk tak nazywa swoją córkę, ale mógł się tego spodziewać, skoro wyznawała tę samą politykę firmy, jaką on prowadził przez te wszystkie lata. Zrobiło mu się ciepło na sercu, a kiedy dotarły do niego późniejsze słowa, jakie wypowiedział ten pocieszny brzdąc sprawiły, że ów narząd powiększył swój rozmiar i zaczął bić o wiele szybciej.
- Ale ja nie mogę wyjść, jestem rycerzem tato i muszę pilnować Cioci przez cały czas.
Pan Hall od zawsze był świadomy tego, że dzieci kochają mocniej i widzą dobro w każdym człowieku, ale zachowanie Charlie'go doprowadziło do tego, że już nie miał ochoty zostawać tu sam. Widząc zrezygnowany wyraz twarzy Tomlinsona, wiedział, że jego również poruszyły te słowa i nie ma serca, odciągać dziecka, od osoby, którą chce chronić.
I rzeczywiście miał rację, ale nie do końca, ponieważ Louis uświadomił sobie, że jego syn zaczyna traktować Sue jak mamę, a wcale nie spędzali ze sobą za dużo czasu. Nie wiedział jak ma zareagować, ta sytuacja zdecydowanie go przerastała jako ojca i nie czuł się na siłach, żeby coś zrobić, pierwszy raz od kilku lat. A wszystko skumulowało się jeszcze bardziej, gdy przypomniał sobie, że nie tylko Charlie przekroczył pewne granice w stosunkach z Sue. Jego serce zabiło dla nie mocniej w tej przeklętej windzie i nie dawało mu to od dawna spokoju. Chciał się pozbyć kobiety z jego głowy, ale nawet te przeklęte randki w ciemno nie wypaliły.
Złapał się na tym, że zapatrzył się w swojego syna i z amoku wyrwał go dopiero głos mężczyzny obok.- Charlie może umówimy się tak, że posiedzisz tutaj z Ciocią jeszcze piętnaście minut i pójdziesz z tatą do domu, ale za to jutro będziesz mógł tu spędzić cały dzień. Co ty na to?
Chłopiec, jak i Louis spojrzeli ze zdziwieniem na Pana Halla, jednak ten pierwszy po kilku sekundach wesoło pokiwał głową i pociągnął nie do końca jeszcze ockniętego ojca w stronę fotela, na którym wcześniej spał.
***
Zachary Hall był wyrozumiałym człowiekiem. Nie oceniał ludzi po pierwszym spotkaniu, dawał każdemu drugą szansę, otaczał zaufaniem i opieką. Jednak działało to w dwie strony. Jeśli ktoś był, ujmując dosadnie, złym człowiekiem, mężczyzna nie potrafił sobie wyobrazić, że mógłby okazać szacunek, osobie, którego nie ma go dla innych. I niestety tak było w przypadku Jacka Larssona. Narzeczony córki dostał swoją szansę, ale jej nie wykorzystał. Zachary traktował go jak każdego nowo poznanego człowieka, ale im dłużej przebywał w jego towarzystwie, tym bardziej przekonywał się, że chłopak nie był dobry. Nie mógł znieść tego, że jego córka, jego miłość i szczęście, związała się z takim mężczyzną. Próbował jej wielokrotnie przemówić do rozsądku, ale z marnym skutkiem. Wiedział, że była zakochana, ale wiedział także, że ten związek przyniesie wiele kłopotów. Larssonowi nie zależało na założeniu rodziny, ale na robieniu kariery i wiedział, że to się nie zmieni i było mu żal Sue, która wciąż wierzyła w swojego partnera. Jakże prawdziwe było w tym przypadku, powiedzenie, że miłość jest ślepa.
CZYTASZ
Jestem rycerzem, tato!
Fanfiction- Gargamel. - wymsknęło mu się, cichutko, ale przez groźny wyraz twarzy, mężczyzny przed nim, zrozumiał, że chyba jednak dotarło to do jego uszu. Luke natomiast, gdy zobaczył, że wygadał sobie najgorszy scenariusz, zaczął powtarzać w myślach, błagal...