7

40 4 1
                                    






Sue nie sądziła, że dojdzie w swoim życiu do momentu, w którym będzie musiała sabotować pewne rzeczy, żeby spełnić swoje marzenia. A jednak właśnie teraz stała w swojej niedużej łazience, ze swoim małym pudełeczkiem, z którym nie rozstawała się przez ostatnich kilka lat i miała zamiar w końcu się go pozbyć. Nie myślała w tej chwili nad konsekwencjami. Chciała po prostu zrobić coś, co zmusi do przemyśleń jej narzeczonego. Już na samym początku Jack oznajmił, że nie chce mieć rodziny przez kolejnych dziesięć lat, a najlepiej, żeby dzieci się w ogóle nie pojawiały. Wtedy Sue zlekceważyła jego słowa. Byli przecież młodzi, oboje chcieli się wyszaleć. Jednak teraz zmieniło się wiele, jak nie wszystko. Po tych wszystkich rozmowach, które prowadziła nie tylko z narzeczonym, ale i z ojcem czy przyjaciółką, wiedziała, że bycie matką to dla niej największe marzenie. Nie wyobrażała sobie życia bez chociażby jednego maluszka, który zaprzątałby jej głowę i odwrócił świat do góry nogami.

Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze i wiedziała, że musi to zrobić, dla swojego dobra. Miała nadzieję, że kiedy nadejdzie ten dzień i będzie mogła oznajmić Jackowi, że jest w ciąży, on po prostu przyzwyczai się do tego i poczuje instynkt rodzicielski.

- Co ty do cholery robisz z tymi tabletkami?

Sue poczuła dreszcze na skórze, słysząc cierpki głos narzeczonego. Nie spodziewała się go tak wcześnie w domu. Bała się odezwać. Bała się ruszyć, bała się nawet wziąć kolejny oddech. Wzrok, jakim obdarował ją Jack, pobudził w jej sercu lęk.

- Zadałem Ci pytanie.

Nawet nie zdążyła zareagować, kiedy zdenerwowany mężczyzna złapał jej nadgarstki w swoje dłonie. Jej głowa mimowolnie opadła w dół, a na skórze poczuła nieprzyjemne pieczenie, kiedy potrząsnął nią kilka razy. Z jej oczu, uciekło kilka łez. Nie tak to miało wyglądać, ale widocznie los chciał inaczej.

- Myślisz, że jestem taki głupi i nie wiem, co to za pudełko? Myślałaś, że wrobisz mnie w dziecko? Chyba wyraziłem się jasno, że nie mam zamiaru niańczyć żadnych bachorów. Wybij to sobie z głowy.

Sue nawet nie otworzyła ust. Jej ciało było sparaliżowane, a ona czuła się jakby jej dusza w tym momencie była w zupełnie innym miejscu. Mężczyzna wyrwał jej pudełeczko z dłoni, po czym szarpnął nią raz jeszcze i pchnął na ziemię, odwracając się i wychodząc. Kobieta nie mając siły, nawet nie próbowała się czegokolwiek złapać. Upadła na zimne płytki w łazience, nadal nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku. Nie obwiniała go o zdenerwowanie. Mogła mu powiedzieć prawdę, a nie spiskować za jego plecami.

Usłyszała głośny trzask drzwi i odjeżdżający samochód. Wtedy dopiero oparła się plecami o wannę i ukryła twarz w dłoniach, a z jej ust wyrwał się głośny szloch. Jej serce było połamane i zdeptane. Wielki ciężar opadł na jej duszę i wiedziała jedno. Nie chciała czuć się tak jak teraz, już nigdy więcej.

***

Nie czekała na powrót Jacka, nawet o tym nie pomyślała. Zapewne wróci do ich domu, za kilka dni, żeby pokazać jak bardzo źle może jej być bez niego, po czym przeprosi i jak gdyby nigdy nic usiądzie na kanapie i włączy telewizor. Nie obchodziło ją to, nawet w najmniejszym stopniu. Chciała tylko pozbyć się tego tępego bólu, który nie ustępował od kilku godzin. Bólu, który rozrywał każdą jej komórkę ciała. Nie znała tego uczucia, ale też nigdy nie chciała go poznać. Domyślała się, co to takiego. Nie, ona wiedziała. Czytała o tym wiele razy w książkach, widziała w filmach, ale nie sądziła, że osoba, którą kocha, tak perfidnie ją zdradzi. Bo tak można nazwać zachowanie Jacka. Zdradą. Zdradą, tego, co sobie niepisanie przysięgli, kiedy zakładał pierścionek na jej drobny palec. Spojrzała na spory kamień na dłoni i zaśmiała się bez krzty radości. Gdyby tylko jego miłość była, chociaż w części tak wielka jak to coś błyszczącego, to nigdy nie znaleźliby się w tym miejscu.

Jestem rycerzem, tato! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz