Powódź to nie koniec katastrof

384 47 4
                                    

Wiedział, że w tej chwili nie obudzi Jongina żadnym sposobem, tak więc wystarczyło po prostu sprawić, że sam wstanie. A jak nie, to przynajmniej będzie czysty. Wziął ostrożnie przyjaciela na plecy, choć nie był taki lekki i zaczął się kręcić w kółko, biegnąc do łazienki. Na szczęście dla Chanyeola i w tym momencie „o zgrozo" dla Jongina w tym niewielkim domu jest dość spora wanna. Tak, właśnie do niej został wrzucony nasz śpiący osobnik. I nie do pustej, gdyż Chanyeol, odpowiednio dbając o czystość swojego przyjaciela, napełnił ją ciepłą wodą. Oczywiście radykalna metoda pobudkowa zadziałała bezbłędnie i Jongin w chwilę później, zdziwiony tym, co się stało, rozglądał się półprzymkniętymi oczami. Gdy tylko zorientował się, gdzie się znajduje i czyja to sprawka, zerwał się na nogi, rozchlapując wodę dookoła siebie i miał zamiar odpowiednio potraktować żartownisia, ale zobaczywszy siebie w lustrze z ubraniami ociekającymi wodą, zaczął się głośno śmiać.

— Jak się umyjesz, dopiero możesz pójść spać! — krzyknął Chanyeol, kierując się w stronę wyjścia.

— A pan gdzie się wybiera, panie Park? — spytał Jongin z uśmiechem, który nie zwiastował bynajmniej nic dobrego dla Chanyeola, którego złapał za tył szarej koszulki, ciągnąc w swoją stronę.

— Do łóżka? W przeciwieństwie do ciebie jestem czyściutki i pachnący! — odparł, wiedząc, że już coś się święci i raczej tego nie uniknie. Silne pociągnięcie i... Plusk! Znalazł się w wannie obok Jongina, ociekając wodą. Jednak jego przyjaciel miał coś jeszcze, co on powinien mieć. I to na sobie. — Jongin, oddaj mi koszulkę!— krzyknął tonem dziecka, któremu zabrano ulubiony samochodzik.

— A co ci za różnica, jak i tak jesteś przemoczony? — spytał Jongin z szelmowskim uśmiechem, bawiąc się ukradzionym ubraniem. Chanyeol usiadł naprzeciwko, prostując nogi tak, żeby zajmowały miejsce przyjaciela. - Posuń się trochę. Co ci tak wygodnie?

— Skoro i tak czeka mnie druga kąpiel, to się przynajmniej zrelaksuję — odparł Chanyeol z satysfakcją.

— Ach tak? — Jongin również rozprostował nogi, kopiąc przyjaciela delikatnie w ramię.

— Ej! — Chanyeol złapał go za stopę, podnosząc ją do góry i zaczął go w nią łaskotać. Oczywiście nie spodziewał się, że oberwie drugiego kopniaka od próbującego się uwolnić Jongina, który dodatkowo zaczął go chlapać w ramach zemsty. Całość przerodziła się w wielką bitwę, która skończyła się, kiedy cała woda znalazła się na zewnątrz.

Chanyeol wyszedł z wanny, starając się nie poślizgnąć na wielkiej kałuży na podłodze. Ściągnął z siebie i tak przemoczone spodnie od piżamy i przewiesił je sobie przez ramię, odwracając się do przyjaciela.

— Jongin, rzuć mi swoje ubrania, to je wywieszę, żeby wyschły. Moją koszulkę też - powiedział. Starał się nie patrzeć jak Jongin zdejmował z siebie ubrania. Uważał, że to nie będzie do końca w porządku w stosunku do Kyungsoo i Baekhyuna, chociaż i tak jego przyjaciel go przed chwilą widział. Ale musiał przyznać, że ciało Jongina było prawie wręcz idealne i niezwykle trudno było mu odwrócić od niego wzrok. Kiedy wszystkie mokre ubrania wylądowały w jego rękach, wyszedł w pośpiechu i próbując nie potknąć się o świąteczny bałagan w korytarzu, powiesił wszystko w wolnym miejscu, żeby mogło wyschnąć. Nie miał już niczego, w czym mógłby spać, a przekopawszy całą szafę udało mu się znaleźć jedynie dość długą i szeroką koszulkę, która ledwie go zakrywała. Ale musiało wystarczyć. Wrócił jeszcze do łazienki z mopem, żeby wytrzeć powódź, a potem położył się spać, zostawiając wciąż myjącego się Jongina w wannie.



Miracles in DecemberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz