Piecz w spokoju swoje pierniczki

279 42 0
                                    

Rano obudził go zapach czekolady dochodzący z kuchni, gdzie Jongin musiał już zacząć piec jedno z ciast i, co było dość denerwujące, notoryczne, głuche stuknięcia w szybę okna jego pokoju. Przez noc zdążyło napadać sporo śniegu, który pokrywał wszystko, co było w jego zasięgu. Chanyeol chciał wyjrzeć na zewnątrz, jednak tuż koło jego odstającego ucha rozległo się tym razem łupnięcie i zobaczył białą kulkę, rozmaślającą się na szkle. Choć wiedział, że było zimno, otworzył okno, żeby dorwać żartownisia, który tak dobrze się bawił kosztem jego mienia. Spojrzał na dół, żeby spostrzec winowajcę, jednak w tym samym czasie kolejna śnieżka rozbiła się na jego twarzy, co nie było zbyt przyjemnym uczuciem. Poczuł jak śnieg roztapia się na jego skórze. Usłyszał głośny śmiech, dochodzący z dołu.

— Wybacz, Chanyeol-ah! — To był Kyungsoo z przepraszającą miną i wielkimi oczami, ale jednak z kolejnym śnieżnym pociskiem w dłoniach. Obok niego, stał, albo raczej tarzał się w puchu, Baekhyun. Aha, to temu było tak wesoło! Chanyeol szybko zakodował sobie w myślach, żeby się kiedyś zemścić za to na drobnym, niskim chłopaczku.

— Czego?! — krzyknął. — Zimno mi i przeszkadzacie nam i to trochę bardzo!

— Wiem, że spałeś! — odwrzasnął mu Baekhyun, ponosząc się z ziemi.

— Czuję czekoladę. — Kyungsoo pociągnął nosem, próbując wyłapać aromat dochodzący z ich mieszkania.

— Zajmijcie się lepiej sobą! Idźcie do Minseoka! — zawołał, zatrzaskując okno i udając się do kuchni, gdzie rzeczywiście, zastał już Jongina, który trudził się sztuką pieczenia ciasta czekoladowego. Chanyeol miał z kolei zająć się pierniczkami i musiał się za to zabrać już w tej chwili, inaczej nie zdążyłyby się one upiec. Nie było to jednak takie łatwe, bo Jongin zwykle nie gotował i Chanyeol stwierdził, że będzie go pilnować, żeby nie wysadził kuchni, bo tamten był do tego zdolny. Chociaż musiał przyznać, że jak już Jonginowi chce się piec i udaje mu się to zrobić bez pozostawienia większego pobojowiska niż to, jakie jest konieczne, to można być pewnym, że będzie przepyszne. Jego przyjaciel miał ewidentnie talent do pieczenia, jednak w zostaniu mistrzem przeszkadzała mu jego własna niezdarność. Na szczęście dzień dzisiejszy nie był tym, kiedy Jongin rozwalał kuchnię. Nie, gdy piekł w dużej części dla Kyungsoo. Jego ukochany jeszcze nigdy nie jadł niczego, co przygotował, więc teraz to będzie pierwszy raz, kiedy spróbuje wypieków Jongina, dlatego ten wkładał w pracę całe swoje serce. Na Chanyeola fakt, że Baekhyun skosztuje przygotowanych przez niego smakołyków, wypłynął dość negatywnie. I choć zwykle to on przygotowywał dla wszystkich jedzenie, radząc sobie z tym całkiem nieźle, to dzisiaj wszystko leciało mu z rąk. W końcu Jongin wyprosił go z kuchni i kazał wrócić, jak się uspokoi.

— Hyung, w tym momencie to ty możesz wysadzić kuchnię, nie ja — powiedział. Ochłoń trochę najpierw, a potem zabierz się z powrotem za pieczenie.

— No niech ci będzie — odparł posłusznie Chanyeol. W końcu dzisiaj musiało wszystko być perfekcyjnie. Już nie mógł się doczekać, kiedy przyjdą goście, a zwłaszcza Baekhyun. Oczywiście jak będą z Jonginem gotowi i tamci nie będą mu rzucać śnieżkami w okno, ani tym bardziej w twarz. Uśmiechnął się jednak mimowolnie na wspomnienie wizyty małych szpiegów. Już sobie wyobrażał, jak biegną w te pędy do kawiarni Minseoka, wykrzykując w progu, że on i Jongin robią coś z czekoladą. Ale i tak nie wygrali. Nie z nimi. Utrzymają tą niespodziankę w sekrecie do samego końca. Chciał koniecznie zobaczyć ich zaskoczone i zachwycone miny. Szedł tak zatopiony w swoich myślach, że zupełnie nie zauważył przed sobą przeszkody, jaką była ogromna choinka. Oczywiście musiał na nią wpaść, przewracając się wraz z nią. Rozległ się ogromny huk. Z kuchni natychmiast wypadł Jongin z łyżką ociekającą czekoladą, wymachując nią na wszystkie strony. Będzie trzeba znowu wytrzeć podłogę.

— Czyżbyś tak kochał tą choinkę, że znowu zdradzasz z nią Baekhyuna? — zapytał go, łapiąc się jednocześnie za głowę, wcierając niechcący czekoladę we włosy.

— Nie... — wydusił Chanyeol, po raz drugi już w historii przygnieciony przez ogromną choinkę, dodatkowo ze wszystkimi ozdobami. W tym momencie cieszył się, że są one z plastiku, bo nie było ich stać na szklane, które wtedy by się w tym przypadku potłukły i ktoś mógłby dodatkowo zrobić sobie krzywdę. Jongin pomógł mu wstać i postawić choinkę z powrotem na miejsce, a potem biegiem wrócił do kuchni. Chanyeol jedynie westchnął, zauważywszy, że masa czekoladowa jest dosłownie wszędzie, gdzie pojawił
się Jongin ze swoją łyżką. Nie mając zbytnio nic do roboty, zabrał się za przywracanie korytarza do pierwotnego stanu, czyli tego sprzed pojawienia się destruktywnego przyrządu wraz z jego przyjacielem, teraz zapewne wciąż zapamiętale mieszającego ze sobą wszystkie składniki na najlepsze ciasto wszech czasów, w jego mniemaniu, oczywiście. Sprzątanie pozwoliło mu się uspokoić i po skończeniu roboty wrócił do kuchni, gdzie Jongin zaczął już zmywać wszystkie naczynia, a ciasto leżało już bezpiecznie (albo i nie, jak kto woli) w piekarniku. Chanyeol zabrał się za pierniczki, starannie wycinając każde serduszko. Jongin był pewien, że jak już się upieką, to zapewne na połowie z nich będzie pisało „Baekhyun", jak tamten zabierze się za ich dekorowanie lukrem i posypką. Wiedział jednak, iż przemówienie przyjacielowi do rozumu będzie trudne, więc postanowił dać sobie z tym spokój, nawet nie zaczynając tematu, mając nadzieję, że reszta jakoś to przeboleje. Wyszedł z kuchni, zostawiając swoje ciasto czekoladowe, oraz Chanyeola i jego pierniczki w spokoju. A przynajmniej tymczasowo. Wchodząc do saloniku zdążył zauważyć, że jego przyjaciel doprowadził pomieszczenie z powrotem do stanu użyteczności, nawet poprawiając dekoracje i wrzucając prezenty do odpowiednich skarpet wiszących nad ich prowizorycznym kominkiem. Uśmiechnął się mimowolnie. Po raz pierwszy w ich niewielkim mieszkanku o tej porze zawitała prawdziwie świąteczna atmosfera.

Miracles in DecemberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz