Cześć druga, bo czasem potrzebujemy nienawidzić

203 27 5
                                    


Na szarym niebie rozpędź chmury złe,

Bez strachu biegnij w letni deszcz.

Naucz się u innych budzić śmiech,

Odwaga przecież to nie grzech.



Święty spokój trafił szlak leśny i niezbyt słoneczny w trzeciej liceum, gdy spadł na nas deszcz sprawdzianów, kartkówek i odpowiedzi. Nieustannie przebywaliśmy w polu rażenia ewentualnym komunikatem ,,Nowak, do tablicy!", z biegiem czasu zrozumiałem, że nauczyciel może wyskoczyć nawet z lodówki. Przysięgam, stopniowo wpadaliśmy w absurdalną rutynę, która według naszych oprawców powinna polegać na ślęczeniu po nocach i kuciu. Legendarnym kuciu takiej ilości materiału, że sam Hawking mógłby iść się schować i nam zazdrościć. Bo przecież maturzysta nie ma nic innego do roboty niż nauka! W praktyce - gibaliśmy się we wszystkie strony, jak tylko mogliśmy. Prawda jest taka, że zwykle dociera do ludzi po czasie, a nieustanne zainteresowanie grona pedagogicznego raczej utrudniało odbiór informacji, aniżeli pomagało.


x X X x


Zabrałem się do przeglądania ulotek o studiach oraz zapoznawania się z zasadami rekrutacji na warszawskie uczelnie. Zdołałem się nawet przeprosić z matematyką, gdzie udało mi się zgarniać parę zasłużonych trój. Miałem wrażenie, że doznałem objawienia i cały świat powinien przede mną klękać.


x X X x


Życie było miłe.

x X X x


Klasa się sypała. Weronika zaczęła wagarować razem z Bartkiem, mówiono, że się zeszli na jej ostatnich urodzinach. Dziwne - sam nic takiego nie pamiętałem, a raczej nie miałem aż tak nawalone we łbie, żeby nie ogarnąć tego rodzaju informacji. W końcu jako rasowy tchórz żyłem jedynie dzięki moim obserwacjom oraz zdolności szybkiej analizy sytuacji.

Z Anką uczyłem się już nie jedną, a dwie godziny tygodniowo. Zdecydowali o tym moi starzy, którzy zakochali się w Rudej, jakby własnej dwójki bachorów - w tym mnie, oczywiście - nie mieli. Chociaż gwałtowny wzrost pozytywnych ocen również mógł ich przekonać.

Izka wróciła na salony po cichu. Nikt nic głośno nie mówił, nie dlatego, że brakowało słów - po prostu czas zwykł wybaczać za ludzi.

x X X x

Dużo pływałem. Postanowiłem po maturze zdać kurs na ratownika i zaciągnąć się gdzieś na wakacje. Może niekoniecznie nad Bałtyckie, ale jestem pewien, że gdzieś w cieplejszych krajach z nieco mniej krnąbrną pogodą dobrzy pływacy z papierami są równie mile widziani. Zrezygnowałem z pracy w osiedlowym sklepie na rzecz własnego czasu wolnego. Pieniędzy nie potrzebowałem, rodzice dziani niekoniecznie, ale sam dużo nie chciałem.


x X X x


Pierwszy raz, który spowodował małe zamieszanie wydarzył się na długiej przerwie po trzynastej. Zrezygnowany pragnąłem jedynie wyrzucić książkę od matematyki za okno, gdy na horyzoncie zamajaczył się cień rudowłosego ratunku.

Morderca aniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz