Rozdział 6

616 69 36
                                    

- Kurwa. - tylko tyle umiałam z siebie wydusić.

Zaczęła we mnie wzbierać panika. Dlaczego znowu ja? Nie lubię takich osobników płci przeciwnej. No dobra, ogólnie ich nie lubię, ale takie typy są najgorsze. Najbardziej lubią dokuczać i być złośliwym, a nawet krzywdzić inne osoby. Trzęsą mi się ręce. Co ja mam do cholery zrobić? Nagle, ktoś mnie pociągnął za ramię. Wstrzymałam oddech.

- Panienko Melbourne? Proszę pójść ze mną, pańska matka zapomniała uzupełnić niektóre informacje w papierach. Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie trochę czasu. - powiedziała sekretarka

- Jj...a. Tak. Znaczy się... Oczywiście już z panią idę...

Nadal byłam lekko roztrzęsiona, ale czułam wielką ulgę, że sekretarka wyrwała mnie z opresji.

***

Po uzupełnieniu informacji w papierach, udałam się na kolejną lekcję to znaczy wychowania fizycznego. Kto takie zajęcia wymyślił? Kiedyś kochałam w-f naprawdę... Niestety w dawnej szkole dziewczyny bardzo były dla mnie złośliwe w szatni jak i podczas lekcji, nie raz snuły intrygi jak mnie zbłaźnić przed trenerem i innymi uczniami. Jaki był ich cel? Taki, abym za wszelką cenę nie dostała się do żadnej drużyny jakiegokolwiek sportu oraz żeby się nade mną poznęcać. Po prostu taka zabawa w dręczenie innej osoby. Przecież to nic wielkiego... Boje się, że znowu będzie to samo. Zaczęły napływać do mnie wspomnienia. Pewnego razu naprawdę przegięły. Chciały... Nie, Rosie. Nie przypominaj sobie tego. To przeszłość tak? Teraz masz czystą kartę na swoim koncie nikt cię nie zna. Wykorzystaj to, masz być zupełnie nową osobą. Masz być odważna, słyszysz? Och... Gdyby to jeszcze było takie proste. Dobra, na trzy wchodzisz do szatni. Dasz radę.

Raz.

Dwa.

Trzy!
Otwieram na oścież drzwi. Widzę dziewczyny śmiejące się, gadające między sobą, które przebierają się w stroje do ćwiczeń. Nic się nie dzieje. Może dwie albo trzy odwróciły głowę aby na mnie spojrzeć, ale po kilku sekundach przechodzą do przerwanych czynności. Nikt mnie nie wytyka palcami, nie śmieją się ze mnie, nie wycinają mi głupich numerów. Odetchnęłam. Na razie jest okej. Nagle zauważyłam Bonnie i usiadłam obok niej na ławeczce.

- A ty co, zawiesiłaś się stojąc w drzwiach? Dobre 5 minut tam stałaś. - powiedziała śmiejąc się serdecznie.

- Ja... Znaczy się, no wiesz...

- Nieważne. Lepiej się pośpiesz z tym przebieraniem, bo zaraz się spóźnimy. - powiedziała puszczając mi oczko

- Okej.

Szybko się przebrałam i wbiegłyśmy do sali gimnastycznej. Ustawiłyśmy się tak jak reszta w dwu szeregu. Pani sprawdziła obecność. Zaczęłyśmy się rozgrzewać, gdy nagle uderzyło mnie coś bardzo twardego w głowę, po czym upadłam na ziemię. Sprawcą całego wydarzenia była piłka do koszykówki. Tylko kto ją do cholery rzucił? W pewnym momencie dostrzegłam wysoką dziewczynę. Idealnie wyregulowane brwi, tona "tapety" na twarzy, doskonała figura, duże piersi, wręcz wyciekające z pod koszulki. Tak zwany chodzący "plastik" Za to na głowie miała spięte w kucyk długie brązowe włosy. Tylko jej uczesanie wyglądało naturalnie i muszę przyznać, że miała cudne włosy, ale na tym jej piękność się kończyła.

- Oj, przepraszam. Musiałam cię nie zauważyć. Tak mało znacząca jesteś w tej szkole, że nawet nie zwróciłam na ciebie uwagi. - powiedziała słodkim głosikiem wręcz ociekającym jadem. Po czym oddaliła się z dumą wypisaną na twarzy.
I na tym by się skończyło, jeśli chodzi o relacje koleżeńskie. Nic nie zrobiłam, a tu proszę już pierwszego dnia zyskałam wroga. Po prostu cudownie... Wstałam, otrzepałam nogi i niedługo później grałyśmy w koszykówkę. Pani podzieliła nas na dwie drużyny. Bardzo dobrze mi szło, trafiłam co najmniej 7 razy do kosza. Wow, nie spodziewałam się tego. Dziewczyny zaczęły mi gratulować, przytulać. Wręcz skakałam z szczęścia, nie tylko dlatego, że wygrałam, ale również dlatego, iż osoby które ze mną grały mnie zaakceptowały. Na raz cały natłok pytań mnie zawalił: "Gratuluję! Jak masz na imię?..."
"Chcesz iść ze mną do kina?..."
"Jesteś nowa?..."
"Może wybierzemy się razem na zakupy?..."
Uśmiechnęłam się do siebie. Może nie będzie tak źle? Spojrzałam w prawo, a tam siedział na ławce "plastik" z naburmuszoną miną, a jej oczy ciskały gromy. Cieszyłam się, że dziewczyny tak ciepło mnie przyjęły, ale natłok pytań zaczął mnie powoli przerażać. Zawsze byłam tą mało znaczącą jednostką wśród innych. Dlaczego, zadawały tyle pytań? Może ja nie chce żeby wiedziały wszystko o moim życiu prywatnym.

Zraniona z iskierką nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz