2. Enough!

270 16 7
                                    

~oczami Love~

Obudziłam się rano...
Co ja mówię, dobrze po południu.. Nie czułam nóg, rąk, niczego.. Z ledwością podnosiłam powieki..  Wszystko mnie tak strasznie mocno bolało...  Nie mogę już znieść tego, w jaki sposób traktuje mnie mój brat...Kiedy zaczął mnie wykorzystywać w taki sposób byłam zbyt mała żeby cokolwiek zrozumieć. W trakcie dorastania nie pamiętałam dlaczego tak się dzieje, po prostu uważałam że tak musi być..Myliłam się...Teraz jestem wystarczająco duża aby wiedzieć o co chodzi...

Podniosłam się jakoś z łóżka, sięgnęłam po ubrania i założyłam zwykłe szare dresy, adidasy, rozczesałam włosy, narzuciłam kapotę na głowę, nałożyłam ciemne okulary i wyskoczyłam przez okno, przeskoczyłam przez płot i poszłam na miasto załamana. Taki piękny, słoneczny a przede wszystkim ciepły dzień, a ja muszę chodzić w dresach i ciemnych okularach bo wyglądam strasznie. Tej nocy Ashton (mój brat) przesadził. Sine policzki, rozcięcia i siniaki na całym ciele -na rękach, brzuchu, nogach.. Miałam ochotę usiąść i się rozpłakać a za razem uciec i nie wrócić. Tylko że mi to nic nie da. Wyjechałam z Rzymu do Londynu tylko po to, żeby się od niego uwolnić a po dwóch dniach dzwonek do drzwi, co ja patrzę a on za nimi.. Koszmar... Niekończący się koszmar...

Pochodziłam trochę po mieście, kupiłam sobie kawę na wynos i usiadłam w parku przy jeziorze. Jest to chyba jedyne miejsce w całym Londynie które mnie rozumie i w którym mogę w samotności się wypłakać.. Mówiłam wam na początku, że nie mam przyjaciół. To prawda, ale prawdą też jest to, że miałam ich wielu lecz mój brat rozprawiał się z nimi dokładnie w taki sam sposób jak ze mną. Jeśli ktoś chce się ze mną teraz zaprzyjaźnić wolę udać głupią i sprawić by odeszli i nie musieli przechodzić tego co ja..

~oczami Niall'a~

Odkąd przeprowadziłem się do tego miasta jedynym prawdziwym przyjacielem jest mój pies, dokładniej sunia - Jill. Jest małym biszkoptowym labradorem którego kocham ponad życie. Większość ludzi się mnie boi przez to, że tak młody człowiek jak ja ma na swoim koncie kilka zabójstw, tylko ten psiak nie trzyma się z dala ode mnie..

- Hej maleńka chodź do mnie! - zaśmiałem się goniąc mojego psa po parku - Jill psiaku - złapałem ją i wygłaskałem z uśmiechem - Jesteś strasznie energiczna dzisiaj

Popatrzyłem jak zaczęła szczekać i ciągnąć mnie za rękaw. Nie wiedząc za bardzo o co chodzi upiąłem ją na smycz i poszedłem za nią. Ciągnęła mnie w stronę jeziora przez wszystkie możliwe płaczące wierzby jakie tam rosły. W pewnej chwili moim oczom ukazała się kobieca sylwetka siedząca na trawie, Jill mocniej szarpnęła wyrywając smycz z mojej dłoni i pobiegła do niej wskakując na kolana..
-Nie bój się. Nie gryzie - usiadłem obok niej i spojrzałem na nią - Love?

~oczami Love~

-Tak to ja - szepnęłam głaszcząc szczeniaczka. Kurcze wpadłam.. Akurat ktoś taki jak on musiał mnie znaleźć w takim momencie jak ten - Fajnego masz pieska - dodałam cichutko
-Dlaczego siedzisz taka smutna co? - popatrzył na mnie. Czułam jak jego wzrok przeszywa moje oczy które były zasłonięte przez okulary przeciwsłoneczne
- Jestem kobietą mam prawo mieć zły dzień prawda? - zmyśliłam na szybko mówiąc dość przekonującym głosem
-Widziałem wiele takich jak ty - szepnął i usiadł bliżej mnie - Sercowe spr... - wziął moją dłoń.. O cholera, wszystko się we mnie momentalnie zaczęło gotować - Kto ci to zrobił?
- J...Ja po prostu spadłam z roweru, wiesz jak to jest jak człowiek się gdzieś śpieszy.. Taka łamaga ze mnie - uśmiechnęłam się delikatnie i spuściłam głowę kiedy podwinął cały rękaw wysoko, jak tylko szło.
-Chyba miałaś niezłe lądowanie
-Najwyraźniej -  odetchnęłam z ulgą że uwierzył w taką bajeczkę

- Następnym razem uważaj bo będę cię musiał szukać po szpitalach - zaśmiał się cicho. Jejku *-* Jaki on ma uroczy śmiech. Taki inny niż wszyscy, niespotykany, niezastąpiony taki nie do podrobienia.
-Będę, obiecuje - wyszeptałam i podałam mu szczeniaka wstając i delikatnie zaciskając zęby z bólu - Muszę już iść - popatrzyłam na niego delikatnie i odeszłam chowając ręce do kieszeni. 

-Widziałem cię z nim -  Ashton warknął za moimi plecami że aż zadrżałam
- Przecież nic się nie stało! My tylko rozmawialiśmy przecież widziałeś - popatrzyłam na niego momentalnie pojawiły się łzy w moich oczach. Brat z każdym dniem zachowuje się coraz gorzej, niczym jakiś psychopata, z każdą chwilą boję się go coraz bardziej.
- Mówiłem ci że nie masz prawa się z nikim spotykać -  złapał mnie mocno przywierając do drzewa       - Proszę cię skończ to już się robi chore - szepnęłam roztrzęsiona                                                                   - Zapamiętasz ten dzień - wywarczał w moje usta - Koledzy czekają a ty nie będziesz mogła się nawet ruszyć - szarpnął mnie mocniej i siłą zaprowadził do domu.

Czekali tam na nas jego koledzy. Ashton pchnął mnie na kanapę i mocno związał dłonie i nogi. Błagałam go żeby się opanował, przestał, krzyczałam, to nic nie pomogło tylko pogorszyło sprawę. Zakleił mi  usta i zaczęli robić co tylko chcieli. Zerwali ze mnie ubrania, wchodzili i wychodzili, szybko i gwałtownie, jeden za drugim, sami bądź parami w jedno jak i drugie wejście. Płakałam z bólu, to co oni robili było straszne, bolało niemożliwie mocno, nie byłam w stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, łzy lały się same z siebie. Po kilkugodzinnym wykorzystywaniu mnie skończyli, zostawili mnie rozwiązaną na kanapie. Gdyby nie to, że miałam problem z ruszeniem się sięgnęłabym po coś ostrego i ulżyłabym sobie zabijając się tym.. Wiele takich myśli przechodziło mi przez głowę aż w końcu zebrałam się, sięgnęłam jakoś żyletkę i delikatnie ze łzami w oczach raniłam swój nadgarstek "They say that time's supposed to heal you. But I ain't done much healing"

====
Zapraszam do komentowania, bardzo chciałabym wiedzieć co sądzicie i czy warto mi dalej pisać <3


Boy from school / N.H / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz