1

76 7 3
                                    

Obudził mnie głośny trzask. Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Puste oczodoły Grimma, ziejące czernią, znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Jęknęłam przeciągle i zamrugałam.

-Wstawaj! Ubieraj się w końcu. Nie jestem jakimś twoim cholernym budzikiem- warknął. Wstawanie było jedną z czynności, której nie lubiłam. Jak dla mnie było zbyt wcześnie. Ale postać Grimma skutecznie spędzała sen z powiek. Nie miał ust, nosa ani oczu. Zostały zastąpione dziurami wypełnionymi płynną czarną mgłą. Na głowie miał szopę aksamitnie czarnych włosów, ale zazwyczaj ukrywał je pod kapturem płaszcza. Ogromnie wysoki, górował nad innymi i budził autorytet. Jednak jego rysy podpowiadają mi, że przed śmiercią był niesamowicie przystojny. Uśmiechnęłam się na tę dziwną myśl, po czym ziewnęłam jeszcze raz i zwlokłam się z atłasowej pościeli mojego nowego łóżka. Od pokoleń siedzibą Chaarończyków był gigantyczny zamek, niczym wycięty z jakiegoś historycznego obrazu. Na zewnątrz sprawiał wrażenie surowego, opuszczonego zamczyska, a wewnątrz był pełen bogactwa i przepychu. Pełen jedwabnych i atłasowych pościeli, wzorzystych dywanów i malowideł naściennych. To miejsce pałało niesamowitością.

-Więc... co dziś robimy?- spytałam głupio, bo od dwóch tygodni odkąd tu jestem wykonywaliśmy dzień za dniem, te same czynności, a mianowicie- przeprowadzaliśmy zmarłych przez Styks. Minęłam Grimma nie czekając na odpowiedź, bo wiedziałam, że i tak mi nie odpowie. Nie był zbyt skory do rozmów, ale może to dlatego, że jeszcze go do końca nie rozgryzłam. Oczywiście, musi ze mną rozmawiać. W końcu wybrał mnie na swoją uczennicę, ale jeszcze ani razu nie wypowiedział słowa ponad te, które były konieczne. Przeszłam do łazienki połączonej z moim pokojem. Była nowocześnie urządzona. Cała w czerni, a jedną ze ścian pokrywało lustro. Na środku pomieszczenia stała duża wanna na pozłacanych nóżkach, dalej w rogu prysznic. Spojrzałam w swoje odbicie i kolejny raz nie mogłam ukryć zachwytu. Długie do pasa kasztanowe loki okalały moją białą, niczym krucha porcelana, twarz. Zgrabny nosek i ponętne, pełne wargi, zza których delikatnie wystawały ostre na krańcach zęby. Najbardziej jednak fascynowały mnie moje nowe oczy. Lewe, ognisto pomarańczowe, wyglądało jak piekielne płomienie. Natomiast prawe, pozbawione białka, było idealnym odzwierciedleniem nocnego ziemskiego nieba, niczym atrament, a na nim rozrzucone pobłyskujące diamentowe okruchy. Zastanawiałam się, dlaczego właściwie mam oczy od pary. Zmieniłam postać wraz ze śmiercią. Gdy uwolniłam się z ciała, stałam się wyższa, moje piersi znacznie powiększyły się, całe ciało nabrało namiętności, seksu. Nie dało się nie zauważyć, jak bardzo różnie się od moich poprzedników... Tamci wyglądali potwornie. Ich istnienie miało na celu budzenie strachu, a ja miałam w sobie coś z człowieka. Fakt, że jestem jedynym Charonem o dwóch duszach, może mieć tutaj wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o transformację mojego ciała. Przymknęłam na moment oczy, po czym rozebrałam się z białej koszuli i weszłam pod prysznic. Szybko oblałam ciało wrzącą wodą i namydliłam. Nie zajęło mi to więcej niż pięć minut. Zdążyłam przywyknąć już, że Grimm jest okropnie, wręcz nieznośnie niecierpliwy. Zakręciłam kurek i ociekając wodą kliknęłam ruchomy panel w ścianie, obok luster, ukazując drzwi do garderoby. Miała dwa wejścia- jedno z łazienki, drugie- z pokoju. Nie miałam tam jednak zbyt wielkiego wyboru strojów. Czarna suknia z głębokim wycięciem w kształcie litery "V". pomiędzy moimi piersiami. Bez zbędnych ozdób. Tylko aksamitny materiał opinający moje ciało. Pośpiesznie wytarłam ciało ręcznikiem i naciągnęłam sukienkę, po czym wróciłam do pokoju. Grimm stał przy drzwiach, oparty o ścianę, z kapturem zasłaniającym demoniczne oblicze. Tym byliśmy. Demonami, które dobiły targu z samym Lucyferem.

Stąpaliśmy cicho po marmurowej posadzce korytarza. Grimm, a zaraz za nim ja. Kierowaliśmy się do ogrodu przed pałacem, gdzie czekała na nas łódź, którą wyruszaliśmy po zmarłych. Jednak ku mojemu zdziwieniu, w pewnym momencie Grimm skręcił w korytarz po naszej prawej stronie. Marmur otaczał nas z każdej strony, a stopy szurały delikatnie o purpurowy dywan. Nie miałam pojęcia dokąd Grimm miał zamiar mnie zaprowadzić. Nie miałam prawa poruszać się po zamku dopóki nie otrzymam, jak mój nauczyciel to nazwał "przepustki" do pełnego dowodu tożsamości na bycie mną, czyli Charońskiego zastępcy. Ale jak miałam ją zdobyć? Usłyszałam w głębi duszy głos Askali.

~Prowadzi cię do Diabła. Wtedy staniesz się Pełnoprawną. Poznasz samego Króla Piekieł! Nie każda śmiertelna dusza ma taki zaszczyt. A raczej... żadna dusza nie dostępuje go. Czuj się zaszczycona.

W moim zimnym sercu pojawił się nagły strach. Co mam mu powiedzieć? Dlaczego Grimm mnie nie uprzedził?

~Bo to Grimm, znam go jakieś dwa stulecia, nie powinnaś być zdziwiona, chyba już zauważyłaś, że nie jest nadto rozmowny.

Racja. Zauważyłam, mimo to nie miałam pojęcia jak się zachować.

~Nie będziesz musiała nic robić. Ja się wszystkim zajmę, musisz tylko pozwolić mi przejąć kontrolę.

Poczułam lekkie napieranie na mój umysł, jak gdyby ktoś pukał do niewidzialnych drzwi w mojej głowie, prosząc o to, bym przekręciła kluczyk i wpuściła "drugą stronę". Zrobiłam to. Askali wślizgnęła się płynnie do mojej-naszej głowy i przejęła kontrolę nad moim ciałem i głosem. Czułam się jak widz, który może usiąść wygodnie w fotelu i przyglądać się sztuce rozgrywanej na jego oczach. Z tym wyjątkiem, że ja byłam jednocześnie widzem i bohaterem. 


AskaliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz