(Alicja)
[...]„Zobaczył mnie! Trzeba uciekać!"-krzyknął zdrowy rozsądek i zanim zdążyłam zaprotestować, moje ciało pognało w stronę lasu. Chociaż bardzo chciałam, nie mogłam wrócić do domu. To byłoby okrutne z mojej strony.
Śpiączka była czymś w rodzaju paraliżu sennego. Wszystko słyszałam i widziałam, pomimo, że miałam zamknięte oczy. Nie mogłam się jednak ruszyć, ani niczego powiedzieć. Wiem, że po naszej „rozmowie", Dezy chciał popełnić samobójstwo. Wiem, że moja matka je popełniła. Przez dwa lata, zdążyłam pogodzić się z tym faktem. Wiem tez, że Remek był przy mnie każdego dnia. Przez 3 lata nie opuścił mnie nawet na jeden dzień. Zawsze siadał przy moim łóżku i o wszystkim mi opowiadał. Mówił, żeby nie było mi przykro, ze Dezy mnie nie odwiedza. Tłumaczył mi, że nie jest teraz w stanie i że mogę Go nie poznać gdy się obudzę, ponieważ po próbie samobójczej zamknął się w sobie i stał się bardziej oschły. „Musisz do nas wrócić..."- mówił któregoś dnia, a głos mu się łamał-„Nie radzimy sobie bez Ciebie. Musisz nam pomóc...". „Chciałabym... tak bardzo bym chciała, ale nie mogę..."-odpowiadałam mu w myślach.
Któregoś dnia, otworzyłam oczy. Było ciemno i bałam się przez chwilę, ze oślepłam, ale po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i panika minęła. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że mogę poruszać rękoma. Gdy dotarło do mnie, że nie jestem już w śpiączce od razu wiedziałam, ze muszę uciekać. Nie mogę wrócić do domu... Jeśli wrócę, Remek znowu zacznie się we mnie zakochiwać, a ja w nim, co będzie raniło Dezego. Nie mogę do tego dopuścić. Przecież kocham ich obu...
Z niemałym trudem odpięłam się od aparatury i wstałam z łóżka szpitalnego. Musiałam rozruszać obolałe i zesztywniałe ciało. Gdy byłam już w stanie w miarę normalnie się poruszać, na palcach wyszłam ze szpitalnej sali. Stróż nocny spał na stanowisku, więc wymknięcie się nie było jakimś wyczynem. Na szczęście było dość ciepło jak na listopadową noc. Szłam główną drogą w samej szpitalnej piżamie. Gdy dotarłam pod dom, wyjęłam zapasowy klucz spod wycieraczki i weszłam do środka. Jak najciszej się dało, poszłam do swojego pokoju i spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Przebrałam się w grube dresowe spodnie, założyłam bluzkę na którą zarzuciłam jakąś bluzę z kapturem i założyłam ciepłe buty. Wzięłam wszystkie pieniądze, jakie do tej pory zaoszczędziłam ze swojej skarbonki. Było wszystkiego z 20 tysięcy. Zrobiłam sobie szybko jakieś kanapki i wyszłam z mieszkania. Było jakoś po czwartej w nocy. Stanęłam jeszcze naprzeciwko okna Remka. Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno dobrze robię. Wtedy zobaczyłam jego twarz w oknie...
CZYTASZ
Tyle wspomnień...//Dezydery/Remek//
FanfictionJest to dość ryzykowne przedsięwzięcie... Co jest ryzykownego w pisaniu fanfika, spytacie? Być może to, że tutaj pominę całkowicie treść związaną z youtubem. W tym opowiadaniu chodzi o historie, a nie fakty. Chcę tylko zachować Dezego i Remka, jako...