14

541 34 5
                                    

/Alicja

Dezy wziął mnie na ręce. Gdy trzymał mnie w ramionach, czułam się taka bezpieczna. Z niemałym wysiłkiem podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Gdy napotkałam jego oczy, zobaczyłam w nich radość mieszającą się z troską.

-Dziękuję..-udało mi się wyszeptać. Nie miałam siły dłużej mu się przyglądać, a moja głowa opadła bezwiednie na ramię chłopaka, a on pocałował mnie lekko w czubek głowy. Poczułam jak rumieniec pojawia się na moich policzkach.

Gdy już prawie wychodziliśmy z lasu, zebrałam w sobie wszystkie siły, żeby jeszcze raz podnieść głowę na tyle wysoko, aby lekko musnąć jego usta moimi. Taki mały gest, a jednak wyczerpał resztę moich sił. Zanim zemdlałam, zdążyłam jeszcze zobaczyć szczery uśmiech i lekki rumieniec na jego twarzy. „Warto było"-pomyślałam i uśmiechając się do chłopaka, straciłam przytomność.

Kiedy się obudziłam było około 13. Miałam za czole zimny okład, a nad moim łóżkiem stali moi przyjaciele z zatroskanymi minami. Kiedy zobaczyli, że już nie śpię, od razu uśmiech i ulga zagościły na ich twarzach. Remek praktycznie rzucił mi się na szyję, zamykając w żelaznym uścisku.

-Powietrza... widzę światełko w tunelu.-powiedziałam i wybuchłam śmiechem.

-Widzę, że czujesz się już lepiej- powiedział Dezy i uśmiechnął się promiennie-To dobrze, nawet bardzo. Nie tak prędko koleżanko!-przytrzymał mnie, gdy już miałam wstawać z łóżka.-poleżysz sobie tutaj jakiś czas, puki nie odzyskasz wszystkich sił. Inaczej co chwilę będziesz nam tu mdlała.

-Dobrze mamo...-udałam obrażoną, ale zaraz się roześmiałam.

Po tygodniu leżenia w łóżku i wstawaniu tylko jeśli to konieczne, czułam się o wiele lepiej i Dezy pozwolił mi już prawie normalnie funkcjonować. Weszłam do pokoju Remka, żeby oddać mu ładowarkę do telefonu. Chłopak siedział na środku pokoju i pakował swoje rzeczy do walizki.

-Chyba nie zamierzasz się wyprowadzić?-spytałam zdziwiona. Chłopak podskoczył zaskoczony.

-Nie.- zaśmiał się-wyjeżdżam na dwa tygodnie do rodziny. Dezy Ci nie powiedział?

-Musiało mu wylecieć z głowy- uśmiechnęłam się.-To kiedy wyjeżdżasz?

-Wieczorem.

- Tak szybko? I jeszcze nie spakowany? To ja Ci może nie będę przeszkadzać, bo jeszcze czegoś zapomnisz i będziesz potem musiał chodzić przez dwa tygodnie w jednych bokserkach-zaśmiałam się.

-Właśnie! Bokserki!-krzyknął chłopak i podbiegł do szuflady z bielizną, a ja ze śmiechem zamknęłam za sobą drzwi.
***
Kiedy auto Remka zniknęło nam z oczu, razem z Dezym wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się zastanawiać co zrobić z resztą wolnego wieczoru. Podeszłam do szafki z alkoholem i wyciągnęłam dwie butelki wódki. Po drodze zgarnęłam z blatu dwu litrową kolę i postawiłam wszystko na stoliku przed siedzącym chłopakiem.

-Wooah. Chcesz mnie upić i zrobić ze mnie puszczalską szmatę?-Zaśmiał się Dezy.

-O błagam! Oboje wiemy, że już nią jesteś.-chłopak ze śmiechem szturchnął mnie łokciem. Od dnia, w którym Dezy wyniósł mnie z lasu, nie rozmawialiśmy o naszym, a raczej moim pocałunku. Byłam mu wdzięczna, że nie wspominał o tym przy Remku, ale wiedziałam, że prędzej czy później musimy o tym pogadać. Tylko, że nie wiedziałam jak zacząć tę rozmowę. Przecież nie wiedziałam nawet co czuję! Czy chciałam go jeszcze raz pocałować? Tak!... Nie!... Tak? Musiałam to przemyśleć, więc złapałam za kieliszki i nalałam do pełna.

Godzinę później oboje byliśmy już mocno wstawieni i „tańczyliśmy" do muzyki lecącej z głośników. W mojej głowie kotłowało się coraz więcej szumnych i dziwnych myśli. Przeszedł mnie dreszcz. Dopiero teraz zauważyłam, że okno w kuchni, przez które wlatuje zimne wiosenne powietrze, jest otwarte na oścież.

-Brr. Zimno się zrobiło. Pójdę zamknąć okno-Powiedziałam i już miałam ruszać w stronę kuchni, gdy nagle Dezy złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.

-Mam o wiele lepszy pomysł- powiedział i przytulił mnie mocno do siebie.

Był tak blisko. Moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej, przez co słyszałam jego lekko przyśpieszone bicie serca. Czułam jego perfumy. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Nasze spojrzenia się spotkały. Serce biło mi jak szalone. Te oczy! Stop! Opanuj się! Musiałam przerwać to milczenie. Chciałam go przeprosić za ten pocałunek. Nie powinnam... Ale czy na pewno źle zrobiłam?

-Wiesz... chciałam Ci tylko powiedzieć-Zaczęłam niepewnie, ale on nie pozwolił mi dokończyć. Jego usta stłumiły moje słowa. Zaczęłam oddawać pocałunki, a nasze ciała złapały wspólny rytm. Oplotłam swoimi nogami jego biodra, a on przeniósł nas na kanapę. Usiadłam rozkrokiem na jego kolanach i zaczęłam ściągać a niego bluzkę, a on zabrał się za rozpinanie mojego stanika. Złapałam do połowy jeszcze pełną butelkę wódki i wzięłam sporego łyka.

-Dla odwagi!- krzyknęłam, a potem zaczęłam tracić świadomość podczas miarowego poruszania się naszych ciał.

Tyle wspomnień...//Dezydery/Remek//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz