08 Pomóż mi

2.7K 210 15
                                    

Ta noc była jeszcze gorsza niż poprzednia. Nie mogłam spać i bezustannie przewracałam się z boku na bok. Mamy powtórkę z rozrywki. Czułam dosłownie każdy mięsień, nawet ten o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Skóra potwornie mnie piekła. Miałam wrażenie, że moje ciało płonie żywym ogniem. Moje zmysły szalały. Czułam zapach kawy z kuchni, a nawet woń sosen znajdujących się za domem. Słyszałam każdy szelest , nawet ten najcichszy. Słyszałam jak Sebastian wiercił się na łóżku w swoim pokoju, a nawet jak jakiś ptak usiadł na dachu. Co się ze mną dzieje, do cholery? Poszłam do kuchni, zażyłam jakieś tabletki przeciwbólowe i popiłam wodą. Wróciłam do pokoju i położyłam się na powrót na łóżku. Byłam potwornie zmęczona, ale ból i dyskomfort z nim związany skutecznie uniemożliwiał mi zaśnięcie. W końcu jednak udało mi się odpłynąć, nawet sama nie wiem kiedy.

Poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha. Z trudem otworzyłam oczy. To mama.

- Która godzina? - zapytałam niewyraźnie.

- Jest za dwadzieścia pierwsza. Dobrze się czyjesz? - spytała z namacalną troską w głosie.

- Nie specjalnie. - wymamrotałam i syknęłam z bólu, gdy próbowałam się podnieść.

- Leż skarbie. - szepnęła i przyłożyła dłoń do mojego czoła. - Jesteś cała rozpalona. Nie przewiało cię może przypadkiem.

- Nie, raczej nie. Po prostu miałam ciężką noc. Nie mogłam spać i wogóle.

- No dobra, w takim stanie to ty do kościoła nie pójdziesz. - oznajmiła. - Zostań w łóżku i najlepiej spróbuj jeszcze pospać. Jak wrócimy z kościoła z tatą i Sebastianem to pomyślimy co zrobić. Pokiwałm twierdząco i skuliłam się pod kołdrą. Mama wyszła z pokoju i zostałam sama. Próbowałam zasnąć, lecz na marne. Wygrzebałam się z ciepłej kołdry i poszłam do łazienki. Starannie wykonałam poranną toaletę. Ubrałam beżowe leginsy i za duży czarny sweter. Cóż, przynajmniej jest ciepły. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole w kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i niespiesznie zjadłam je. Od razu poczułam się lepiej. Ból mięśni i pieczenie nieco zelżał. Postanowiłam się trochę porozciągć. Może to trochę pomoże. Właśnie robiłam siad potkarski, gdy do domu weszli pozostali członkowie rodziny. Przywitaliśmy się krótko i wstałam z dywanu w salonie na, którym wykonywałam ćwiczenia.

- Lepiej się już czujesz? - zagaiła mama.

- Tak, dzięki, o wiele. - uśmiechnęłam się uspokajająco.

- Tak sobie pomyślałam, że skoro mamy taką ładną pogodę to może pójdziemy razem na spacer po obiedzie, hmm? - zapytała zwracając się już do wszystkich.

- Myślę, że to dobry pomysł. - rzucił tata. Popatrzyliśmy tylko z Sebastianem po sobie i przytaknęliśy, zgadzjąc się.

- Dobra, to ja idę robić obiad. - oznajmiła mama i poszła do kuchni.

Kiedy mama zawołała nas na obiad, wszyscy posłusznie wyszliśmy z salonu i poszliśmy do kuchni. Posiłek zjedliśmy w ciszy, ale nie była ona krępująca. Po obiedzie poszłam sie ubrać w zimowe ubrania i we czwórkę wyszliśmy na dwór. Spacerowaliśmy po lesie. Chłodny wiatr delikatnie muskał moją twarz, śnieg skrzypiał przy każdym kroku, a ja zupełnie się wyłączyłam i wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody. Chłonęłam każdy szmer, każdy zapch, każdy powiew wiatru. Z zamyślenia wyrwał mnie podniesiony głos taty.

- Na prawdę nie rozumiem jak można być tak bezmyślnym! - krzyczał na Sebastiana.

- Daj spokój, przecież nic się nie stało. - bąknął chłopak.

- No rzeczywiście! Chłopaku! Osiem punktów karnych i trzysta dolarów mandatu to jest nic?! - zapytał wzburzony.

- Chris proszę, spokojnie. - mama próbowała opanować tatę, ale coś słabo jej to wychodziło.

DelectorumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz