Nigdy bym nawet nie przypuszczał, że w środku jesieni może być tak ciepło. Powietrze stało w miejscu, zmuszając pożółkłe liście do pozostania jeszcze na gałązkach drzew. Dzień był tak piękny, że większość ludzi postanowiła wybrać się na spacer, lub po prostu spędzić czas na dworzu w gronie znajomych. Tylko ja pozostałem znów sam. Tak jak każdego dnia. Tak jak zawsze.
Mam na imię Jack. Jestem wysokim blondynem, z niebieskami oczami, jasną cerą i zniewalającym uśmiechem. Wyglądam na około 18 lat. Szczerze mówiąc, z moim charakterem i poczuciem humoru, mało brakuje mi do ideału. Mógłbym wieść cudowne życie, otoczony mnóstwem znajomych, a i kochanek pewnie też mógłbym mieć mnóstwo. Jest jednak mała przeszkoda, która niszczy wszystkie moje marzenia.
Ja nie istnieję...Od kiedy pamiętam błąkam się po ulicach Wielkiego Miasta, nie mogąc opuścić jednak jego granic. Tyle mieszkańców mija mnie codziennie, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Śpieszą się gdzieś zawsze, wtykając nos w swoje zegarki, sprawdzając, czy na pewno nie są już spoźnieni.
A ja mam to wszystko gdzieś. Nie posiadam obowiązków, nic co zmuszałoby mnie do jakiegokolwiek pośpiechu. Żyję spokojnie. Żyję...? To chyba za wielkie słowo, aby opisać moje isnienie. Powiedzmy, że sobie egzystuję. Ale co to za egzystowanie? Nude jak flaki z olejem.Jednym z moich ulubionych miejsc, które często odwiedzam jest prywatne liceum w centrum miasta. Niewielki, piętrowy budynek schowany wśród wysokich wieżowców, które swoimi czubkami rozpruwają chmury. Dlatego te tak często płaczą w tym Wielkim Mieście.
Uczniowie tej szkoły są bardzo różni. Od prymusów, którzy wygrywają wszelakie konkursy, do zwykłych czubków, którzy wstąpili do prywatnej, ponieważ potrzebują specjalnej opieki... Nerdy, punki, dresy, emo... Istna mozaika stylów i zachowań. Dlatego właśnie przychodzę w to miejsce tak często. By pośmiać się z kujonów, którzy piszą wypracowania dla innych, aby zyskać trochę popularności. Dla bezcennej miny największego badassa w szkole, gdy jego rodzice przyjeżdżają po raz kolejny na rozmowę z dyrektorem. I dla lasek... Wypiększone pannice z cycami na wierzchu. Smukłe uda, płaski brzuszek i niesamowite zderzaki. A że ludzie mnie nie widzą, nikt nie zabroni mi wejścia do damskiego kibla.
Tego upalnego dnia, po południu stałem na środku korytarza tego liceum. Obok mnie przebiegł jakiś pierwszoklasista, o mało nie wywalając się na progu drzwi do klasy. Po drzwonku zrobiło się pusto. I tylko niski brunet w okularach wyszedł powolnym krokiem z męskiej toalety i skierował się w stronę sali informatycznej. Jednak przechodząc obok mnie zwolnił tempa jeszcze bardziej.
- Nie stój jak kołek na środku przejścia. Nie słyszałeś drzwonka? Idź już do klasy. - powiedział i poszedł dalej.Zrobiłem oczy wielkie ze zdziwienia, a moje tętno przyśpieszyło. Do kogo on kierował te słowa? Uspokajając swój oddech prychnęłem pod nosem i zaczęłem kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Za mną głos zamykanych drzwi do sali informatycznej odbił się głośnym echem po pustym korytarzu. Musiało mi się coś przesłyszeć...