Rozdział 1

155 20 1
                                    

Idą ulicą w dół po raz kolejny potknęłem się o brudny, wysoki krawężnik. Nie trudno byłoby pewnie tego uniknąć, gdyby nie fakt, że moją głowę wypełniały zupełnie inne myśli i nie mogłem się skupić na rzeczywistości. Rzeczywistości, do której i tak nie należę...
W Wielkim Mieście panował tego dnia wyjątkowo duży ruch. Zaczynał się długi weekend, aż 5 dni wolnego, więc ludzie wyjeżdżali z miasta do znajomych i bliskich.
Dziś był ostatni dzień, kiedy szkoły były otwarte. Więc właśnie tam zmierzałem.

Większość uczniów także już wyjechała. Tylko garstka z nich przyszła na zajęcia, więc nie było dużego tłumu na korytarzach. Wszedłem do budynku szkoły. Tej samej, prywatnej placówki, którą tak często odwiedzam. A ostatnio zaczęłem zaglądać do niej jeszcze częściej.

To wszystko przez niego...

Niski okularnik siedział w tym czasie w pierwszej ławce, postawionej w ładnie wymalowanej, udekorowanej klasie. Nie miał nikogo do pary. Także ławka za nim i po lewej była pusta. Po jego prawej siedziała para. Długowłosa, pulchna blondynka macała wciąż szatyna pod blatem, a gdy tylko nauczyciel odwrócił się na chwilę, obściskiwali się i wręcz połykali nawzajem.
Lekcja angielskiego trwała, a chłopak zdawał się coraz bardziej znudzony. Opierając głowę o rękę, patrzył na swojego nauczyciela nieobecnym wzrokiem. Od czasu do czasu przeczesywał swoje krótkie, ciemne włosy ręką. Zauważyłem, że zawsze tak się zachowuje na lekcji. Nieprzytomnym wzrokiem wpatruje się w tablice, udając, że go tam nie ma. Ku mojemu zdziwieniu, nauczyciele rzeczywiście zachowują się, jakby był nieobecny na lekcji. Nigdy nie żądają mu pytań. (Sam nigdy ich nie zadaje.)
Pomimo, że nie wygląda jakby uważał na lekcji, każdy jego sprawdzian jest napisany na 100%. Pewnie dlatego nauczyciele nie widzą potrzeby, aby poświęcać mu uwagę. Skoro sam świetnie się uczy, nie ma potrzeby pracować z tym geniuszem w okularach.

Wygląda przy tym tak samotnie...

Gdy lekcje się skończyły balansowełem na poręczy schodów przed drzwiami do jego sali. Wraz z dzwonkiem, z klasy wybiegli uczniowie, którzy byli zniecierpliwieni oczekiwaniem na wolne dni. Mój obiekt zainteresowania opuścił ją jako ostatni. Rozejrzał się dookoła przymrużonym wzrokiem i także skierował się wraz z rówieśnikami w stronę szatni, aby zabrać z niej swój ciepły, szary płaszcz i żółty szalik. Ja także założyłem swoją kurtkę, którą trzymałem pod pachą i zwróciłem się w stronę wyjścia.
Jako że nastały dni wolne od szkoły i nie będę mógł go tam spotkać postanowiłem podążyć za nim. I tak nie miałem nic lepszego do roboty. Jednak mój stalking nie był bezcelowy. Chciałem upewnić się, że ten podejrzany typek na pewno mnie nie widzi. Wpomnienia tamtego dnia w szkole, gdy zdawało mi się, że do mnie mówił prześladowały mnie po nocach. Jednak jak dotąd moje domysły się potwierdzały. To nie mogłem być ja, ponieważ chłopak zdawał się mnie niezauważać. Tak jak wszyscy inni dookoła.

Nie musiałem za nim dalej podążać. Po udowodnieniu swojej pomyłki nic mnie już przy nim nie trzymało. Jednak mimo swojej woli i zdrowego rozsądku zawędrowałem za nim aż do jego domu na obrzeżach miasta. Trzymając się w bezpiecznej odległości trzech kroków za nim, obserwowałem jak zakłada słuchawki na uszy i opatulając się długim szalem, szedł sam, nie zwracając najmniejszej uwagi na świat, który go otacza. To było coś, co mnie w nim intrygowało. I on i ja byliśmy wyrwami z rzeczywistości, chociaż na dwa zupełnie różne sposoby.

Niewidzialny Kochanek *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz