Prolog

424 22 5
                                    


Jasno. Ciemno. Jasno. Ciemno. Wieczne niezdecydowanie świata. Od milionów lat dzień i noc następują po sobie. Wszechświat nie potrafi wybrać jednej odpowiedniej pory. Jasność, ciemność, Słońce, księżyc, dzień i noc. Doba czyli dzień i noc, cztery pory dnia, 24 godziny, tysiąc czterysta czterdzieści minut, osiemdziesiąt sześć tysięcy czterysta sekund, miliardy uśmiechów. Lecz nie moich, nikogo z mojej rodziny, nikogo z 24 rodzin, po dwie z każdego dystryktu. Dziś widzę tylko łzy, smutek rozczarowanie. Osiemnaście lat temu Katniss Everdeen dowodziła rebelią, stawiła czoła okrutnym rządom prezydenta Snowa. Pokonała go i dała kres głodowym igrzyskom. Powstrzymała głód, biedę i rozpacz w Panem. Władzę nad krajem przejęła prezydent Paylor. Lecz nie na długo. Po siedemnastu latach zmarła. Właściwie to została zabita. Od roku władzę pełnią zwolennicy Snowa, którzy przeżyli. Latami ukrywali się w lesie planując jak zdobyć władzę nad krajem. Jak przywrócić politykę Snowa. I udało im się. Już od roku rządzą Panem. Powróciła bieda, powrócił głód, powróciły głodowe igrzyska. Dziś prawie wszystkie rodziny zasiadają przy uroczystej wieczerzy. Wszystkie oprócz dwóch. Mojej i Luke'a Morrisa. Nigdy go nie lubiłam, był strasznym dzieckiem. Piwo, papierosy, dziewczyny to jedyne co go kręciło. Urodził się z ładną buźką, blond włosami oraz niebieskimi oczami, więc leciały na niego wszystkie laski w szkole. Wszystkie oprócz mnie. Nigdy nie doceniał, że może tak żyć dzięki Katniss i osobom, które jej pomogły. Nigdy nie docenił poświęcenia życia takich osób jak Primrose, czy Finnicka Odiara. Wyśmiewał się z każdego kogo spotkał na swojej drodze, a dalej był uwielbiany. Pochodzi z idealnej, bogatej rodzinki. Oboje zostaliśmy trybutami. Najpierw spędzę z nim tydzień, a potem zabiję go bez żadnych skrupułów. Teraz czekam zapłakana na fotelu w ratuszu. Czekam na kogoś , kto przyjdzie i się ze mną pożegna. Czekam na matkę, czy ojca, choć wiem, że nie przyjdą. Pewnie zrobią sobie imprezę w domu, będą się cieszyć, że wreszcie się mnie pozbyli. Ojciec na pewno siedzi już przed telewizorem z butelkom piwa, którą przemyciłam mu do domu. A matka? Matka nie przyjdzie ze zwykłej zawiści. Nienawidzi mnie od chwili kiedy się urodziłam. Nie chcieli mnie od początku. Byłam tak zwaną ''wpadką''. Pewnie teraz myślicie, że na pewno przyjdą moi przyjaciele, lecz nie. Nie mam przyjaciół. Mam może jednego, lecz nie można go do końca nazwać przyjacielem. Rozmawiamy czasami, ale nic poza tym. Ma na imię Carter. Wysoki, dobrze zbudowany brunet o zielonych oczach, koloru szmaragdu. Jest on jedyną osobą w moim wieku, którą mogę znieść. Nie jestem zbytnio towarzyska. Zbyt często denerwuję się na ludzi. Można też przyznać, że przyjaźnię się z Katniss. Tak wiem pewnie w to nie wierzycie, ale taka jest prawda. Gdy udałam się kiedyś na spacer do lasu spotkałam ją. Dalej poluje na zwierzęta, dla przyjemności i wspomnienia lat młodości. Dobrze nie byłam wtedy na spacerze, tylko wściekłam się na rodziców i uciekłam. Siedziałam w lesie. W krzakach. Ukryta. Wtedy przyszła ona, dwukrotny udział w igrzyskach wyostrzył jej spostrzegawczość. Podeszła do mnie. Porozmawiała, pocieszyła. Nie płakałam. Ja nigdy nie płaczę. A przynajmniej do tej pory. Lecz było mi przykro, choć wściekłość górowała. Uspokoiła mnie. Nauczyła strzelać z łuku. Po czym zaprosiła na obiad do domu. Tam poznałam się z jej rodziną. Można powiedzieć, że z Peetą i ich dziećmi także się dogaduję, lecz najlepiej rozmawia mi się z Katniss. Wiem też, że ona nie przyjdzie się pożegnać, bo jest moim mentorem. Peeta też .Willow i Rye jadą z nami. Nie chcieli zostać sami w domu. Z moich rozmyślań wybudza mnie dźwięk otwieranych drzwi.

-Mia!-woła osoba wychodząca zza drzwi, jest to Carter

Na dźwięk jego głosu wstaję. Podbiegam do niego i przytulam się. Stoimy tak około 20 sekund. Chyba jednak mogę uznać go za przyjaciela.

-Będzie mi brakować naszych codziennych rozmów-mówię, co upewnia mnie tylko w tym, że Carter jest moim przyjacielem.

- Mi też-mówi-na szczęście niedługo wrócisz!

- Carter...-nie kończę zdania.

Nie chcę tego mówić. Wiem, że na arenie mam małe, właściwie to praktycznie żadne szanse na wygraną. Katniss uczyła mnie panować nad łukiem, ale nigdy nie opanuję tego tak dobrze jak ona. Umiem też posługiwać się nożem, jestem dość sprytna i jestem najszybsza w szkole, ale co mi to da... Spotkam tam osoby, które szkolą się od lat. Pomimo, że wycofali igrzyska, zawodowcy dalej ćwiczyli. To było czymś w rodzaju tradycji. Nie mam po co dawać sobie nadziei, że wrócę zdrowa do domu. Nawet nie wiem, czy chcę tam wracać. Nie wiem czy mogę to w ogóle nazwać domem.

-Czas się skończył!-krzyknął jeden ze strażników pokoju.

- Spróbuj, nie poddawaj się. Ja w ciebie wierzę, wierzę, ze za góra dwa miesiące pojawisz się w tym samym miejscu i będziemy świętować twoje zwycięstwo. Jesteś najlepszą osobą z jaką miałem okazję się spotkać. Wiem, że dasz radę. Wiem, że dystrykt dwunasty może doczekać się kolejnego zwycięzcy, lub dwóch. Nazywasz się Mia Hall i wiem, żę dasz radę.-są to ostatnie słowa, jakie słyszę z jego ust, zanim zostaję odciągnięta przez strażnika.

Stoi tam gdzie wcześniej. Nie rusza się z miejsca. Ja kieruję się w stronę pociągu, który czeka na mnie przed ratuszem. Patrzę na niego, on patrzy na mnie. Bez przerwy, jakby bał się mrugać, jakby bał się, że gdy zamknie powieki mnie już tam nie będzie. Już jestem jedną nogą w pociągu, on krzyczy:

-NAZYWASZ SIĘ MIA HALL I WIEM, ŻE DASZ RADĘ!

Drzwi się zamknęły. Widzę go przez okno, nic już nie mówi. Nazywam się Mia Hall i wiem, że dam radę! Jest to jedyne zdanie, które chodzi mi teraz po głowie. Powtarzam je szeptem bez przerwy. Nie potrafię powiedzieć nic innego. Po dwóch minutach ktoś wchodzi do pokoju. Nazywam się Mia Hall i wiem, że dam radę! Powtarzam po raz ostatni jeszcze ciszej niż przedtem.

__________________________________________________________

Dzięki wielkie za to, że to wszystko przeczytaliście. Mam nadzieję, że wam się spodobało. Zachęcam do dawania gwiazdek i do komentowania. To naprawdę motywuje do pracy. :)

Mia 




To nie tylko śmierćWhere stories live. Discover now