Rozdział 6.

139 12 1
                                    


Draco pov's

Oparłem się o najbliższy słupek wyjmując jeszcze nie otwartą paczkę Malboro. Spojrzałem na podłużne zawijątko które zabiło już tyle ludzi. Mnie uzależniło. Walić to. Trzeba na coś umrzeć. Zapaliłem papierosa ciesząc się chwilowym odpłynięciem w nikotynowy dym patrząc na krwisty księżyc zachodzący na horyzoncie. Przypomniały mi się samotne chwile spędzone na Wieży Astronomicznej. Gwiazdy przebijały się przez chmury tworząc konstelacje składające się z milionów planet. Przetarłem oczy knykciami powstrzymując łzy. Zaczęło się ściemniać więc zadzwoniłem po taksówkę, jakąś chwilę próbowałem odszyfrować napis po drugiej stronie ulicy. Szybko przeszukałem kieszenie marynarki w poszukiwaniu okularów. Niestety, życie obróciło się do mnie znowu dupą i nie znalazłem ich. Miałem cholerne problemy ze wzrokiem więc zostało mi noszenie okularów w vinted'owskich oprawkach. Poczułem ciepło na opuszkach palców. Zapomniałem że mam papierosa w ręku. Wymruczałem kilka szwedzkich przekleństw i rzuciłem skwarka na chodnik przydeptując go idealnie wypastowanymi lakierkami. W tym momencie usłyszałem zbliżającą się żółtą taksówkę. Nie zdążyłem się namyślić gdzie pojadę więc usiadłem na miejscu pasażera i powiedziałem donośnym, stanowczo zbyt donośnym lecz poważnym głosem.

-Najbliższy pub jaki znasz.




Między światami; black&white.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz