Biegłam ile miałam sił w nogach. Po kilku minutach spaliłam trochę kalorii i byłam już przed domem. Weszłam do niego jakbym robiła napad na bank.
-Tato! Tato! - Zaczęłam krzyczeć na cały dom. Poszłam do salonu. Ujżałam tam ojc, trzymał butelkę piwa w jednej ręce, a w drugiej telefon.
-Martynka... Siadaj... - powiedział smutnym głosem. Nie podobało mi się to, miałam bardzo złe przeczucia...
Usiadłam obok niego i przeszywałam go wzrokiem. Byłam wystraszona tą całą sytuacją.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi? - Zapytałam spokojnie.
-Twoja matka... Ona... - Łzy zaczęły lecieć mu po policzkach.
Nie kazałam mu kończyć, dobrze wiem co chciał mi powiedzieć... Łzy leciały mi strumieniami. Teraz nic nie będzie takie, jak było wcześniej. Moja mama wyjechała za granicę, bo dostała dobrą ofertę pracy. Miała wracać za dwa tygodnie do domu... Teraz już nie wróci, tak samo jak moje szczęście... Odeszło razem z nią. Nie mam teraz z kim porozmawiać...
Mama była jednyną osobą, która mnie rozumiała.
Poszłam bez słowa zapłakana do swojego pokoju, podeszłam do łóżka i kucnęłam przed nim. Włożyłam pod nie rękę i wyciągnęłam spod niego średniej wielkości pudełko po butach, ozdobione różnymi rzeczami. Usiadłam po turecku na łóżku, uspokoiłam się trochę i podniosłam wierzch kartonu. Wyciągnęłam wszystkie zdjęcia, które się w nim znajdowały, przeglądałam jedno po drugim. Zatrzymałam się na jednym, byłam na nim ja i moja mama, przytulałyśmy się. Pamiętam to, miałam wtedy dziesięć lat... Było to na Dzień Matki. Łzy zaczęły kapać z mojej brody na zdjęcie. Spakowałam z powrotem wszystkie pamiątki do pudełka, po czym wsunęłam je pod łóżko. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
Siedziałam i płakałam już dobrych kilka godziny. Zegar wskazywał godzinę 22:25. Postanowiła pójść już spać, jednak moje myśli nie dawały mi spokoju. W końcu uspokoiłam się i zaspałam.Obudziłam się dzisiaj przed budzikiem. Próbowałam panować nad emocjami. Nawet mi się to udawało, ale nie jest mi teraz łatwo żyć ze świadomością, że mam tylko tatę. Wszyscy inni ludzie się ode mnie odwrócili albo okazali się fałszywi.
Wsiadłam do autobusu i zajęłam pierwsze lepsze miejsce, włożyłam słuchawki do uszu, a świat muzyki pochłoną mnie całkowicie.
Muzyka - to jedyna rzecz, jaka mnie uspokaja.-Martyna? - chłopak wyjął mi słuchawkę z ucha.
-Oo, cześć - kiedy zobaczyłam chłopaka zapomniałam o tym, czego się wczoraj dowiedziałam. Dziwnie na mnie działa.
Nagle poczułam ciepłe wargi chłopaka na swoim policzku, dzisiaj postanowiłam się wyluzować i się go nie bać. On jest jedyną osobą, która może mi pomóc ze sobą. Mimo to, że znamy się bardzo krótko, to powoli zaczyna mnie kręcić. Nie wiem czy to dobrze, ale nad tym się nie da panować. Ten chłopak w końcu będzie miał nade mną całkowitą kontrolę, bo mu ulegnę.
-Martynka... Chodź ze mną. - powiedział po chwili.
-Ale gdzie? I kiedy?
-Teraz, wysiądziemy teraz na przystanku - odpowiedział wzruszając ramionami
-Wybacz, ale ja idę do szkoły - sprzeciwiłam mu się dość stanowczo.
Chłopak milczał. W końcu autobus zahamował, a brunet wstał, pociągną mnie za rękę, że wstałam.
-Chodź, chociaż ten jeden raz... - Chłopak patrzył z się na mnie błagająco. Nie umiałam odmówić jego zielonym oczom i postawiłam jeden krok do przodu, na znak, że z nim idę. Wyszliśmy z autobusu na przystanek. Kuba potrzedł do rozpiski autobusów.
-Ok. Mamy dla siebie 5 godzin. - Odwrócił się do mnie i uśmiechną.
-I co będziemy robić przez ten czas? - zapytałam przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.
-O to się już nie pytaj... - Podszedł do mnie i złapał za rękę
-No ale..
-Zobaczysz - Przerwał mi
-No powiedz, no...
-Jeszcze raz, a będę zmuszony do uciszenia Cię - Zaczął mi grozić
-Pff... I tak nic nie zrobisz i powiedz mi gdzie...
Nie mogła skończyć, ponieważ chłopak odwrócił się do mnie przodem, a swoje usta ułożył delikatnie na moich.
CZYTASZ
Życie nie jest takie piękne [Zawieszone]
Teen FictionOpowiadanie o życiu zwykłej nastolatki - Martyny. Więcej się o tym nie da napisać. Wszystko co mogłoby się znaleźć w opisie, będzie w rozdziałach. Miłego czytania :)