Rozdział I

98 6 2
                                    

(Opowiadanie na podstawie opowieści R. Riordan'a " Percy Jackson i bogowie olimpijscy")
Annabeth
To się zdarzyło, gdy byłam jeszcze dzieckiem. W tym dniu dowiedziałam się kim jestem...
Wracałam ze szkoły. Z placakiem spokojnie kroczyłam lewą stroną drogi. Szumiał wiatr, zapowiadało się na deszcz, a ja cieszyłam się w duchu z dobrej oceny z polskiego.
Nagle na przeciwko mnie stanął wysoki mężczyzna z dwójką dzieci, chłopcem i dziewczynką. Była mojego wzrostu, o ciemno-brązowych włosach. Miała zielonkawe oczy, które doskonale komponowały się z lasem po jej obu stronach.
Chłopak wręcz przeciwnie. Bardzo się wyróżniał. Jego błękitne oczy doskonale pasowały do otoczenia. Mimo wszystko czułam, że był w pewnym sensie inny. Czułam, że idą do mnie... i się nie myliłam.
Podeszli do mnie i wszyscy stanęliśmy. Zmieszana szybko ich wyminęłam i poszłam dalej. Jednak po chwili usłyszałam głos za moimi plecami.
- Zaczekaj.
Odwrócilam się, ale z ich ust dalej nie wypłynęło żadno słowo. Jednak podeszłam do nich.
- O co chodzi?- spytałam, nagle uświadamiając sobie, że mój głos zabrzmiał bardzo dziecinie.
Po chwili namysłu zaczął najstarszy, próbując mówić jak najbardziej przekonująco:
- Cześć. Czy ty dziecko jesteś Annabeth?
Tak, a wy kim jesteście?-spytałam podejrzliwie.
- Ja jestem Luke. - odpowiedział blondyn- To jest Talia,- wskazał na dziewczynę- a to nasz dyrektor i opiekun.- wskazał na pana z brązowymi, kręconymi włosami.
Mężczyzna spojrzał na mnie, kiwnął głową i dodał:
- Mów mi " panie D".
- Panie "de"?- spytałam lekko zdziwiona.
Tak, chodź z nami.-powiedziała Talia.
- Ale gdzie?
- Do miejsca, gdzie są tacy ludzie jak ty.- odpowiedział mężczyzna.- Niestety ja was muszę zostawić, ale zajmie się wami Grover.
Kiedy to zobaczyłam, szeroko otworzyłam oczy. Przyde mną stanął człowiek z bardzo owłosionymi nogami.
-Mam iść z kozą?!- krzyknęłam z nutką drwiny. Jednak kiedy zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą, przestałam.
Miałam iść z kozą i to jeszcze mojego wzrostu? Nie ma mowy. Jednak nie pozostawiali mi innego wyjścia.
- To gdzie idziemy?- ponowiłam pytanie.
-Zobaczysz.-powiedział Luke, złapał mnie za rękę i prowadził przez las.

HerosiWhere stories live. Discover now