Moja orientacja od zawsze była dla mnie zagadką. Pierwszego chłopaka miałam w wieku 14 lat, nic poważnego. Idąc do liceum nie wierzyłam w miłość, było to dla mnie coś abstrakcyjnego, śmiesznego. Miałam wielu znajomych, jednak często potrzebowałam samotności, dlatego też poszłam do innego liceum niż wszyscy, całkowicie w innej części miasta niż wszyscy, odcięłam się. Koniec gimnazjum był dla mnie ciężkim czasem, miałam problemy z okaleczaniem się. Nienawidziłam siebie, tego, że nie wiem kim jestem i czego chcę. Często myślałam, żeby po prostu zniknąć. W uciekaniu byłam zawsze dobra. Tak też zrobiłam tym razem. Uciekłam, co prawda na drugi koniec miasta, ale jednocześnie przestałam się spotykać z przyjaciółmi. Od teraz byłam zdana sama na siebie. Nie lubiłam być w centrum uwagi, choć nie byłam osobą, której łatwo jest narzucić swoje zdanie. Nie dałam sobą manipulować, zawsze broniłam swojego zdania, jednocześnie starając się nie zwracać na siebie większej uwagi. Wiązało się to z ciągłymi ocenami, na które byłam tak wrażliwa. Miałam nadzieję poznać kogoś nowego, ale nie na tyle, by się przywiązać, zakochać, ale po prostu mieć kogoś, z kim mogę zapalić, wyjść na spacer, na piwo. Tego właśnie potrzebowałam.
CZYTASZ
To chyba nie przyjaźń.
RomanceDwie dziewczyny poznają się w nowej szkole. Historia może wydawać się banalna, lecz myślę, że szybko zmienicie zdanie po zapoznaniu się z nią. Ninę i Lilianę zaczyna łączyć uczucie, które zmieni ich życie. Chcą być blisko siebie, rozmawiać ze sobą...