Rozdział 1

48 2 0
                                    

Sky's POV:

- Tu jesteś, ile można na ciebie czekać - powiedziała Cat gdy zobaczyła skrywającą się za ścianą Ave.

- Jezu - krzyknęła, odskakując na bok - nie straszcie mnie tak.

- Co robiłaś? - nie dawała za wygraną Cat.

- A jak myślicie, czekam na Was jak zawsze - bezczelnie kłamała.

- Tak? 20 metrów od naszych szafek, wpatrując się w Nick'a i jego kolegów - Cat jej nie opuszczała.

- Wyluzujcie, trzeba przyznać, że Nick ma ładnych kolegów - dosypała swoje trzy grosze Mia.

- Robimy dzisiaj coś po szkole - zmieniłam temat, chłopacy są jednym z tematów, który wolę omijać szerokim łukiem.

- Ty znów swoje, czemu nie przyznasz, że Alex ci się podoba - spytała z swoim wścipskim uśmieszkiem.

- Bo mi się nie podoba, jesteśmy przyjaciółmi - mówiłam dobrze im znaną formułkę.

- Ta, napewno - powiedziały chórem.

- Dacie mi w końcu z nim spokój? - spytałam z irytacją w głosie.

Nie zwróciły uwagi na to co mówię, jak zwykle. Poszłyśmy pod salę gimnastyczną, bo tam dziewczyny miały swoją lekcje. Chodziliśmy do tej szkoły 3 rok mimo to moja matka postanowiła przepisać mnie do innej klasy, bo podobno w tamtej był dla mnie za niski poziom, a koledzy i koleżanki miały na mnie zły wpływ. Z moją matką się nie dyskutuje i wszystkie o tym wiedziałyśmy. Raz gdy próbowałam przekonać ją, aby poszła ze mną i dziewczynami na koncert, bo potrzebowaliśmy opiekuna, nie dość, że się nie zgodziła to zabrała i podarła moją VIP wejściówkę na koncert. Oczywiście zbierałam na nią kupę czasu mimo, że byłam z zamożnej rodziny, matka i tak by mi jej nigdy nie kupiła. Uważała, że ważna jest tylko nauka. Na przyjemności i przyjaciół przyjdzie czas. Ja uważałam zupełnie na odwrót przyjaciele i spędzanie czasu jak chciałam było dla mnie tym co miało w życiu sens. Naukę uważałam za coś dodatkowego, co może się kiedyś przydać. Dlatego większość czasu spędzałam z dziewczynami.

- Proponuję, żebyśmy poszły do parku, słyszałam, że będzie też parę osób z naszej klasy. Podobno jest jakiś festiwal talentów - zaproponowała Mia.

- Ja nie mogę - powiedziała Cat - muszę wracać do domu, bo matka mi kazała, a potem idę do lekarza.

- Ja też muszę wracać, jutro mam sprawdzian z polskiego, a dzięki librusowi moja matka wie, więc jak nie zobaczy mnie uczącej się do niego będę trupem - powiedziałam.

- Powiedz, że pouczysz się z nami - powiedziała Ava. Naprawdę niektórzy nie powinni być dozwoleni zabierać głos w niektórych chwilach.

- Tak, moja mamusia będzie skakała ze szczęścia jak usłyszy, że się z wami spotykam. Czemu ja nie wpadłam na to wcześniej? - powiedziałam sarkastycznie.

- No właśnie - dołączyła do mojego sarkazmu Cat

- Czemu ty na to nie wpadłaś wcześniej Sky? - Mia perfidnie udawała, że rozmyśla nad tym pytaniem.

- Czy mi się zdaje czy robicie sobie ze mnie jaja? - spytała zdziwiona Ava.

- Nie, no skąd. Uważamy, że masz rację i mama Sky tylko udaje, że nas nie nawidzi, a w głębi tego serducha to po prostu szaleje miłością do nas - szła w zaparte Cat.

- Dobra, już przestań, bo biedaczka już zdała sobie sprawę co się dzieje, a ty ja z tropu wybijasz - powiedziałam do Cat.

- Czyli z nici z mojego planu? - wymamrotała pod nosem Mia.

Zadzwonił dzwonek i dziewczyny poszły przebrać się do szatni, a ja pobiegłam pod salę matematyczną gdzie właśnie miałam swoją lekcję.

Oczywiście zmiana klasy nie przyniosła że sobą nic pozytywnego. Na większości lekcji siedziałam sama chyba, że nauczyciel kazał mi się do kogoś dosiąć lub podczas sprawdzianów. Wtedy cała klasa była moja, wszyscy do mnie lecieli, dosłownie jak pszczółki do miodu. A na następny dzień nawet nie odpowiadali na 'cześć'. Tylko marzyć o takiej klasie

Miną miesiąc od początku roku szkolnego a ja już mam go dosyć. Na ogół lubiłam szkołę, nawet bardzo, wolałam to od siedzenia samemu w domu i gapienu się w ściany. Teraz siedziałam wpatrując się w długopis, gdy nagle usłyszałam otwierające się drzwi do sali. Nie mogłam uwierzyć w to kogo tam zobaczyłam.

- Dzień dobry - powiedziała pani dyrektor, na co wszyscy wstali i odpowiedzieli jej.

- Oto wasz nowy kolega i stary. Alex, którego już pewnie znacie postanowił przenieść się do tej klasy, razem ze swoim kuzynem Max'em. Mam nadzieję, że przywitacie ich tu bardzo ciepło i pokażcie się z jak najlepszej strony - powiedziała dyrektorka szczerze uśmiechają się do nas.

- Siadajcie chłopcy - powiedziała matematyczka wskazując im pierwsza ławkę. W tym samym czasie dyrektorka porzegnała się z nami, a my zajęliśmy spowrotem swoje miejsca.

Chłopacy usiedli, a ja nie mogłam się skupić na lekcji, nie do końca wiedziałam co się działo.

Ja: Mia, ćwiczysz na wf?

Mia: Nie, a co?

Ja: Alex i jego kuzyn - Max są mojej klasie.

Mia: No to co? Przecież zaraz wyjdą.

Ja: No właśnie nie, oni PRZENIEŚLI się do mojej klasy, na stałe, rozumiesz?

Mia: Ale jak to, po co?

Ja: Skąd mam wiedzieć?

Mia: Przecież on podoba się tobie nie mi, to ty powinnaś wiedzieć <3

Ja: ...

Mia: No co?

Ja: Czego jeszcze nie zrozumiałaś w tym, że my się tylko przyjaźnimy ???

Mia: To co sie tak na to wściekasz, będziesz miała w końcu w klasie kogoś kto cię lubi.

Ja: Dziękuje, za szczerą odpowiedź.

Mia: Nie obrarzaj się tak, przecież wiesz, że żartuję.

Ja: Wiem, za dwadzieścia minut w szatni?

Mia: Tak.

Ja: Ava i Cat wracaja z nami?

Mia: Jak skończą biegać 20 karnych kółek za przeklinanie to ci odpowiem :,)

Ja: Okej :,)

Resztę lekcji spędziłam w dobrym humorze, śmiejac się pod nosem z tych idiotek. Pamiętam jak rok temu zwykłyśmy biegać tak co lekcję mimo to, że ja byłam winna tylko raz, zawsze biegałyśmy we czwórke. Czasami dołaczali sie do nas chłopacy z klasy z dokładnie tego samego powodu. Mogę się założyć, ze gdyby nie Nick Ava nigdy by nie przebiegła nawet dwóch kółek. Z koleji Mia i Cat biegały, bo myślały, że są fajne (dosłownie, sądziły, że każdy chłopak wtedy na nie poleci). Ja różnie, przeważnie wymigiwałam się, ponieważ w szkole byłam uważana za świetnie wychowaną dziewczynkę.

Wracając ze szkoły dziewczyny opowiadały co wydarzyło sie na zajeciach. głupio mi było, że nie wiedziałam o co im chodzi. Próbowałam to ukryc, ale Ava zauważyła moja mine.

- Co cię gryzie - spytała.

- Sweterek - odpowiedziałam z poważnym tonem.

Wszystkie zaczęłyśmy się histerycznie śmiać. Cała droga do domu mineła w miarę szybko. Miałam nadzieję, że to Tom będzie tym którego zastanę wchodzac do domu, a nie mamę, która zabiła by mnie za to, że nie wracam samochodem z Tom'em, tylko autobusem jak normalny człowiek.

Tom był moim ochroniarzem. Nikt w szkole o tym nie wiedział, nawet dziewczyny. Żadna z nich go nigdy nie widziała, podobnie jak i mojej mamy. Nazwisko miałam po ojcu, praktycznie nikt nie wiedział, kim byłam naprawdę pod wzgledem biologicznym. Dziewczyny wiedziały, że nie lubie poruszać tego tematu, świetnie to rozumiały każda z nas miała swoje problemy rodzinne, które zawsze odkładała na drugi plan. Tak było nam o wiele łatwiej.

Best FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz