Sky's POV:
- Co to ma być? - usłyszeliśmy głos pani wicedyrektor.
- Rozmawiamy - odpowiedzieliśmy na raz.
- Nie nazwałabym tego rozmową, proszę szybko zmykać do domu, bo zaraz sobie inaczej pogadamy - powiedziała ze swoją irytującą powagą w głosie.
Nikt jej w tej szkole nie lubił, chodzą plotki, że kiedyś była z niej równa laska, teraz zdecydowanie nie można tego o niej powiedzieć. Podobno wszystko zmienił nieudany romans z panem od historii lub matematyki, nic nie jest pewne, ale od tego momentu krótkie spódnice, spodenki, bluzki z dużym dekoldem, na ramiączka, lub odkrywające brzuch nie wchodzą w grę. Najgorzej jak pomalujesz sobie paznokcie, a niestety jest to specjalność naszej biednej Mii, która zmywa je w szkolnym sekretariacie co najmniej raz w tygodniu.
Nie odzywając się wyszliśmy z szatni i poszliśmy pod salę gdzie dziewczyny miały lekcję, po drodze Alex odłaczył się ode mnie i poszedł szukać Max'a z którym miał zamiar wracać do domu. Do końca tej lekcji zostało jeszcze pół godziny, więc postanowiłam, że wyjmę książki i odrobie lekcje. Zawsze robiłam to po powrocie ze szkoły, ale jak mam czas teraz to nie zamierzam go marnować odliczając minuty do końca lekcji, aby w końcu wyjść z dziewczynami. Moje myśli nie mogły jednak skupić się na tym co robiłam. Ciągle zastanawiałam się skąd Alex to wszystko wiedział i czy powinnam mówić o tym Cat, Avie i Mii, bo w sumie ... . Z zamyślenia wyrwał mnie głośny dzwonek i szur krzeseł we wszystkich salach w szkole. Dziewczyny wyszły z sali jako jedne z ostatnich. A cała klasa przed nimi pytała co tam u mnie odkąd nie jestem z nimi w klasie, wszystkim odpowiedziałam, że ok, bo tak właśnie było nie za dobrze, ale też nie najgorzej.
- Sky, sky wiesz co jest jutro - naskoczyła na mnie swoim entuzjazmem Mia.
- Yyyy, daj mi się zastanowić - powiedziałam próbując wyszperać z mojej pamieci co może się jutro dziać.
- Nad tym nie trzeba myśleć, a poza tym to już za późno. Jutro są urodziny Collin'a - stanęła naprzeciw mnie i zaczęła trzęść moimi ramionami - rozumiesz? Urodziny Collin'a, najwspanialszego człowieka na istnym świecie. I wiesz co nie wiem co mu kupić, myślę już nad tym pół roku i nadal nic. Co on sobie pomyśli, jak się dowie, że nie kupiłam mu prezentu - miała ochotę nawijać dalej, ale niestety jej przerwałam.
- Mia, ty go nawet nie znasz, a tym bardziej on ciebie. Pomyśl logicznie, jak wokalista/basista tak popularnego zespołu, z milionami fanek na całym świecie mógłby wiedzieć kim jesteś. Nawet go nie spotkałaś, ani nie byłaś na żadnym z jego koncertów - próbowałam uświadomić jej prawde.
- No właśnie nie. On wie kim ja jestem, musi wiedzieć. Prowadze najpopularniejsze na całym twitterze konto o nim i drugie o jego zespole też jest najpopularniejsze. Obserwuje mnie na twitterze i instagramie, mówię ci, że on wie kim ja jestem - złapała pierwszy oddech odkąd zaczęła mówić i kontynuowała, ale znacznie smutniejsza - no, a na koncert nie pójdę, bo po pierwsze rodzice mi nie pozwolą, a po drugie to jakby cała nasza szóstka miała takie wymagania rodzicą dawno zabraliby do nas prawa rodzicielskie - smutnie skończyła.
- Nigdy nie wolno przestawać marzyć - powiedziałam to szczerząc się do niej.
To prawda u niej w domu się nie przelewa, jej rodzice serio muszą mieć mega cierpliwość mając szóstkę dzieci. Podziwiam ich. Ale nie o to chodzi, Mia nasunęła mi genialny pomysł na jej urodziny, które są niedługo, bo za jakiś tydzień. Z tego co słyszałam z jej codziennych ględzeń na temat Collin'a to trasa zespołu zaczyna się, za dwa tygodnie, czyli logicznie rzecz biorąc bilety dawno były już w sprzedaży i tu właśnie cały plan siada, chyba, że skorzystam ze znajomości mamusi. No zobaczymy jak wrócę do domu.
- Marzenia się nie spełnią - powiedziała Cat, ta to umiała zrujnować całą pozytywną sytuację w mgnieniu oka.
- Spełniają - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Daj mi dowód.
- Powiedz mi swoje marzenie - powiedziałam z ciekawością, a za razem jak wróżka.
- Nie mam, przecież mówię - powiedziała lekko już zdenerwowana Cat.
- Widzisz i tu jest problem, jak nie masz marzeń nawet nie dajesz im szansy aby się spełniły - powiedziałam lekko mądrząc się jak to czasem robię.
- Choćmy może się ubrać - powiedziała Ava, gdy zauważyła, że sytuacja robi się napięta.
Przebrałyśmy się szybko i poszłyśmy w kierunku przystanku, aby pojechać do domu Avy.
- Co robiłaś przez całą godzinę? - spytała zaciekawiona Ava.
- A tam, nic ciekawego. Trochę pracy domowej i tyle. - powiedziałam omijając aferę z Alex'em, nie chciałam dzisiaj o tym już myśleć.
- Jak zwykle nasz kujonek, nie miał do roboty nic innego - dopowiedziała typowo Cat.
- Ej, ej to wy trzy bierzecie u mnie korki z większości przedmiotów, więc jeżeli chcecie... - zwolniłam pod koniec, uświadamiając im, że beze mnie ledwo co zdawałyby na dwóje i tróje, a tak to każda leci na czwórach i okazjonalnie trójach.
- Nie, nie, nie mamy nic do tego, że się uczysz. Broń Boże - powiedziała Cat, której moje korki dawały zdecydowanie najwięcej.
- Nie podlizuj się tak już Cat, przecież ona nigdy by nas nie zostawiła - powiedziała nadzwyczaj słodko Mia.
- Ojjjj, jak słodko - powiedział idący za nami Alex z Max'em, nie powiem lekko mnie to zszokowało, ale kiedy zauważyłam, że nie ma w tym, żadnych podtekstów zaczęłam się śmiać z tego idioty, którego równocześnie nazywałam moim najlepszym kumplem.
Weszłyśmy po klatce schodowej Avy, aż pod same drzwi jej mieszkania. To, że mieszkała w bloku mogło zmylić, miała dwu piętrowe i bardzo ciepło urządzone mieszkanie.
- Dzień dobry dziewczynki - powiedziała ciepło i z uśmiechem mama Avy.
- Cześć mamciu, zaprosiłam dziewczyny, ale już idziemy do mojego pokoju, więc nie będziemy przeszkadzać - powiedziała Ava, tuląc się z mamą na przywitanie.
- Cześć ciociu - powiedziałsm chórem z Mią i Cat, kiedyś dziwnie było mi mówić do niej ciociu, ale sama o to prosiła, więc przywykłam do tego. I tak była mi bliższa niż, nie jedna z moich biologicznych cioci, więc teraz nawet lubię do niej tak mówić.
- Nie przeszkadzacie, jesteście może głodne - spytała mama Avy.
- Troszeczkę - powiedziała Mia.
- Siadajcie, już nalewam wam zupę.
Zjadłyśmy u Avy pyszny obiad potem posiedziałyśmy u niej w pokoju i plotkowałyśmy o chłopakach, dziewczynach, nauczycielach i takie tam babskie pogadanki. Nagle uświadomiłam sobię, że Tom miał mnie dziasiaj odebrac ze szkoly bo mama byla w domu, ups, powinnam zobaczyć na telefon, który leży wyciszony w plecaku od rana.
Dziesięć nieprzeczytanych wiadomości od Tom'a. Wywnioskowałam z nich, że kryje mnie przed mamą i mam zadzwonić, bo martwi się o mnie.
Ja: Przepraszam, zupełnie mi wypadło, że mama dzisiaj wraca. Jestem u Avy, odbierzesz mnje za pół godzinki?
Tom: Tak, gapo. Mama poszła spać, więc pogadasz z nią prawdopodobnie rano.
Ja: Zmiana stref czasowych nigdy na nią dobrze nie działała. Jak poszło jej w LA?
Tom: Wróciła zadowolona, więc wszystko prawdopodobnie dobrze. Mówiła, że ma do ciebię sprawę więc szykuj się na długą rozmowę.
Zbliżała się dwudziesta, wiec zaczęłysmy sie z dziewczynami zbierac do domu. Cat i Mia poszły do domów na piechotę, chciaż w przeciwnych kierunkach. Ava, Mia i Cat mieszkały w zasięgu 200 metrów od siebie, a ja znacznie dalej. Czekałam na Tom'a pod blokiem Avy, jak zwkle był na czas, zawiózł mnie do domu. Po drodze opowiedział mi,że wmówił mamie, że robie jakiś projekt szkolny dla chętnych i musiałam siedziec u kolezanki do tak późna. Mimo, że był piątek mama w życiu nie pozwoliłaby mi wyjść gdzieś ze znajomymi.
Miałam jutro do obgadania z mamą dwie sprawy. Pierwsza to to co ode mnie chciała, a druga to bilety na koncert. Wiedziałam, że będzie to długa i nie łatwa rozmowa, jak to zazwyczaj bywa, ale nie stresowałam się tym.
CZYTASZ
Best Friends
Teen FictionCztery dziewczyny, najlepsze przyjaciółki. Mimo, iż ich wspólne początki były trudne, teraz są dla siebie jak rodzina. W której każda z nich ma swoje miejsce. Są dla siebie wsparciem, bo w ich domach nie bywa najlepiej. Są też chłopacy, wszystkie ma...