Rozdział 1

149 18 13
                                    


- Crystal!

Usłyszałam głos wyraźnie zniecierpliwionej Hope. Złapałam za wełniany płaszcz i wyszłam z pokoju.

- No wreszcie się ruszyłaś - burknęła pod nosem widząc mnie na schodach

Kochana siostrzyczka.

Zarzuciłam wcześniej wzięty płaszcz na ramiona i założyłam czarne, zimowe buty na platformie.

- Poganiasz mnie a sama teraz stoisz przed drzwiami jak kłoda i co chwilę tylko sprawdzasz telefon - powiedziałam przepychając się przed nią do drzwi

- Oh, po prostu się zamknij Crystal - westchnęła - nie wiesz zresztą o co chodzi - dodała i wyszła z domu za mną

To może mi łaskawie powiesz i przestaniesz się na mnie wyżywać?

- W takim razie ulżyj sobie i mi wytłumacz - powiedziałam wyjmując papierosy z kieszeni - Hm? - zaproponowałam jej jednego

- Wiesz, że nienawidzę tego smrodu - odsunęła od siebie moją rękę - Swoją drogą nie jesteś na za młoda? - uniosła pytająco brew

- Nie palę nałogowo- uniosłam zapalniczkę do papierosa w moich ustach - Szczerze? Nie obchodzi mnie to, wybacz Hope ale nie jesteś moją matką - poczułam dym w gardle

- Masz dopiero siedemnaście lat a już tak się niszczysz... - zaczęła

- Stop z tego co pamiętam to Ty miałaś mi opowiedzieć co się dzieje a nie prawić mi kazania - przerwałam jej i otworzyłam drzwi od samochodu

Usiadłam wygodnie na fotelu pasażera i uchyliłam okno chcąc strzepać popiół z papierosa. Hope poszła w moje ślady i chwilę potem siedziała na miejscu kierowcy.

- A więc? - naciskałam

- Martwię się, po prostu się martwię - powiedziała i przekręciła kluczyk w stacyjce

Powiesz coś więcej czy mam to z Ciebie wyciągać krok po kroku?

Zmarszczyła lekko brwi i ruszyła z podjazdu.

- Chodzi o to, że mama strasznie naciska aby Elliot przyszedł do nas na święta - zaczęła - Napisałam mu o tym a on do tej pory mi nie odpisał...- włączyła kierunkowskaz - Boję się, że go spłoszyłam - westchnęła z frustracjom

Czego mogłam się spodziewać po problemach Hope - dwudziestoletniej studentki?

Nie powstrzymałam się i wybuchłam śmiechem.


- Chciałabym mieć takie problemy - stwierdziłam nadal się nie opanowując ze śmiechu

Hope widocznie oburzyła się moim karygodnym zachowaniem i lekceważeniem jej jakże trudnych problemów i przez resztę drogi do marketu nie odezwała się do mnie ani słowem. W sklepie również nie panowała różowa atmosfera, chodziłyśmy tylko po alejkach czytając i wrzucając kolejno do wózka następne to produkty z listy, którą dała nam mama. Gdy wreszcie zakończyłyśmy to jakże ciekawe zajęcie podeszłyśmy kasy, którą obsługiwała bardzo miła i życzliwa kobieta (mam nadzieje, że wyczuliście ironie)

- Przykro mi ale karta jest zablokowana - stwierdziła swoim nosowym głosem

- To nie możliwe, niech Pani spróbuje jeszcze raz - Hope ponownie podsunęła jej kartę widocznie zestresowana

Kobieta ponownie wykonała parę powolnych ruchów i na ekranie ponownie pojawił się ten sam napis.

- Nadal to samo - wyjęła kartę i podała ją mojej siostrze

Hope schowała kartę do portfela i ponownie zwróciła się do kasjerki.

- Czy mogłybyśmy odłożyć na chwilę te zakupy i podjechać do domu po gotówkę? - zapytała i uśmiechnęła się kwaśno

- Przykro mi ale są Panie ostatnimi klientami zaraz zamykamy - monotoniczny głos kobiety doprowadzał mnie do szału

Ostatni raz ratuje ci tyłek siostrzyczko.


- To ja jeszcze pochodzę po sklepie -odezwałam się - Teraz mi się przypomniało, że nie wzięłam żadnych warzyw - zaczęłam improwizować - Hope jedź do domu po pieniądze a ja dokończę zakupy - dodałam i uśmiechnęłam się sztucznie do kasjerki


~*~

Błąkałam się z telefonem w ręku po alejkach z żywnością chcąc zabić jakoś czas. Zaczęłam się już denerwować, Hope miała do domu pięć minut samochodem w jedną stronę tymczasem nie było jej prawie pół godziny. Gdy już miałam schować telefon do kieszeni spodni poczułam wibracje. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Hope.

- No już myślałam, że się nie doczekam - warknęłam z góry

- Dobry wieczór - usłyszałam gruby męski głos - Tutaj mówi młodszy aspirant Tom Hill, czy jest Pani rodziną Hope Nightingale?

Serce momentalnie mi stanęło.

- Tak, jestem jej siostrą - ledwo co wydukałam - O co chodzi? - zapytałam zdenerwowana

- Niestety mamy dla Pani złe wieści - zaczął ale ja straciłam już kontakt z rzeczywistością i jedyne co pamiętam to urywki rozmowy

Kostnica. Pani siostra nie żyje. Przekazać rodzicom. Pani siostra nie żyje. Przykro mi z powodu Pani straty. Pani siostra nie żyje. Nie żyje. Przekazać rodzicom. Wypadek. Śmierć na miejscu. Pani siostra nie żyje.



Jesteśmy po pierwszym (krótkim) rozdziale, który zarazem wnosi mało ale dużo. Wybaczcie mi, że już tutaj uśmierciłam jedną postać ale mam swoje powody, może się jeszcze do niej nie przywiązaliście:)

Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, na nich właśnie się uczę. Przyjmuję każdą krytykę:)

Podoba wam się okładka czy macie sugestie na inną? :D

Następny rozdział dodam jutro, wszystko wtedy stanie się bardziej przejrzyste :)

Jeżeli przeczytałeś to daj gwiazdkę bądź skomentuj! :) Chce zobaczyć czy komuś chce się to czytać:)



Wybacz mi CrystalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz