Part III

180 17 0
                                    

~*~*~

Taemin


- Jonghyun... Girl.

- Ghul.

- G-i-r-l.

- Grill.

- GIRL. Na grillu się robi kiełbaski i karkówkę.

- Gell.

- No, prawie, prawie!

- Gi...rl...

- TAK. JEZU ZROBIŁEŚ TO BRAWO!!! - uradowany bardziej niż chyba, niż on jego sukcesem wstałem z krzesełka w moim pokoju i rzuciłem mu się na szyję i przytuliłem go z całej siły.

Chłopak jakby znieruchomiał i wstrzymał oddech, na co sam także się spiąłem i uciekłem szybko rękoma pozostawiając gęstą i niezręczną atmosferę.

Oboje zdecydowanie pamiętaliśmy tamten wypadek przy schodach. Ani razu o tym nie wspomnieliśmy, ale sam fakt tego wydarzenia bardzo odbił się na naszym zachowaniu.

Kiedy wtedy wróciłem do niego z kawą i zaczęliśmy się uczyć, nie rozluźniłem się ani na chwilę i ciągle miałem przed oczami sytuację sprzed parunastu minut. Jakoś dobrnęliśmy do końca w napiętej atmosferze, ale zbyt łatwe to to nie było. Jonghyun ciągle zerkał na mnie, czy nie patrzę się na niego jak na potencjalnego gwałciciela. Albo jakby chciał się upewnić, czy nie jestem homofobem, albo po prostu zwykłym, zatwardziałym hetero i czy nie patrzę się na niego z obrzydzeniem.

W żadnym wypadku. Przecież sam jestem gejem. I musiałbym nie mieć oczu, żeby nie zauważyć, jak przystojny jest Jonghyun.

Ale też z drugiej strony nie wiem, czy mam być przerażony, czy raczej ma mi to wszystko schlebiać. W zasadzie, jakby nie patrzeć, prawnie jesteśmy braćmi. Prawnie, a to trochę inna sprawa. A z drugiej strony, to właśnie ja zadziałałem tak na kogoś, co nie mieściło mi się w głowie. Za każdym razem, jak o tym myślałem, czułem się jednocześnie zażenowany, ale też podbudowało to trochę moją pewność siebie.

Nigdy w zasadzie nie widziałem w sobie niczego atrakcyjnego. A teraz moja obecność potrafi tak kogoś speszyć. Jonghyun wydawał się rzeczywiście unikać kontaktu fizycznego ze mną. A może on się mną brzydzi? Nie... Ach, nie wiem, co o tym myśleć.

Od poniedziałku, naszej pierwszej lekcji minęły już trzy dni i nieco się uspokoiliśmy. Nasza relacja stała się dość skomplikowana, ale ciągle popołudniami uczyliśmy się. Zdolności językowe chłopaka nie były niestety na zbyt wysokim poziomie. Wprawdzie uczyliśmy się dopiero od paru dni, więc to niemożliwe, żeby zrobić coś w tak krótkim czasie. Nie powinienem go razu oceniać.

Widzę jednak, że się stara. Nie robi wprawdzie na razie postępów, ale przez te trzy dni zdążyłem już parę razy zauważyć, kiedy przechodziłem koło jego pokoju, że siedzi nad zadaniami, które mu dałem. Cieszy mnie to, że naprawdę przyłożył się i że nasze 'lekcje' nie są tylko bezproduktywnie przesiedzianym czasem.

Zresztą, sam też nie mogę powiedzieć, że się nie staram. Przygotowując się do lekcji, przypominam sobie, czego i w jaki sposób uczyli mnie moi nauczyciele przez ostatnie dziesięć lat życia. Naprawdę mi zależy na tym, żeby go nauczyć. To jedyne, co mogę zrobić, żeby mu się odwdzięczyć. A to w zasadzie ciągle za mało. Nic nie jest w stanie nawet trochę zrównoważyć tego, co on i jego rodzina dla mnie zrobili.

Nie musiał niczego takiego robić. To dla mnie bardzo dużo. Mogłem wylądować w sierocińcu. No i ciągle pamiętam jego zapach, kiedy próbował mnie uspokoić, wtedy w studio nagraniowym. Często wracam do tego zdarzenia myślami.

Zagraj dla Mnie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz