Part V

152 22 0
                                    

Kroczyliśmy powoli uliczkami spokojnej dzielnicy. W zasadzie to kroczyłem, bo obecność Jonghyuna była jedynie fizyczna - zdawało się, że myślami był bardzo daleko. Albo bardzo blisko.

No i przy mojej nodze dreptał Klusek, dzisiaj niezwykle spokojny, zupełnie jakby wyczuwał napiętą atmosferę.

Ja w zasadzie... Też byłem spięty. W żadnym wypadku nie było mi z tym wszystkim komfortowo. Widziałem, jak Jonghyun uporczywie zerka na mnie co chwilę, a ja, równie uporczywie starałem się patrzeć prosto przed siebie.

Wzdrygnąłam się, kiedy wiatr zawiał mocniej i bez ostrzeżenia wdarł się pod moją bluzę, przenikliwie otaczając zimnem moją klatkę piersiową. Skuliłem się nieco, przywracając poprzednią barierę ciepła.

Październikowe wieczory naprawdę potrafią dać w kość.

Zwłaszcza w ostatnich tygodniach, pogoda chyba buntowała się, bo deszcz ciągle siąpił i naprawdę sporadycznie temperatura wskakiwała powyżej 15 stopni. Miałem trochę dość, bo ciągle było mi zimno, a pod wieczór, niemal zawsze było nie do wytrzymania.

Odchrząknąłem.

- Ughm... Może powinniśmy już wracać, zimno mi trochę. - zaproponowałem w miarę spokojnie. Chłopak spojrzał się na mnie, jakby wyrwany z letargu.

- Uhm. - przytaknął. Po chwili poczułem, jak narzuca mi coś na plecy. Spojrzałem ze zdziwieniem, zauważając, że to bluza chłopaka.

Skierowałem spojrzenie na niego, marszcząc brwi.

Teraz sam miał na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem.

- Ej, ale co ty wyprawiasz! Przecież tobie będzie zimno... - krzyknąłem, zwracając bluzę właścicielowi. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Jest mi ciepło. - oświadczył, ale doskonale widziałem gęsią skórkę na umięśnionych ramionach chłopaka.

- Jasne - mruknąłem. - Bierz to ode mnie.

- Nic mi nie będzie. - burknął spoglądając półokiem.

- Zabieraj. - rozkazałem i rzuciłem w niego.

Jonghyun westchnął, ale chwycił rzucony przedmiot. Widziałem, że zakłada ją niemal z ulgą. Głupek.

Gdy znaleźliśmy się w domu, zrzuciłem buty z nóg i od razu zaciągnąłem Kluska pod prysznic. Szkoda mi było go trochę. Od momentu, kiedy przyjechałem, w zasadzie mało się nim opiekowałem. Zdarzyło się nawet parę razy, że wychodziła z nim na spacer pani Gayoon, czego nie mogłem przeboleć. Wczoraj, na przykład, kiedy wróciłem ledwo żywy do domu, to ona własnie musiala z nim wyjść. Pies nie ma stalowego pęcherza.

Zresztą, Klusek też chyba bardzo za mną się stęsknił, bo za każdym razem, jak mnie widzi, piszczy i macha ogonem jak szalony. Muszę się nim trochę bardziej zaopiekować i podziękować pani Gayoon za to wszystko.

Po wyjściu Keya, Dary i Seunghyuna, w mojej głowie zasiał się jeszcze większy niepokój. Czy to możliwe, żeby Jonghyun coś do mnie...

Nie.

To wszystko to pewnie seria przypadków. A Key wszędzie widzi podstęp, więc nie mam się co przejmować. Rzekomo nieomylny gejradar pewnie nie jest aż taki nieomylny.

Jak wyszło, że znalazłem się na spacerze z Jonghyunem? W zasadzie, kiedy skończyliśmy rozmowę z Taeyoungiem, miałem ochotę się w spokoju przewietrzyć, a Klusek był najlepszym powodem. Pani Gayoon stwierdziła jednak, że robi się ciemno, a zanim przyjdę, bedzie jeszcze ciemniej, więc Jonghyun ma iść ze mną. No i tak szliśmy w zupełnej ciszy, a tok myśli, które chciałem poddać próbie czasu, zaczęły się gubić pod wpływem obecności Jonghyuna. W sumie nigdy moje myśli nie są uporządkowane, kiedy on jest w pobliżu. Wydziela z siebie promieniowanie rozstrajające myśli. Normalnie Hiroshima.

Zagraj dla Mnie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz