Rozdział 4

31 2 2
                                    

Jessica

Szłam sobie przez część liceum,bo chciałam na chwilę iść do brata i przy okazji Rosalie.Nie spotkałam brata.Szłam i szłam tymi korytarzami.Zobaczyłam Rosalie,która sobie zwyczajnie szła i dziewczyne,która rzuciła się na nią,na jej plecy.Wystraszona pobiegłam na dwór.Po ulicy biegałam kilkanaście minut i wtedy zobaczyłam wysokiego blondyna.Pobiegłam do niego.
Przepraszam..-powiedziałam.
Tak..Nie spieszy mi się.O co chodzi?-spytał.
OMG..Czy..Ty..Justin..-pisnęłam i przytulilam go.-Przepraszam.
Nic się nie stało.A czemu taka spanikowana biegłaś?
A no tak..Jest problem.Bo jakaś dziewczyna rzuciła się na moją koleżankę ze starszej klasy.Obawiam się,że się biją.Pomóż..Proszę..-powiedziałam i zaczęłam go ciągnąć w stronę szkoły,nie wahał się.
Gdzie dokładnie?-spytał.
Idziesz wejściem liceum,idziesz w prawo,po schodach w górę i po lewej stronie zobaczysz ją.Brunetka to ta moja koleżanka,Rosalie.-odparłam,a Bieber pobiegł szybko w stronę szkoły,ja poszłam na moją część gimnazjum.Nie chciałam iść tam,jeszcze mój brat by mnie zobaczył.

Justin

Biegłem tak jak mi kazała.Kiedy znalazłem się na miejscu zobaczyłem dużą grupę licealistów.Zobaczyłem tą,której miałem i chciałem pomóc.Wbiłem się między dwoma licealistami i zdjąłem brunetke z tej drugiej dziewczyny.Wziąłem ją na ręce i weszłem z nią do jakieś klasy,która była o dziwo otwarta.Położyłem ją na podłodze,usiadłem obok niej i wziąłem ją ponownie w ramiona.Miała zamknięte oczy.

***

Posiedziałem z nią kilka minut. Otworzyła oczy.Wreszcie mogę się zapytać.Spojrzała na mnie krzywo.
O matko..Justin.-chyba zamarła na mój widok.
Tak to ja..Belieber?
T..T..Tak..-wydukała.
Zawiozę cię do domu,ok?-spytałem.
Ok.-odpowiedziała krótko i po chwili zasnęła.
Wstałem i ponownie wziąłem ją na ręce.Była bardzo lekka,jak na nią spojrzałem,była wychudzona.
Zajmę się nią.

***

Jechałem do domu jakiś czas.Wiem,że w nim będzie Niall i cała reszta.Co powiedzą jak ją zobaczą?A jak będą dziewczyny?!?Kurwa.
Wyszedłem z samochodu i ponownie wzięłem piękną księżniczkę na ręce.Weszłem do domu i szedłem po schodach i natknąłem się na Vanesse.Gorzej być nie mogło?!?!
Kto to?-spytała surowym głosem z nutką ciekawości.
To..Ona..Tak..Zaniosę ją do mojego pokoju.-posłałem jej uśmiech,taki trochę krzywy,ale uśmiech.
Zaraz powie chłopcom.Co mam powiedzieć?To moja dziewczyna?Nie uwierzą.Kurna..Co mam zrobić?Ona pewnie zaraz się obudzi.
Wszedłem do mojego pokoju i położyłem ją na moim wielkim łóżku.Przebrałem ją w moją za dużą bluzkę (od autor.Oczywiście nie zdejmował jej bielizny).Na jej ciele wiele było blizn i świeżych ran.Potem z nią porozmawiam.Może dam radę poprosić,żeby mi opowiedziała o tym.Pomogę jej w każdej sytuacji.Kiedy wziąłem ją do sali w jej szkole,widziałem że ona nie będzie dla mnie byle kim.
Przykryłem ją kołdrą,pocałowałem w czoło i wyszedłem cicho zamykając drzwi.Anioł.Śliczny anioł.
Wszedłem do salonu,a tam cała grupka moich przyjaciół.
Czy zechcesz nam coś powiedzieć?-powiedział Niall.
Yyyy...Ładna dziś pogoda.Vanessa jak tam w pracy?Harry jak z Emmą?-powiedziałem stojąc na środku dywanu.
Yghhem..-dźwięk Louisa.
Kto to do cholery jest?!?!-powiedział Harry.
To jest..Rosalie.-odpowiedziałem z lekkim uśmieszkiem.
A kim jest Rosalie?-spytała Marry.
Rosalie.Jest..-No powiedz..Powiedz..Nie skapną się.Może uwierzą.Ehh..Co robić?Co robić?!?!?!
Wykrztuś to z siebie..-rzekła Marta.
Dobra..Już dobra.Jest moją dziewczyną.
Wszystkim szczęki odpadły.I co teraz powiesz Rosalie?? Uwieżyli w to,że mam "dziewczynę".

***

Rosalie

Obudziłam się.Było już ciemno.W pokoju jak i na dworzu.Jakie milutkie łóżko.Zaraz..Zaraz..To nie jest moje łóżko.O kurde.Gdzie jestem?
Czułam zapach krwi.Wszystkie sytuacje sprzed kilku godzin się przypomniały.Wstałam powoli z łóżka.Wszystko mnie boli.Wszystko,a najbardziej głowa.Wyszłam powoli z pokoju.Zeszłam po schodach i zobaczyłam grupę ludzi.Większość znałam z tego,że to sławne osoby.Niall,Louis,Harry,Zayn,Liam i Justin.To tylko sen.Obudź się.
Hej.-powiedzieli chórem.
Widziałam jak dziewczyny były zadowolone.
Cześć..-powiedziałam nieśmiało.-Justin choć na moment.
Powiedziałam i zaczęłam iść znów po schodach.
Już idę kochanie.-powiedział,czy ja dobrze usłyszałam "kochanie"?-Kotku opatrzę ci rany.
Jaki on słodki i kochany..-powiedziała któraś z dziewczyn na dole.
Justin zjawił się na górze tuż obok mnie i weszliśmy do pokoju w którym spałam.
Kochanie?Kotku?Co ja w ogóle robię u ciebie?Miałeś zawieść mnie do domu.-powiedziałam.
Długa historia.Zostajesz na noc.Nie pozwolę ci być w swoim domu w takim stanie.
Czemu?-spytałam,a on wycierał krew z mojej twarzy.
Widziałaś się?Biłaś się w szkole.Zacznijmy od początku.-chwila ciszy-Hej.Jestem Justin.-podał mi rękę.
A ja Rosalie.-uścisnęłam jego dłoń.-"Kochanie" wytłumaczysz mi sytuację z twoimi kumplami?
Tak.Już.Bo...Ja się zdenerwowałem kiedy spytali kim jesteś..Oni zbytnio nie lubią obcych w naszym domu,więc powiedziałem,że..-minuta ciszy-..że jesteś moją dziewczyną.
Marzenia się spełniają.-rzekłam-Wiesz jestem Belieber.
A więc musimy udawać parę.-powiedział.
Ok.Nie ma problemu.Dam radę udawać psychiczną fankę.
Właśnie nie..Możesz pokazać,że jesteś moją fanką,ale nie za bardzo.Po prostu pokażmy,że się kochamy,ok?-powiedział.
Ok.Wchodzę w to.-odpowiedziałam.
A teraz wytłumacz mi to.-przejechał  bardzo delikatnie ręką po moich przedramieniach,po moich ranach.

-------------------------------------------------------------

HejPrzepraszam,że długo nie wstawiałam rozdziału.Podobało się?Piszcie odpowiedzi w kom.
Do następnego

RoksanaRoxi

Believe me,because I'll stay.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz