23 wrzesień
*Oddać wstępny projekt redakcji.
*Porozmawiać z edytorem o piątym rozdziale.28 wrzesień
*Wybór okładki.
*Test z tkanin.1 listopad
*Termin druku.13 listopad
*Wypracowanie na temat tekstyli wiktoriańskich.
*Przeszyć żabot!22 listopad
*Podsumowanie sprzedaży.Zamknąłem kalendarz i ruszyłem przed siebie, myśląc w międzyczasie nad zakończeniem mojej ostatniej książki. "Mam tylko tydzień, na jej oddanie" - Opieprzyłem samego siebie w myślach.
Nie trzeba było wszystkiego odkładać na ostatnią chwilę. Gabriellu Król, niczego się nie nauczyłeś przez te ostatnie lata, przecież najpierw praca, potem szkoła! Artur na pewno mnie zatłucze i będzie powoli dusić z przyprawami w małym, ciasnym garnku z pokrywką. Narażać się i zadzwonić do niego, mówiąc o poślizgu, a także nie zapominając o błaganiu na klęczkach?
Nie, dam radę muszę tylko wykorzystać każdą możliwą kazję, na pracę...
~~~~~~*~~~~~~
Po dość długim spacerze, po niezbyt atrakcyjnej okolicy Wrocławskiej, otworzyłem drzwi docelowego budynku szkoły, szybkim truchtem pokonałem korytarz i przysiadłem pod ścianą, odpalając laptop na nie skończonej opowieści.
Rówieśnicy nauczyli się przez te dwa lata technikum mi nie przeszkadzać. Nie lubię rozmawiać z innymi, a w szczególności ich dotykać, wiec zawsze zostaje na uboczu by obeszło się bez zbędnych konfliktów. Tak, czy siak, nie miałem tu z kim rozmawiać, więc nic nie traciłem.
Uciekła przez przełęcz, zazielenione gałęzie drapały ją w twarz. Uciekała... przed sobą.
I co dalej?
Westchnąłem głęboki i najechałem na czerwony "x" w prawym górnym rogu ekranu. Nie mam pomysłów, potrzebuje weny, a w najbliżym zasięgu nie znajdowało się nic inspirującego.
Rozpocząłem oględziny długiego szkolnego korytarza, dla zabicia czasu. Jasno żółte, brudne już ściany, podpierane przez tusze szkolną, grupka dziewczyn pod drzwiami chichotała na widok przechodzącej obok, drużyny sportowej, a klasowe nerdy, wymieniały się informacjami na temat krojów spodni. Gdyby nie moja praca, pewnie zaliczałbym się do tej drugiej sekcji, dla dzieci bez życia, jednak póki co nie mam czasu myśleć o czymś tak mało istotnym jak oceny.
- Gabriell! - Usłyszałem donośne wołanie, średniego wzrostu bruneta, szczerzącego się niczym głodna pirania. Walewski, jedyny człowiek ktory wie, że istnieje, ciutkę w dupkę nienormalny i moja pierwsza... milość. No tak, nie spełniona i brutalnie zdeptana przez czarnowłosego delikwenta i w dodatku gitarzyste jakiegoś zespołu bez przyszłości. Nie rozumiałem tego jak można zakochać się w wagarowiczu, któremu jedyne co w głowie to przemoc i nic nie znaczące hobby. - Halo Gabi żyjesz, czy pieprzysz moje boskie ciałko w myślach? - Chłopak pomachał ręką przed moją twarzą, a ja gwałtownie odsunąłem głowę, uderzając sie przy tym o ścianę za mną. - Uważaj, te biedne ściany są już wystarczająco brudne, nie potrzebują twojej hemoglobiny.
- Cześć Kajtek, właśnie ciebie brakowało mi tegoż beznadziejnego dnia.
- Pocieszyć Cię? Mojemu wczorajszemu i tak nie dorówna. Nie ma to jak mega seksowna kiecka, uwierająca w uroczy tyłeczek i mejkap rodem z musicalu.
- Nie pytam. - Zignorowałem smutki chłopaka i ponownie zwróciłem uwagę na laptop.
Patrzenie na niego boli za każdym razem, ale dzięki temu naszła mnie ochota zrobienia bad endingu. Smutek inspiruje.
~~~~~~*~~~~~~
Tydzień później, po wielkich mękach i wysiłku dla mojego mózgu, a także i psychiki, wstępny projekt książki był skończony i oddany wydawcy.
Nastepnego dnia miałem wolne. Nareszcie, ten wyczekiwany dzień nic nie robienia i odpoczynku na kanapie, przed ulubionym serialem i gorącym kubkiem w ręku. Mojego wiernego przyjaciela, zwanego laptopem, odłożyłem dzisiaj na cały dzień do pokoju, ani myśląc o uruchamianiu go.
Tak więc idąc za realizacją planu dnia, wstałem punkt ósma i poczłapałem do kuchni po kawę, uradowany informacją, że owy dzien jednak nie jest snem, usiadłem przed telewizorem i wpatrywałem się w niego tępo, jednocześnie szukając upragnionego programu, jednak po chwili usłyszałem stukot szpilek idących w kierunku wyjścia.
- Gabi, ty nie w szkole? - Odezwala się czarnowłosa kobieta.
- Dzisiaj robię sobie wolne. Wczoraj byłem u Artura, żeby zanieść zarys książki.
- No dobrze, wrócę dzisiaj późno mam spotkanie firmowe i...
- Jak zawsze. - Przerwałem jej nieudolne tłumaczenie.
Nigdy jej nie ma w domu, ale przyzwyczaiłem się do tego i wcale mi to nie przeszkadzło. Mieszkam z dość zapracowaną biznes-mamą, więc równie dobrze mogę uznać, że sam.
Niebieskie oczy popatrzyły na mnie ze smutkiem i zniknęły za drzwiami domu, żegnając się krótkim "Odpoczywaj sobie".
Położyłem się wygodnie na kanapie, otulając beżowym kocem, po czym założyłem granatowe włosy za ucho i wyciagnąłem pierwszą lepszą gazetkę mamy, już mająz zamiar ją czytać,... kiedy zadzwonił telefon.
Spojrzałem niechętnie na wyświetlacz, Artur. Coś jest nie tak z książką?
- No? - Zacząłem niby obojętnie, jednak w środku, aż gotowałem się z ciekawości.
- Musimy z tobą pogadać. - W słuchawce usłyszałem przejęty, a zarazem zrezygnowany głos mężczyzny.
- My?
- Ja i szef, jesteś w domu?
- Tak. - Połączenie urwało się, a ja nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Przez pół godziny błąkałem sie po domu, ogarniając wszystko, co nie było na swoim miejscu, aż nie rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Szybko pobiegłem do przedpokoju, a w nim zastałem Pana Andrzeja i Artura, machającego mi zapasowymi kluczami przed nosem. Nie wyglądali na szczęśliwych, dlatego ja także szybko spoważniałem. Po wproszeniu sie na śniadanie, usiedliśmy przy kuchennym stole.
- Słuchaj... - Zaczął szef. - Przeczytaliśmy scenopis i ...
- Jest aż tak zły?
- Nie! Broń Boże! - Wtrącił przejęty edytor. Uwilbiam jego wybuchowość i jednocześnie twoje profesjonalne podejście do pracy.
- I... mamy wrażenie, że tracisz zapał, każda z ostatnio wydanych książek, kończy się tragedią. Czy wszystko u ciebie w porządku?
- Jak każdy mam swoje problemy i tyle. - W tym momencie przypomniał mi się widok niewinnie szczerzącego się bruneta.
- Martwimy się. Jesteś dla mnie jak brat. - Młodszy blondyn, znów zabrał głos. Zapadła chwila ciszy. - Dostaliśmy informacje od wydawcy z Tokyo, że interesuje go wydanie Japońskiej wersji twojej poprzedniej książki, a także paru kolejnych.
- To chyba dobrze? - Zapytałem z uśmiechem satysfakcji na mordce.
- Dobrze, ale jeśli twoje następne projety będą tak samo dobre, podpisze z nami umowę na najbliższe osiem lat. Zaproponował żebyś przeniósł się do szkoły w Tokyo, by mógł mieć na ciebie oko.
- Zwariowaliście? To na drugim końcu świata, nie znam nawet języka!
- Dobrze ci to zrobi, zapomnisz o swoich problemach i zaczniesz wszystko od nowa, a twój zarobek zwiekszy się o 30%.
Nie powiem ten argument, uchylił mi nie co tą ideę.
- Może i tak, ale matka nie puści mnie samego do Tokyo.
- Artur jedzie z tobą, tylko pod tym warunkiem zgodziliśmy się na ich propozycje. Będzie pracował u nich, dalej jako twój edytor. Julię zostaw mnie załatwię to, lepiej idź się pakuj, masz tam być do trzech dni...
Tak właśnie dano mi do zrozumienia, że muszę znaleźć happy and, aby wrócić do domu...
CZYTASZ
Write your story
Short StoryGabriell nagle jest zmuszony wyjechać do zupełnie innej szkoły, miasta, kraju,... do całkiem innej rzeczywistości. Czy poradzi sobie i znajdzie koniec ktorego oczekiwał?