Przyjemne ciepło poduszki i kołdry, otaczały moje wątłe kości. Mógłbym tak gnić cały dzień, jednak życie mnie nienawidzi.
- Gabryś, wstawaj. - Usłyszałem donośny głos, a po chwili zimno zaatakowało moje ciało.
- Jeszcze, całe życieeeee...
- Wstawaj, muszę się już zbierać, na dole masz kanapki. Szybko, bo nie zdążysz.
Rzuciłem poduszką w edytora, próbując wstać, jednak ostatecznie rozjechałem się po pościeli, wracając do pozycji wyjściowej.
Spojrzałem w stronę zamykających się drzwi, na których wisiał starannie wyprasowany, czarny mundurek. Trafiłem do jakiegoś innego uniwersum.
Przeciągnąłem się, zwlokłem zwłoki z łóżka i nie spiesząc wziąłem odświeżający prysznic, po czym ściągnąłem z wieszaka naszykowane ubrania. I powiem szczerze, wyglądałem jak zgniły szczypior. Czarny klocek mający mnie tylko zakryć, symulowały gałązkę, a granatowa czupryna, robiła za spleśniały korzeń. No ja was błagam, czy naprawdę w tym kraju, aż do takiego stopnia lubią poniżać tych gorzej zbudowanych? Przecież nie dość, że i bez tego jestem chudy jak panel, to w tym mógłbym sobie liczyć żebra. Nie wiele więcej marudząc, wylałem się po schodach na dół, robiąc sobie mocną kawę na pobudkę i pakując śniadanie do torby.
Czyli co, od dzisiaj zaczynam na nowo piekło szkolne? Ciekawe czy będzie dla mnie aż takim koszmarem.
~~~~~~*~~~~~~
Stojąc przed drzwiami dyrektora, pierwszy raz w życiu, nie miałem pojęcia jak się zachować. Przechodzący obok uczniowie, nawet nie kryli się z obczajaniem mojego zacnego tyłka i obgadywaniem ze znajomkami, moich nadnaturalnych włosów. Tak więc, z dwojga złych wariantów, w postaci Pana Dyrektora, który najprawdopodobniej nie potrafi w inglisz, a rozbieganym stadkiem "kjut" dziewczynek i wychudzonych informatyków...
Oczywiście wybrałem opcje spierdalania gdzie horyzont szkoły nie sięga...
Zrobiłem ostentacyjny, zwrot w bok i w te pędy pognałem przed siebie, w kierunku bliżej nie określonych, dużych, podwójnych drzwi, które zwykły symbolizować te kolejne wyjściowe, ale oczywiście, o zgrozo, jak w typowej parodii życia, nimi nie były.
Moim niebieskim oczom, ukazała się ogromna sala gimnastyczna z niewielką sceną apelów, przy przeciwległej ścianie. Na samym środku rozłożona była dobrze zachowana siatka, a przy niej kosz z niewielką już ilością piłek, ponieważ większość leżała, porozrzucana po drugiej stronie.
Przeszedłem kawałek wzdłuż boiska, w poszukiwaniu jakiegoś tylnego wyjścia na zewnątrz budynku, przy okazji poddając obserwacji samotnie leżącą na ławce, torbę. Chwile później do moich uszu dotarł dźwięk uderzanej piłki, po czym mocny ból rozproszył się po słabo zbudowanych plecach.
Zaskoczony sytuacją, przybrałem pretensjonalny wyraz twarzy i odwróciłem się w stronę atakującego śmieszka. W Polszy, za takie coś spuszcza się wpierdol! Może i moja postura nie gwarantuje, odstraszania większych osobników, rasy męskiej, ale niech wie, że krew gorąca i wrząca, potrafi zrobić więcej, niż mięcho w ręce!
Ciskałem iskrami z oczu, w stronę wysokiego, czarnowłosego mężczyzny o ciemnych oczach. Nie powiem, raczej nie wyglądał na licealistę, no chyba, że przegapiłem bardzo mało istotny szczegół i nie doczytałem, że azjatyccy chłopcy w wieku na oko 18 lat, mogą mieć poranny zarost na twarzy. Nieco zbity z tropu, wgapiałem się tępo w zbliżającą się pewnym krokiem postać. Emanowała od niego jakaś niewytłumaczalna energia i siła, że aż nie wiedziało się co robić z myślami, gdy mierzył twoją osobę dominującym spojrzeniem.
- Nani ga hoshi ndesu ka?
Eeeeeeeeeeeeee...
- Co proszę? - Z pełną kulturą i zajebistym polskim akcentem, pojechałem w międzynarodowym języku. Czarnowłosy jednak zlustrował mnie od stup do głów i westchnął głośno, insynuując mi tym samym, że chyba nie przypadł mu do gustu fakt, że ja nie spik dżapanisu.
- To ty jesteś tym uczniem zza granicy, o którym mówił dyrektor? Co tu robisz?
W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, krzycząca wręcz, że stojący przede mną człowiek, nie jest jednak uczniem z buzującymi hormonami wzrostu.
- No, bo jakby to ująć... Hmm, uwierzy pan jeśli powiem, że się zgubiłem?
- Nie bardzo. Dyrektorzy nie przesiadują w salach gimnastycznych.
- Możemy uznać, że jednak mi Pan uwierzył i pozwolił błąkać się dalej?
- Możemy uznać, że wierze i w ramach nauczycielskiej dobroci serca, zaprowadzę cię osobiście do gabinetu. - Uśmiechnął się z wyższością i zamknął moje przedramię w ciasnym i bolesnym uścisku. Wspominałem wcześniej, że dotyk, a szczególnie obcych ludzi, jest dla mnie niezbyt przyjemny, tak więc idąc tym tokiem myślenia, rozpocząłem wyrywanie się, które nie dawało większych efektów. Mężczyzna, najwyraźniej nauczyciel wf'u, nie dawał za wygraną i w ciągu dalszym szarpał mnie w stronę otwartych drzwi. Przecież nie chciałem uciekać, chciałem jedynie żeby mnie puścił.
- Proszę mnie puścić, potrafię iść sam! - Wykrzyczałem po dłuższej chwili, a łzy same napłynęły mi do oczu, żałosne, wiem. Ale z tego co mi wiadomo artyści są bardziej wrażliwi, więc przynajmniej miałem czym się usprawiedliwić. Ciemne zaskoczone oczy, analizowały każdy mój ruch. Pierwszy raz pewnie widział taką reakcję.
- Przestań się mazać jak ciota i chodź w końcu. - Skwitował, jednocześnie jednak puszczając moją rękę. Hę? Czyżby ruszył go widok zapłakanego europejczyka? Boże jak ja reklamuje Polskę i naszych sąsiadów? Pewnie teraz myśli, że cały kraj jest usiany mazgajami z niedowagą. - Mam Cię na oku, idź przodem.
Jak powiedział, tak grzecznie zrobiłem.
~~~~~~*~~~~~~
Zza dębowego biurka uśmiechał się do mnie niski, starszy pan, po czym spojrzał na znacznie wyższego, stojącego obok mężczyznę. Wymienili ze sobą parę żywych, niezrozumiałych dla mnie zdań i z powrotem zwrócili twarze w moim kierunku. Czarnowłosy, nie wyglądał na do końca zadowolonego, jednak gdy przeskanował mnie spojrzeniem, prychnął pod nosem i pokiwał głową twierdząco.
-Chodź, twoja klasa jest piętro wyżej, a zajęcia zaczęły się godzinę temu. - Skinął ręką, a ja, jak ta owieczka wyszedłem za nim i w te pędy zmierzając do sali zajęć.
- Gdzie będą się odbywały następne lekcje?
- Następne? W tej samej sali. Każda klasa ma swoją własną. - Skomentował, jakby było to coś oczywistego, najgorsze jest to, że nie wiedzieć czemu, czułem się jak idiota, zadając to pytanie.
- Tu masz rozkład lekcji. Ale zostałeś także przyjęty, przeze mnie do klubu koszykówki, tylko tam miałem miejsce, tak więc zaznaczyłem ci dodatkowe dni i godziny zajęć klubowych. Nazywam się Yona Hajime, gdybyś miał jakieś pytania, choć lepiej dla ciebie, byś ich nie miał, to zgłoś się do mnie.
Szybko oblukałem kartkę i prawie udławiłem się własną śliną. Że niby od której, do której?! Ja pierdolę nie wierzę, że to powiem, ale tęsknie za systemem edukacji w technikach, tej wsi Polski.
Gdy przystanęliśmy pod rozsuwanymi, drewnianymi drzwiami, zostałem brutalnie wepchnięty do środka, a za mną wkroczył Pan Yona, co wywołało większe zainteresowanie u uczniów, niż sam nowy, rasy innej niż reszta. Jest jakimś szkolnym fejmem, przystojniakiem, a może jest Japońską gwiazdą porno?
Kolejna, niezrozumiała dla mnie wymiana zdań, pomiędzy dwoma nauczycielami, a następnie klasą, po których czarnowłosy nauczyciel ruszył do wyjścia, jeszcze na krótką chwilę zatrzymując się przy mnie i szeptając do ucha niedelikatnie.
- Teraz się przedstaw, i spróbuj tego nie spierdolić.
Coś czuje, że czekają mnie tu ciekawe wspomnienia...
CZYTASZ
Write your story
Short StoryGabriell nagle jest zmuszony wyjechać do zupełnie innej szkoły, miasta, kraju,... do całkiem innej rzeczywistości. Czy poradzi sobie i znajdzie koniec ktorego oczekiwał?