Pierwsze wrażenie, w skrócie zabierzcie mnie stąd!

113 10 2
                                    

Siedziałem w samolocie, tępo wpatrując się w okno. Opierający się o mnie Artur, chrapał... chrapał głośno robiąc mi wstyd życia, ale nie miałem serca go budzić. By umilić sobie czas, sięgnąłem do torby po laptop, z którym nawiasem mówiąc, nie rozstaje się nawet pod prysznicem i włączyłem go, czekając aż na ekranie pojawią się kolorowe ikony.

- Cholera, internetu brak. I co ja mam teraz robić? - Załamałem się nie na żarty. Zabrać nastolatkowi internet, to tak jakby pozbawić go wszelkich zapychaczy czasu.

Otwarłem dokument, z zamiarem rozpoczęcia nowej opowieści, przecież im szybciej skończę, tym szybciej wrócę do domu. Jednak mój problem nie leżał w wymyśleniu fabuły i opisaniu jej za pomocą idealnie dobranych słów, tylko w samym pozytywnym podejściu i hepi endzie. Nie potrafię wyrażać uczuć, w które nie wierzę, więc nie mam pojęcia w jaki sposób stworzyć wymaganą książkę. Pochyliłem się nad klawiaturą, tępo patrząc na szydzące ze mnie klawisze. Mogłem nawet usłyszeć jak wołają do mnie: "Lamus! Zmacaj nas wszystkie po kolei! Gwarantujemy świetlaną przyszłość! Bwahahahaha!" 

Z irytacją uderzyłem w literki i zatrzasnąłem laptop, włączając muzyką na swojej białej mp3, po czym idąc w ślady edytora, postanowiłem się przespać.

Czarno widzę moje przyszłe życie...

~~~~~~*~~~~~~

Wysiadając z samolotu, szukaliśmy wzrokiem naszego nowego pracodawcy. Otaczał nas tłum ludzi, ale w porównaniu do polskiego lotniska, mimo dużej ilości wszelkiego rodzaju osób, było czysto i panowała pełna kulturka. Jezusie, już tęsknie za naszym nieogarniętym krajem, trzeciego świata. 

Na jednej ze starannie napisanych kartek A3, zobaczyłem duże czarne litery.

" Jabłoński & Król "  

Podeszliśmy do niskiego mężczyzny, mówiąc, że to my jesteśmy tymi poszukiwanymi przez niego listem gończym. Gość na oko był po pięćdziesiątce, uśmiechnął się do nas skłaniając w pas. 

- Witam, jestem Inaba Shiba, szef działu literatury, liczę na owocną współpracę! 

Ała, kaleczony inglisz. Co on właściwie powiedział? Które z tego dziwnego slangu to jego imię, a które to nazwisko?

- Miło poznać... - Artur zaczął niepewnie, naśladując ukłon. - Jestem Jabłoński Artur, a to mój podopieczny, Król Gabriell, także liczymy na owocną współpracę.

Po krótkiej wymianie zdań, które ledwo zrozumiałem, wsiedliśmy do czarnej Toyoty i rozpoczęliśmy dzień zwiedzania od budynku w którym mieści się wydawnictwo. Wszystko wyglądało przerażająco perfekcyjnie, przez co normalny chłopak pokroju wieś Wrocław, czuł się jak coś przyziemnego, takiego jak na przykład trawa na betonie.

Następnie wycieczka pojechała zobaczyć moją aktualną szkołę. Była już 17, a dalej widziałem na jej terenie pełno kłębiących się stad, nie wspominając, że sam budynek wyglądem przypominał nie jeden uniwersytet wyższy w Polszy. Zanim ruszyliśmy do naszego nowego domku, podniosłem niezgrabnie łapkę w górę. Zdziwiony Pan Inaba zerknął pytająco na biednego Artura, którego pożerał strach i stres.

- Ile siedzi się w tej szkole? W sensie, ile trwają lekcje przerwy i do której? - Odważyłem się zapytać, na co mężczyzna uśmiechnął się, tak jakby zaraz miał mnie rozebrać z ulubionej koszuli.

- Wszystko wyjaśnią ci jutro, na miejscu.

Super odpowiedź, nie powiem... 

~~~~~~*~~~~~~

Biały domek, wybrany przez nas na podstawie dwóch foci i skąpego opisu, robił wrażenie. Wchodząc do środka minęliśmy dość sporą kuchnie, połączoną z jadalnią, następnie weszliśmy do salonu, wszystko dotychczas urządzone było w stylu japońskim, jednak znalazło się dużo elementów dopasowanych specjalnie pod nas, jak na przykład stół z normalnymi krzesłami, telewizor postawiony na drewnianej komodzie. Na drugim piętrze znajdowały się dwie sypialnie i duża łazienka. Od razu rzuciłem się na łóżko znajdujące się w pokoju z mini biblioteką. Starszy czarnowłosy mężczyzna opuścił budynek, informując uprzednio nowego współpracownika o jego jutrzejszym grafiku.

Rozpoczęliśmy względne rozpakowywanie się, jednak byliśmy tak zmęczeni, że po wyjęciu najważniejszych rzeczy, oboje zeszliśmy do kuchni na kubek kawy.

- Nie jest najgorzej. - Skomentował chłopak. - Ale nie wiem, ile zajmie mi przyzwyczajenie się do tego miejsca. - Słaby uśmiech od razu mnie przygasił. Przecież dobrze wiedziałem, że nie chciał tu być.

- Nie przejmuj się! Szybko napiszę powalającą książkę i będziemy mogli wrócić do domu!

- Nie spiesz się, na razie musimy się jakoś ogarnąć. Widziałeś może po drodze, blisko jakiś sklep? Musimy zrobić duże zakupy. 

- Tak mi się wydaje, ciekawe czy mają tu normalne żarcie. Mam ochotę na naleśniki. - Odburknąłem, pociągając łyk kawy.

~~~~~~*~~~~~~

Wieczorną porą, rzuciłem się na świeżą pościel i włączając skype. Jest 23, więc u nas jakoś 16... tak mi się wydaję. Niewiele ryzykując, wybrałem numer Kajtka, który odebrał po czterech sygnałach. No tak, życiowy no life. Po chwili zobaczyłem jego twarz na monitorze i uśmiechnąłem się mimowolnie.

- O maj gasz, jakie zdziwko, moja dziwko! - Jeśli pytacie,... to nie, nie dziwi mnie to. Po paru latach naprawdę da się przestawić. - Już ci się oczy kurczą! Daję słowo!

Zawsze gdy potrzebowałem poprawić sobie humor, wystarczyło kliknąć zieloną słuchawkę, przy nicku "Młody Szatan Walewski", zawsze potrafił znaleźć dla mnie czas, więc nie powstrzymywałem się dzwoniąc o każdej porze.

- Wiesz to pewnie przez to jedzenie. - Parsknąłem śmiechem. - Dasz wiarę, że w sklepie obok, nie wiedzą co to gołąbki?

- Jaja se robisz?! Boże, nie przeżyjesz tam! Złożę zamówienie, specjalnie do mojej matuli o jakieś tradycyjne żarcie i będę wysyłał ci paczkami! - Nastała chwila ciszy. - Albo wiesz co,... jej jedzenie jest chyba bardziej niebezpieczne od ryżu.

- Damy radę, Artur przejmuję kuchnie, w zamian za sprzątanie domu, więc względnie się nie zatruję.

- A kiedy wracasz? Chłopie ja tu umrę bez jakiejś normalnej persony, z którą nie muszę gadać o sposobach pieprzenia or torturowania mnie!

- Będziesz musiał trochę przetrzymać. Nie wrócę, puki szefostwo nie będzie usatysfakcjonowane.

- I po co ci była światowa kariera w tym wieku idioto?! Trzeba było siedzieć na dupie i dziergać sweterki!

Usłyszałem nagle ciche pukanie do drzwi, na co oboje spojrzeliśmy w ich stronę. Oparty o framugę Artur, przetarł zmęczone oczy, podchodząc bliżej łóżka.

- Hej Kajtek,.. - Rzucił w stronę ekranu laptopa i zwrócił wzrok na mnie. - Idź już spać, musimy się jakoś przerzucić na tą strefę czasową, musisz jutro wstać o szóstej żeby się nie spóźnić. 

- Łaj tak wcześnie?! - Zapytał z przejęciem przyjaciel.

- Bo muszę wcześniej wyjechać do redakcji. Ma kawałek do szkoły więc się przejdzie. 

Odwracając się, ruszył zmęczonym krokiem w stronę swojego pokoju. Słuchając jego rady, szybko pożegnałem się z brunetem i wskoczyłem pod ciepłą kołdrę.

Coś mi się wydaję, że jutrzejszy dzień będzie do dupy...

Write your storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz