Rozdział 1

66 4 3
                                    

-Lily, Lily! Lily, obudź się! Spóźnisz się do szkoły!-z samego rana mama zapewniła mi świetną pobudkę. Tak jest codziennie, bo jak ja nastawie budzik, to gdy on dzwoni jest po prostu przeze mnie wyłączony przez sen. Nie działa nawet najgłośniejszy-ogarnij się troszkę i schodź na dół-po tych słowach ponownie nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy żeby w końcu dała mi spokój, ale skądże...-zrobiłam śniadanie, Twoje ulubione. Naleśniki z dżemem truskawkowym i malinową herbatę-na chwilę zapadła cisza-teraz Cię przekonałam do podniesienia Twojej szanownej "eghem"?-okej, wygrała...
-Już, już wstaje... Daj mi dziesięć minut-chwilę jeszcze poleżałam i dla upewnienia spytałam-wyszłaś już?
-Tak, a mam wrócić pomóc Ci wstać?
-Nie, błagam, nie wracaj-jęknęłam przerażona i szybko się podniosłam.
Co jak co, ale nikt nie chciałby doświadczyć bardzo skutkujących pobudek mojej mamy. Nikomu nie uśmiecha się raczej przyjemny sen przerwany przez energicznie odsłonięte rolety, ściągnięta kołdrę i zabraną poduszkę. W takich sytuacjach ratowałam się jeszcze prześcieradłem, ale ostatnimi czasami to już nie skutkuje, upss. Wstałam z łóżka po czym podeszłam do szafy i wybrałam ubrania na dziś. Jest zima, więc upałów nie ma. Postanowiłam włożyć długie spodnie w kolorze bordowym i żołtą zapiętą pod samą szyję koszulę. Do tęgo drobne dodatki typu czarna bransoletka i srebrne kolczyki. Moje ciemne brąz włosy związałam w wysokiego kucyka. Mimo to sięgały mi do pasa. Spakowałam jeszcze książki do plecaka i zbiegłam na dół. Mama krzątała się po kuchni, a ja po prostu usiadłam przy stole. Po skończonym posiłku umyłam zęby i ruszyłam w drogę do szkoły. Miałam w miarę blisko piechotą, około 10 minut. Gdy byłam już pod szkołą zobaczyłam opierająca się o samochód swojego chłopaka moją przyjaciółkę Zoe. Pomachała mi żebym do nich podeszła.
-Hej Lily-miło się uśmiechnęła następnie przytulając mnie.
-Hej wam-przywitałam się-idziemy?-zwróciłam się do Zoe. Pożegnała się całusem z Niallem i ruszyłyśmy w stronę budynku. Jesteśmy zadowolone, że to już ostatnia klasa, w końcu będziemy wolne...
Pierwszą lekcją była biologia z czego nawet się ucieszyłam, bo lubię ten przedmiot. Usiadłyśmy przy swoich ławkach i wyciągnęłyśmy odpowiednie książki.
-Lily, psst!-usłyszałam za swoimi plecami cichy szept Zoe.
-Co jest?-spytałam.
-To co zwykle, dziś wieczorem impreza u jakiegoś typka. Po szkole idziemy na zakupy, a potem do Ciebie-w odpowiedzi uniosłam jedynie kciuk do góry i ze szczerym uśmiechem odwróciłam się w stronę nauczycielki piszącej temat na tablicy.
Nasza pani od biologii nigdy nie była surowa. Za to ją wszyscy lubią. Dobrze uczy i zawsze pomaga, gdy uczeń ma jakiekolwiek trudności. Zaczęłam przepisywać to co było na tablicy, a reszta lekcji minęła dość szybko. Gdy zadzwonił dzwonek razem z Zoe wyszłyśmy z klasy podążając za wszystkimi uczniami na następną lekcje.
*
-Błagam, Lily, kup tą kiecke, jest świetna!-Zoe strasznie upierała się przy swoim zdaniu.
-Ale jest za krótka! Spójrz tylko, ledwo zakrywa mi tyłek! Nie jestem panią lekkich obyczajów ok?-Zoe chwilę przyglądała się czerwonej obcisłej sukience w jaką byłam aktualnie ubrana. Popatrzyła mi w oczy i skinęła głową na ubranie, które ja wybrałam.
Niemo się do niej uśmiechnęłam i spowrotem zniknęłam w przymieżalni. Zdjęłam z siebie obecny ubiór i nałożyłam moją zdobycz. Była to biała, rozkloszowana sukienka, sięgająca mi do połowy ud. Jest bez rękawów, na plecach ma czarną koronkę, a z przodu wycięcie na dekoldzie, jednak nie duże. Do tego dobrałam czarne szpilki z cekinami i czarną małą torebeczkę. Wyszłam do Zoe prezentując się jej. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową na "tak". Spowrotem przebrałam się w swoje ubrania. Moja przyjaciółka wybrała sobie różową obcisłą sukieneczkę z dodatkami. Obie ruszyłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za zakupy. Wcześniej zadzwoniłam po mamę, więc już na nas czekała pod galerią. Wyszłyśmy z budynku szukając wzrokiem samochodu mojej mamy na parkingu. Z daleka było widać nowe czerwone BMW.
-Dzień dobry ciociu!-Zoe strasznie się ucieszyła jak zobaczyła moją mamę.
Obie nazywałyśmy swoich rodziców ciocia/wujek. Znaczy ona tylko do mojej mamy "ciocia" gdyż taty nie mam... ale to długa historia na inną chwilę. Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju zaczęłyśmy się stroić. Była godzina 18.30, a impreza zaczyna się o 20.00. Po dwóch godzinach byłyśmy gotowe i taksówką pojechałyśmy pod adres gospodarza dzisiejszej zabawy. Już przed domem tego chłopaka było dużo ludzi i słychać dudniącą muzykę z wewnątrz. Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i udałyśmy się do wejścia. W środku ludzie tańczyli i pili z czerwonych kubeczków. Z Zoe już lekko wstawione po kilku kolejkach z naszymi znajomymi, udałyśmy się na parkiet. Zapowiadała się meeega impreza. Po około trzech godzinach zabawy zrobiłam się naprawdę zmęczona.
-Zoe, ja wracam do domu, boli mnie głowa-oświadczyłam i zadzwoniłam po taksówkę. Pożegnałam się z dziewczyną i wyszłam na zewnątrz. Było bardzo, bardzo przeraźliwie zimno. Cała się trzęsłam czekając na transport do domu. Kierowca podjechał pod dom, a ja od razu wsiadłam do auta. Dałam adres starszemu mężczyźnie i zaczęliśmy jechać. Moja głowa pękała, a przez całe ciało cały czas przechodziły dreszcze. Nie myślałam trzeźwo. Świat wirował mi przed oczami a ja nie wiedziałam co się dzieje. Pod moim miejscem zamieszkania wysiadłam z samochodu poprzednio płacąc taksówkarzowi. Szybko znalazłam się w mojej sypialni zdejmując z siebie sukienkę. Nie trudziłam się już z makijażem tylko od razu weszłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy uspałam się, a moje sny były po prostu męczące... I niby jak miałabym wypocząć.
______________________________
Tak o to mamy pierwszy rozdział. Na razie spokojnie, bez większych wydarzeń, ale to dopiero wprowadzenie :*

Miło mi będzie widzieć gwiazdki i komentarze, pozdrowionka wszystkim <3

My Three Years /L.T./Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz