Rozdział 3

48 2 0
                                    

-Zoe, cholera jasna! Ty naprawdę jesteś taka tępa czy tylko udajesz?!-od godziny tłumacze jej dział z matmy, bo niedługo mamy sprawdzian, a ten bezmózgi tępak nic a nic nie rozumie.
-Daj mi święty spokój, ten przedmiot powinien być zakazany, okej?! Ciągle jakieś kreseczki, plusiki, kropeczki i inne gówna. To jest bez sensu!-nie no... ta dziewczyna mnie przeraża. Ona nawet 2+2 nie umie obliczyć, a co tu dopiero wspominać o tych innych rzeczach.
-Poddaje się, dobra...-noo, nic raczej nie zdziałam.
-Lilyyyyyyy, bo teeeeeeen...-zaczęła dziwnie przedłużać wyrazy-nooo, booo jeeest taka spraaaawaaa...-wysłowi się kiedyś?
-Zoe, do rzeczy-pogoniłam ją trochę.
-IMPREZA DZISIAJ JEST!!!!!
-I o to tyle jęków i stęków?
-Jeeeep-myśl Lily myśl...
-Tak szczerze mówiąc, to już nudzą mi się te wszystkie imprezy, Zoe. Ciągle się na nich tylko upijamy. To jest ostatnia klasa w naszej szkole, zaraz koniec roku, egzaminy i wogóle. Weź się w garść.
-Proooooszę! Wiesz, że i tak się zgodzisz więc nie trać czasu. Bądź dzisiaj u mnie o 19, wyszykuje Cię na bóstwo-powiedziała i zamknęła wszystkie książki-spadam do domu laska-pocałowała mnie w policzek i szła w stronę drzwi.
-Okej, bay-odpowiedziałam i walnęłam głową w biurko.
Od dwóch tygodni nie robię nic innego tylko się uczę. Może i przyda mi się mała impreza. Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Moja fryzura jest już baaardzo długo, czyli włosy aż do połowy prawie ud i do tego są proste... Do tego bardzo często, prawie cały czas noszę je w warkoczu. Postanowiłam, że pójdę do fryzjera. Szkoda mi będzie ścinać, ale coś innego co nie zaszkodzi na długości, zawsze mile widziane.
*
-A więc jak robimy panno Hughes?-siedzę właśnie na fotelu u fryzjerki, która jest też moją przyjaciółką tylko trochę dalszą niż Zoe. Patrzę się na swoje odbicie w lustrze i po chwili stwierdzam, że...
-Chciałabym trochę podciąć włosy, żeby sięgały mi do pasa, zrobić lekkie loki i zafarbować na niebiesko. Niebieski wpadający w granat. Taak... Będzie idealnie-uśmiechnęłam się do Teranee, bo tak miała na imię dziewczyna.
-Normalność jest nudna i nie dla nas, masz racje-odpowiedziała mi i zabrała się do pracy.
Po dwóch godzinach byłam już gotowa żeby wyjść. Bardzo mi się podoba aktualna ja.
-Dzięki Teranee i do zobaczenia-przytuliłam ją.
Zawsze miałam ochotę mieć kolorowe włosy i piercing, i do tego jeszcze jakieś tatuaże, ale takie, które mają znaczenie. Po prostu to lubię, to mój styl. Mama się mnie nawet nigdy nie czepiała o te rzeczy, bo sama jest nic nie lepsza. Ma kolczyk na całym uchu, w pępku, moje i mojego brata Oscara imię wytatuowane na karku do tego rude włosy. Ma fajne loki i często nosi je w wysokim kucyku. Jest młoda, bo mnie urodziła jak miała 16 lat. Wpadka, upsss. Jednak nigdy nie powiedziała, że nie chciała mnie albo że jestem jej problem. Darzy mnie i Oscara wielką miłością i myślę, że bez ojca jesteśmy też super rodzinką. Przynajmniej ja nie narzekam.
Siedziałam w domu i jadłam kanapki, gdy zadzwonił dzwonek. Podbiegłam do drzwi i wyjrzałm przez wizjer, a tam stała mama.
-Hej co ty kluczy nie masz?-spytałam się jej i zaśmiałam.
-No właśnie nie mam. Zapomniałam wziąć-odparła i zaniosła torby z zakupami do kuchni. Nie zauważyła, czy nie chce komentować moich włosów?
-Ej mamo, dzisiaj idę na imprezę z Zoe, okej?-spytałam i zrobiłam maślane oczka.
-Lily, ja za Ciebie egzaminów nie napiszę.
-No wiem, ale i tak się dużo uczę.
-Okej idź, ale wróć zdrowa, nie tak jak poprzednim razem-posłała mi rozbawione i jednocześnie zmartwione spojrzenie-a tak w ogóle to świetne włosy, robiłaś u Teranee?
-Tak tak, dzięki mamuś-pocałowałam ją w policzek i poszłam do pokoju.
Ta kobieta to po prostu skarb. Wychowywała mnie samotnie, do tego jeszcze mój braciszek. Zawsze jest dla nas taka miła, troszczy się, chce dla nas jak najlepiej. Jeżeli jej zabraknie to nie dam sobie rady. Wspiera mnie we wszystkim co robię, chce abym wyszła na ludzi, dobrze zdała egzaminy. Ja natomiast chcę zrobić wszystko, aby jej się odwdzięczyć za to wszystko co dla mnie i Oscara robi.
Jest już 18.50 więc postanowiłam, że będę sie zbierać do Zoe. Daleko nie mam, w końcu jesteśmy sąsiadkami. Spakowałam do torby żółtą obcisłą sukienke i do tego granatowe obcasy, które będą pasować do moich świeżych włosów. Nadal ubrana w czarne dresy i błękitną bluzę z kapturem, poszłam do tego bezmózgiego człowieka. Bez pukania ni nic weszłam do jej domu. U nas tak jest.
-Cześć ciociu!-krzyknęłam i weszłam do kuchni jednak nikogo tam nie zastałam. Pobiegłam na górę do pokoju Zoe.
-Hej tępaku, Twojej mamy nie ma?-przywitałam się z nią i położyłam torbę na jej łóżku.
-Nie, wezwali ją do pracy, jakiś wypadek był i dużo nowych pacjentów z ciężkim stanem przywieziono na pogotowie i potrzebowali jej pomocy.
Mama Zoe pracuje jako chirurg w najlepszym szpitalu w Londynie. Jej tata natomiast jest kierowcą tira. Ot i się dobrali... Ale przecież miłość nie wybiera.
-Okej laska. Więc oddaję się w Twoje ręce-powiedziałam i jak zwykle w takich sytuacjach usiadłam na jej biurku a ona ustała przede mną z kosmetykami do makijażu i zaczęła go robić.
Nie minęło 15 minut, a ona już stała z lusterkiem przed moją twarzą. Ma dziewczyna talent. Powtarzam jej żeby została kosmetyczką, ale ona woli balet. Tańczy go od kąd skończyła chyba 3 latka. Rodzice zaprowadzili ją wtedy do szkoły artystycznej i tak to się zaczęło. A wracając do chwili obecnej. Makijaż był na prawdę świetny. Brązowy cień na powiekach z odrobiną berzu i czarnego oraz rzęsy pociągnięte dość mocną maskarą. Do tego czerwona szminka na ustach i nie wiele różniący się od ciała róż na policzkach. To jest cudne, na prawdę. Teraz sterczy nad moimi włosami. Przyglądam się jej poczynaniom. Robi mi loki lokówką, następnie zbiera małe dwa pasemka z obu boków mojej twarzy i spina je razem z tyłu głowy srebrną spinką. W czasie gdy ja nakładam na siebie sukienkę i buty ona zajmuje się sobą. Jej czarne włosy spina w luźnego koka a grzywkę na bok utrwala lakierem do włosów. Bladą cerę dodatkowo jeszcze wypudruje, robi czarne grube kreski na powiekach i nakłada srebrny cień. Usta maluje różową szminka. Ma zieloną oczowalną sukienkę do tego czarne koturny. Gdy byłyśmy już gotowe zrobiłyśmy zdjęcia na snapchata i instagrama z podpisem "imprezowiczki". Muszę przyznać, że wyglądałyśmy zarąbiście, więc gotowe udałyśmy się na imprezę.
_______________________
Dzień dobry, cześć i czołem. Tak wiem, że rozdział jest dodawany co tydzień, ale raczej nikt się nie smuci, że jest wcześniej, prawda? Louis będzie kochani już w 4 rozdziale, czyli następnym. Pozderki wszystkim ;*

My Three Years /L.T./Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz