So you're gonna have to

4.1K 348 30
                                    

     Pamiętasz, gdy robisz coś po raz pierwszy. A nawet jeśli nie ty, to inni. Rodzice pamiętają twoje pierwsze słowo. Pierwsze kroki. Pamiętasz pierwszego nauczyciela. Pierwszego przyjaciela.

     Chyba, że wychowałeś się na ulicy. I pamiętasz swoje pierwsze morderstwo.

     Nóż, który dali mi w dniu, gdy pierwszy raz spotkałam Dziewczynkę, od tamtej pory nosiłam ze sobą. Nikt się o niego nie upominał. Wszystko wróciło do normy. Znowu byłam niewidzialna do momentu, w którym ktoś na mnie nadepnął. Tylko, że teraz miałam co jeść. 

     Szłam uliczką. Wąską, ciemną uliczką. Zablokował mi przejście. Poznałam go z daleka. Był jednym z nas. Zwykle nie wchodziliśmy sobie w drogę. Musiał być zdesperowany. Czego szukał? Czego chciał? Nie dowiedziałam się nigdy. Zaczął biec. Zamarłam. W ostatniej chwili odskoczyłam i przywarłam do zimnej ściany błagając, by to wystarczyło. Ominął mnie. Ale zawrócił. 

     Do tej pory nie wiem co dokładnie się wtedy stało i jak to zrobiłam. Na pewno się bałam. Ale jednocześnie miałam w sobie jakąś niesamowitą odwagę. Bo kiedy on zawrócił i zaczął biec w moim kierunku, zrobiłam to samo. Nie pamiętam kiedy wysunęłam nóż zza paska. Podczas biegu zakrył go długi rękaw. Zamknęłam oczy. Wysunęłam rękę trochę bardziej. Poczułam jak się zderzamy. I usłyszałam krzyk. Ale to nie był koniec. Wręcz dopiero początek walki. 

     Wyrwał się. Wyciągnął ręce. I zacisnął na mojej szyi. Trzymałam nóż obiema rękami. Chyba tylko dlatego dałam radę go podnieść. Czarne plamki. Więcej czarnych plamek. Ciemność. Pchnięcie na oślep. Dźwięk, którego nie zapomnę nigdy.

     Poczułam, że mogę oddychać. Upadłam na kolana i zaniosłam się kaszlem. Przez łzy zobaczyłam, że coś obok mnie leży. Otarłam oczy. To nie było coś tylko ktoś. Z nożem wystającym z szyi. Drżącymi rękami chwyciłam rękojeść. Wyciągnęłam przedmiot jednym szybkim ruchem. Wytryskająca krew poplamiła mi ubranie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Było tak brudne, że żadnych nowych plam nie było na nim widać. Nie zwymiotowałam, nie zaczęłam płakać, nie poczułam satysfakcji ani nie pomyślałam "co ja właśnie zrobiłam". Po prostu patrzyłam. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Ja, mała, bezbronna... zabiłam? Wszystko na to wskazywało. Poczułam się dziwnie spokojna. Ale jednocześnie smutna. Bo nagle okazało się, że jestem zdolna do wszystkiego.



Moje nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz