2. Wizyta i casting.

578 22 3
                                    

     Rano obudziłam się w otoczeniu tych cholernych kartek. Budzik w komórce wydawał z siebie irytujący, pikający dźwięk. Najchętniej zostałabym jeszcze w łóżku kilka godzin, ale nie miałam wiele czasu na ostatnie przygotowania do przesłuchań. Wyplątałam się z pościeli a po pół godzinie byłam już całkowicie gotowa. Miałam na sobie zwykłą, czarną koszulkę, białe szorty i jeansową kurtkę, bo wiadomo jak zdradliwa jest angielska pogoda. Wytuszowałam rzęsy, zapakowałam do torby książkę, żeby nie dłużyło mi się oczekiwanie, kartki w razie potrzeby powtórzenia tekstu, naładowany telefon oraz lusterko i klucze do pokoju. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie zapobiegliwa i nie brałam ze sobą miliona zbędnych rzeczy. Ruszyłam. Akurat drogę do teatru, w którym miały odbyć się przesłuchania znałam na pamięć, zbyt mocno mnie to interesowało i za mocno chciałam zagrać, żeby jakikolwiek szczegół pozostał niedopracowany. Trafiłam bez problemów. Gorzej było potem... Oczywiście wypełnianie nieskończonej ilości arkuszy zgłoszeniowych nie było w moich planach. Tak samo jak spędzanie w poczekalni 5 godzin, podczas których wysłuchałam ponad setki zwierzeń innych nastolatek marzących o głównej roli żeńskiej w ''Stu szansach na powrót.''. Gdyby jeszcze chociaż tematem każdego z tych wynurzeń były marzenia aktorskie przebolałabym fakt, że nie mogę czytać książki w spokoju. A gdzie tam! Życie erotyczne, techniki makijażu i tysiąc innych pierdół, które powodowały u mnie spory spadek wiary w ludzkość. Dzisiaj były tylko przesłuchania do roli Margaret, podobno statystów i aktora do głównej męskiej roli mieli już wybranych. Moje serce biło szybciej na samą myśl o tym, że mogłabym zagrać w filmie, prawdziwym filmie! Od dziecka, już od pierwszej klasy chodziłam na zajęcia teatralne. Grałam w szkolnych przedstawieniach a w szkole średniej zgarniałam same główne role. Tylko film to co innego, tego nie trzeba nikomu tłumaczyć, wyższa liga. Zupełnie inna sprawa niż zagranie w sztuce w liceum. Swoją drogą, to dzięki aktorstwie zdobyłam stypendium. Niesamowite, miesiąc temu o tej porze prawdopodobnie leżałam w swoim pokoju z jakąś inną książką marząc jedynie o tym przesłuchaniu, o którym przeczytałam w internecie, a teraz siedzę tu i przyszło mi rywalizować z masą innych dziewczyn, które pragną tego co ja : tej roli. Niektóre wybiegały z sali z płaczem, inne były spokojne, a zdarzały się też takie krzyczące i rzucające przekleństwami. Co jakiś czas wśród setek nastolatek pojawiała się kobieta, która wyczytywała po dziesięć nazwisk. Wyczytywane wstawały i wchodziły do sali razem, ale wychodziły pojedynczo. Zdarzały się, to fakt, choć nie często, że nie wracały wszystkie, co oznaczało, że niektóre pewnie dostały się do drugiego etapu. Po pięciu godzinach przymusowego słuchania wynurzeń znana mi już kobieta wyszła i wyczytała kolejne dziesięć nazwisk. W tym moje. W końcu! Dopiero teraz dotarło do mnie jak cholernie byłam zestresowana. Na drżących kolanach podniosłam się z krzesełka i skierowałam ku tej kobiecie. Weszłam do długiego, ciemnego korytarza. Nie wiedziałam czy panująca tu cisza spowodowała, że miałam ochotę uciec czy raczej stres sprawił chęć stania się niewidzialną, ale nie mogłam tego zrobić. Nie w momencie, gdy już prawie spełniłam swoje marzenia. Zaprowadzili  nas przed scenę.

-Wchodźcie pojedynczo!- zarządziła ta kobieta. Miała rude włosy spięte w ciasny kok, a na nosie okulary w drucianych oprawkach. Ubrana była w czarną, obcisłą sukienkę. Wyglądała i zachowywała się jak robot a nie kobieta. Zapraszała kolejne dziewczyny na scenę. Obserwowałyśmy je zza kulis. Odpadały wszystkie, jedna po drugiej. Ale żadna z nich nie grała dobrze, to trzeba było przyznać. Każda kiedy już usłyszała jaka była do dupy musiała mnie minąć schodząc ze sceny. To przerażające. Ktoś, komu właśnie nie udało się osiągnąć celu musi przegrany przez tuż przed nosem osoby mającej nadzieję, że jej się powiedzie. Wow. Reakcje tamtych dziewczyn były podobne do tych, które widziałam w poczekalni. Moja kolej.

-Holly Anders!- ruszyłam. Nie pamiętam kiedy bałam się tak bardzo. Nawet matura była mniej traumatycznym wydarzeniem. Wyszłam na scenę. Zaczęłam żałować, że mam na sobie kurtkę, bo i reflektory i stres sprawiły, że niemal mdlałam z gorąca. ''Super, zaraz to zawalisz, pięknie.'' zganiłam siebie w myślach. Przede mną siedzieli reżyser, scenarzystka i producent. Wiedziałam to, bo przeczytałam napisy z tabliczek stojących przed nimi.  Wyglądali niczym jurorzy w ''Mam talent'' oczekujący na występ następnego dziwnego osobnika.

My Tom Secret.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz