4. Nowi znajomi, telefon od taty i nocna niespodzianka.

379 23 1
                                    

     Obudziłam się po 11, za późno jeśli chciałam nauczyć się tekstu i zrobić porządne zakupy. Musiałam wstać, najlepiej jak najszybciej, bo inaczej groziło mi niezdążenie na czas. Niechętnie wcisnęłam w siebie kanapkę z dżemem, ale w ciągu dwóch dni takowe skutecznie mi obrzydły. Związałam włosy w warkocz, umyłam zęby, założyłam czarną, jeansową spódniczkę na złote guziczki i bordową koszulkę z białym napisem ''I'm your dream. I know.''. Susie miała taką samą, tylko, że białą z bordowym napisem. Kupiłyśmy je sobie w dniu jej czternastych urodzin. Teraz miała piętnaście lat, a w dupie wszystko i wszystkich. Właśnie zakładałam żółte skarpetki stopki, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Świetnie, dzwonił tata!
- Hej, córcia. Coś chciałaś ważnego wczoraj? - słyszałam szum, taki jak ten kiedy siedzi się w samochodzie.

- Tato, wiesz co robi Susie i, o której wraca do domu? - w tym czasie sprawdziłam czy mam w torebce wszystko co potrzebne. Zgadzało się.

- Zgaduję, że mnie oświecisz. - zaśmiał się, ale mnie to nie bawiło. Mama nie chciała nas widzieć w złym świetle, bo za bardzo nas kochała i za mocno nam wierzyła. Dlatego też przyjmowała jej wersje wydarzeń tak bezkrytycznie. Jakież to naiwne!

- Była na imprezie. - zaczęłam. Tata był w domu raz lub dwa w miesiącu. Na maksymalnie trzy dni pod rząd. Pytał o oceny, robił swoje popisowe danie, zabierał na zakupy, przywoził prezenty, jeśli spał w domu więcej niż jedną noc to zabierał mamę na randkę. No i co z tego skoro nigdy nie był na żadnej wywiadówce? Kiedy grałam w sztuce przyjeżdżał tylko na jeden wieczór, dawał mi bukiet i buziaka, gratulował, brał na kolację do wybranej przeze mnie i Sus knajpy, a potem... odjeżdżał. W ciągu dni nieobecności raz na tydzień mama dostawała przepiękną wiązankę ulubionych kwiatów pocztą kwiatową, a gdy coś zamawiałyśmy przez internet tatuś to opłacał. Za to nasz ogromny pokój nad garażem, który chciałyśmy ze sobą dzielić, mimo możliwości spania w dwóch oddzielnych mniejszych, odwiedzał parę razy do roku, bo nie miał nawet kiedy tam zajrzeć. W momencie założenie elektronicznego dziennika oczywiście sprawdzał jak nam idzie i dzwonił z opieprzem za kiepską, niepoprawioną ocenę, ale, ludzie kochani, on w naszym życiu nie był, a bywał. Kochał nas, wiadomo, gdyby nie jego praca nie żyłoby nam się tak dobrze, jednak czasami, jeszcze w momencie dobrych relacji z Susan, zastanawiałyśmy się czy przypadkiem nie wolałybyśmy mieć taty zamiast bankomatu. 

- Tak? Kontynuuj. - pewnie się nie skupiał na moich słowach tylko na prowadzeniu. Mogłam się domyślić. Jak byłam młodsza i zła, że nie ma go w momencie, gdy najbardziej jest potrzebny, np. przy moim spadnięciu z drzewa albo upadku na łyżwach, wykorzystywałam jego hojność i robiłam mu wyrzuty. Potem z tego wyrosłam, zaczęłam więcej rozumieć, doceniać go i starać się wytłumaczyć. Susie, w przeciwieństwie do mnie, jeszcze nie dojrzała do tego etapu i pewnie to za jego pieniądze beztrosko balowała pod czujnym okiem Adrianne Scott, o której kompletnie nic nie wiedziałam.
- Tato, to nie jest temat do żartów. - wyjechał w trasę w dzień mojego wyjazdu na studia, wcześniej, rekord, aż pięć dni był w domu, żeby sprawdzić czy wszystko wzięłam. Wzięłam, ok.
- Nie żartuję, no dalej. - ponaglił. Cały tatuś!
- W czerwcu do nas przyszła taka dziewczyna o wyglądzie prostytutki. I nie żartuję. Kolczyk w nosie, te sprawy. 

- A co chciała? - powinien walnąć się w czoło dla jasności umysłu.

- Sprzedać odkurzacz! - zdążyłam umyć talerzyk i nóż, teraz już były do tego wytarte i schowane. - No przyszła do Susie. 

- A po co? - zgrałam na pendrive wklejony do Worda tekst, który musiałam wydrukować w drukarni, ponieważ w moim pokoju nie było możliwości. Schowałam pamięć przenośną do torebki, wsunęłam stopy w ukochane, miętowe Converse.

My Tom Secret.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz