5. Drugi casting i nocne spacery.

420 22 17
                                    

-Kto tam? - spytałam zbliżając się do drzwi.
- To my, otwieraj! - głos Abigail. Zdziwiona wpuściłam ich do środka. Abi miała dwa warkocze, białą bokserkę z dużym dekoltem, brązowe, sztuczne futro sięgające jej do połowy ud i zwykłe błękitne, jeansowe rurki. Na nogach miała glany.

- Oszaleliście? - wykrzyknęłam. Wchodząc Logan zapalił światło, które teraz raziło mnie w oczy.

- Zbieraj się. - jak zawsze spokojny, uśmiechnięty. Ubrany był w szarą bluzę z kapturem i czarne jeansy.

- O czym wy mówicie? - nadal nic nie rozumiejąc, patrzyłam to na nią, to na niego.

- Nie pamiętasz co wczoraj powiedziałaś? Że kto pierwszy, ten lepszy. Masz 15 minut, żeby się ogarnąć i ja nie żartuję. Nie uwalisz tego castingu, jako twoi jedyni londyńscy znajomi nie możemy na to pozwolić! - stałam patrząc na nią tak jakby mówiła do mnie w obcym języku.

- Ona nie żartuje. - upewnił mnie Smith. - Lepiej się ubierz. - zdałam sobie sprawę, że mówią całkiem serio, więc skierowałam się do szafy.

- Logan, przykro mi, ale chyba musisz wyjść... - zasugerowałam zawstydzona.

- Rozumiem, kupię nam prowiant w nocnym, spotkamy się przy głównym wejściu za piętnaście minut! - wyszedł jak zawsze wesoły. Wyjęłam z szafy bieliznę, czarne legginsy, jeansowe, granatowe szorty (gdyby zrobiło się cieplej po prostu zdjęłabym getry, a tak to nie zmarznę), czarną koszulkę na krótki rękaw i flanelową białą koszulę w czarną kratę. Zadowolona poszłam do łazienki. Związałam włosy w kitkę, umyłam zęby i twarz, przebrałam się. W pokoju włożyłam do torby odłączony od ładowarki, naładowany telefon, butelkę wody, paczkę gum do żucia, dezodorant, małą buteleczkę perfum, dwie gumki do włosów, parę wsuwek, okulary przeciwsłoneczne w futerale, tekst schowany w foliową koszulkę i szczotkę. Nie robiłam żadnego makijażu, ponieważ wielokrotnie w liceum słyszałam od pani z zajęć aktorskich, że na drugim i kolejnym etapie profesjonalnych castingów nie należy się malować. Abi patrzyła na mnie wyczekująco. Skończyłam zakładać na nogi czarne New Balance.

- Minęło dwadzieścia minut, nie piętnaście, a jeszcze trzeba tam dojść. Zbieramy się! - zarządziła wstając z mojego łóżka, które przed chwilą pościeliła.

- A śniadanie? - spytałam biorąc do ręki kluczyk.

- Zjesz na mieście. Przestań marudzić i lepiej się pospiesz. - zamknęłam drzwi. Narzuciła szybkie tempo i po chwili już byłyśmy na dole. - Przepraszam za spóźnienie.- jakby na potwierdzenie żalu ucałowała bruneta w policzek. Ruszyliśmy spod akademika. Abi, pomimo groteskowego wyglądu i ciężkiego z pozoru, futra szła pierwsza, a my, o parę kroków za nią, więc tylko mówiłam, gdzie dokładnie ma zmierzać. Londyn po trzeciej w nocy przerażał. Ludzie dopiero idący się upić i tacy, których stan wskazywał na mocny poziom upojenia. Nawalone małolaty, pijani faceci, otumanieni przyszli lub byli studenci, paru ćpunów. Dramat. Chociaż, nie powinnam się dziwić, wybraliśmy drogę na skróty, a to było już równoznaczne z mijaniem dziwaków. Smith bardzo często sięgał prawą dłonią do ogromnej, przedniej kieszeni bluzy. Sus mówiła o tym w dzieciństwie ''torba kangurka'', ale ja doskonale wiedziałam co on może tam chować. Kiedy dotarliśmy na miejsce przed nami było już jakiś dziesięć dziewczyn ze znajomymi, rodziną albo chłopakami. W duchu podziękowałam moim akademickim sąsiadom, bo dzięki nim dotarła tu szybko i nie czułam się samotna.

- Ale bym zapalił. - jęknął Logan.
- Nie miałeś rzucić? - uniosła perfekcyjne brwi.

- Miałem, ale o tej godzinie nie pozostaje mi do roboty nic, jak tylko palić. - westchnął.
- Nie marudź. Skoczysz nam po kawkę? - uśmiechnęła się prosząco.

- Nie wiem czy mogę zostawić was tu same. - pokręcił głową.
- Możesz, no już, leć. Albo nie! - tupnęła nagle. - Kup mi małą naleweczkę, proszę. I dziękuję. - robiąc oczy szczeniaczka znowu pocałowała jego policzek. Roześmiałam się. To takie niesamowite, że dziewczyna, przed którą ostrzegałabym siostrę właśnie staje się moją koleżanką. Pokręciłam głową. Logan się oddalił.

- Naprawdę będziesz pić? - uniosłam brwi.

- Nie widzę przeszkód. Mam zamiar się wakacyjnie wyszaleć. Jest noc, do rana wytrzeźwieję. - wzruszyła ramionami. Mimo że to w kolejce stały artystki - moja ruda towarzyszka stanowiła najbardziej kontrowersyjny obiekt. Chwilę milczałyśmy, było zarazem za późno i za wcześnie na rozmowy. Brunet wrócił zadowolony. Wyjął z kieszeni małą naleweczkę, a mi podał kubek kawy. Upiłam łyk i skrzywiłam się nieznacznie. Rozwodnione świństwo.

- Przepraszam, nie szukałem daleko, a najbliżej sprzedawali tylko to. - miał szczerze, strapione spojrzenie.

- Nic nie szkodzi. - machnęłam ręką. Upijałam powoli to ohydztwo, ale Abi nie patyczkowała się jak ja. Po paru minutach po alkoholu pozostała pusta buteleczka. Zajrzałam do siatki z zakupami, żeby sprawdzić co wcześniej kupił Log. Wyjęłam sobie suchą bułkę, a potem jabłko. Minęła godzina, potem druga. Żartowaliśmy, rozmawialiśmy z innymi z kolejki, jedliśmy, Abi, o dziwo, po naleweczce trochę się uspokoiła, ale ponieważ ja nie odczuwałam stresu wcale, a ona za mnie podwójnie, wypaliła cztery papierosy. Zmęczeni siadaliśmy na kostkach bruku, po to by za chwilę wstać i przemieścić się dalej. Kolejka rosła i rosła... Oczywiście organizatorzy przyszli spóźnieni, standard. Pół godziny po ustalonym czasie rozpoczęły się zapisy. Po upływie kolejnego pół nadeszła moja kolej. Usłyszałam, że moi bliscy muszą poczekać tutaj, przed teatrem, mogę wejść sama. Tak też zrobiłam. Usiadłam sobie spokojnie z boku i czekałam. Byłam tak padnięta, że z trudem walczyłam ze snem. Zewsząd trajkot, wrzaski, zwierzenia. Wyjęłam komórkę, żeby się trochę rozbudzić. Miałam sms od Jas ''Zadzwoń. Pilne.''. Z gulą w gardle nacisnęłam na przycisk zielonej słuchawki.

- Halo? Holly, wiesz, mam pewne informacje, o których bardzo chciałam ci powiedzieć. Lepiej usiądź. - już miałam odpowiedzieć, kiedy ta sama kobieta-robot co ostatnio weszła i krzyknęła :

- Zaczynamy! Będę wyczytywać pierwszą dziesiątkę, uwaga! 
- Przepraszam, muszę kończyć. - rzuciłam do słuchawki, po czym rozłączyłam się pospiesznie. Żałowałam, że zadzwoniłam. Tylko mnie to zdenerwowało i wybiło z rytmu. Nie byłam wśród pierwszej poproszonej dziesiątki, jak widać myliłam się myśląc, że tak jest. Miałam jeszcze około godziny wolnego, ale nie zadzwoniłam drugi raz za bardzo bojąc się co takiego mogę tam usłyszeć. Zauważyłam, że tym razem w teatrze jest porządny bufet i postanowiłam z niego skorzystać.  Usiadłam na barowym stołku przy białym, wiszący blacie z ładnie ułożonym pieczywem oraz białym wazonikiem z różami (zdjęcie pod postem). Po chwili poszłam po kawę i dżemik, a gry wróciłam zjadłam parę kromek chleba i wypiłam duszkiem całą zawartość białego kubka. Wtedy zobaczyłam na ekranie telefonu symbol koperty.

Przepraszam, że rozdział taki krótki i, że tak późno. Kolejny, w ramach przeprosin ukaże się do przyszłego weekendu. Nie miałam teraz czasu, ale naprawdę mam zamiar regularniej prowadzić bloga. Wybaczcie mi i dajcie znać czy Wam się podoba. Wiem, że to co napisałam tak średnio ruszyło akcję do przodu, ale liczę, że się nie obraziliście i czekacie na kolejną część, która, jak wiecie, będzie dużo szybciej (w sekrecie zdradzę, że będzie też ciekawsza ;) ). 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 10, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My Tom Secret.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz