Prolog

92 7 8
                                    

Był słoneczny dzień w miasteczku, w domu osobowym, ktoś miał kury, pewnego dnia przechodziła tutejszą drogą, Józefina, z nieokreślonym wiekiem, i płcią. Spojrzała się na te biedne kury, swoim laserowym wzrokiem, pszysięgła sobie, że wróci tu w nocy o pólnocy, i zabierze te kury, i będą jej poddanymi.

Jak postanowiła, tak zrobiła. W nocy wymknęła się z domu, z kominiarką i okularami przeciw słonecznymi, twierdziła ona, że ma alergie oczu na światło lamp, o ile to wogóle możliwe. Szła sobie szybkim krokiem w stronę tych niewinnych, i jakże prze uroczych kurek. Przeszkoczyła przez dość wysoki, a zarazem niski płot, i wsadziła kury do swoiej nikczemniej klatki na kury, ze sklepu z przedmiotami do tortur, głównie były tam napoje gazowane.

Załóważyła kątem oka że ktoś podąża w jej stronę, więc chwyciła dwie klatki w których siedziły kury, i zaczęła szybko uciekać. Po chwili znalazła się w domu, ze swoimi świeżo ukradzionymi kurami, i pierwsze co zrobiła, to wyuściła je do ogródka. Wcześniej już przygotowała pomieszczenie dla kur, nazywała je ona ,,wali tu jak w gównie". Przez normalnych ludzi, mówiono na takie pomieszczenie ,,kurnik"

I tak właśnie się rozpoczęła ta niesamowita historia...

---- ---- ----

Hejka ! Z góry przepraszam za wszystkie błędy. Mam nadzieję że ten krótki wstęp zachęci niektóre osoby do dalszego czytania.
Pozdrawiam !

Perypetie Moich PoddanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz